Władysław Gollob z synami: Tomaszem i Jackiem
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dziś wspomnieniami przenosimy się do połowy lat 90-tych, a dokładnie do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski na żużlu w 1995 roku, rozegranego na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Warunki torowe były bardzo trudne, ale dwóch zawodników radziło sobie świetnie. Po rundzie zasadniczej Tomasz Gollob miał na koncie 14 punktów, tyle samo zgromadził, choć nie bez kontrowersji, Piotr Świst. Wyścig 20. do dziś wzbudza pewne obiekcje. Czy Jacek Rempała rzeczywiście zanotował defekt motocykla? Czy bieg dodatkowy z udziałem Śwista oraz Golloba powinien mieć miejsce? O zdanie na ten temat zapytaliśmy Władysława Golloba.

Na wstępie, żartobliwie zacznijmy od tego, w jakich ciężkich warunkach rozgrywane były zawody we Wrocławiu. W dzisiejszym żużlu nie do pomyślenia, aby zawodnicy rozpakowali choćby swojego busa, widząc tak przyczepny tor, nie mówiąc już o wyjeździe na tor. Przejdźmy jednak do rzeczy. Tomasz Gollob po rundzie zasadniczej był murowanym faworytem do kolejnego złotego medalu. Na swoim koncie miał 14 punktów. W powtórce 20. wyścigu udział wzięli Jan Krzystyniak, Jacek Rempała oraz Piotr Świst. Ten ostatni potrzebował zwycięstwa, aby zrównać się liczbą oczek z Gollobem i odjechać dodatkowy bieg o złoto. Tuż po starcie nic na to jednak nie wskazywało. Piotr Świst został daleko w tyle, jednak chwilę później z torem zapoznał się Krzystyniak. Strata Śwista do Rempały była nadal ogromna, kilkudziesięciometrowa. Nagle, z motocyklem Jacka Rempały zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Zapłon odcinało i przywracało na zmianę, aż w końcu Piotr Świst minął Rempałe i wygrał wyścig. Po jego zakończeniu pojawiły się pytania, czy Jacek Rempała rzeczywiście miał defekt, a może celowo przepuścił Śwista, aby ten linię mety przekroczył jako pierwszy?

– Myślę, że wszyscy doskonale wiecie, kto, co i w jakim celu sprzedał. Był wówczas taki pomysł, aby tego bezczelnie, zbyt szybko jeżdżącego Golloba kupić. To nie była pierwsza tego typu sytuacja. Kiedyś chciano również „wymiksować” w Grudziądzu Jacka Golloba, podczas pewnych eliminacji. Na skutek machlojek kilku zawodników nie zakwalifikowało się do finału. Odbyła się niegdyś słynna rozmowa z Jackiem Rempałą, który zapytany przez dziennikarzy odpowiedział, że potrzebuje pieniędzy na sprzęt. To właściwie tłumaczy sprawę, choć wiemy, że nie widać kto komu pieniądze do kieszeni wkładał. To były czasy, gdy korupcja oraz pewnego rodzaju oszustwa w żużlu stały na porządku dziennym – mówi nam Władysław Gollob.

– Słabi, powtórzę, bardzo słabi zawodnicy kombinowali na różne sposoby, aby poprawić swoją pozycję. Przypomnę jeszcze jedno wydarzenie, a mianowicie finał Indywidualnych Mistrzostw Polski w Pile z 2000 roku. W połowie zawodów zaczął padać deszcz. Pewien zawodnik (Jacek Gollob dop.red.) miał na swoim koncie komplet, 12 punktów. Reszta stawki odstawała znacząco. Sędzia, na skutek fatalnych warunków torowych podjął decyzję o zakończeniu zawodów po 4. kolejce startów, ponieważ dalsze ściganie nie miało sensu. Nagle wybuchły bardzo gorące protesty, co by tu zrobić, aby tego ewentualnego lidera „wykolegować”. Wiem, że przygotowana została specjalna tabelka, zawierająca informacje kto, co, komu i za ile sprzeda, byle uzyskać pożądany efekt. Nie będę jednak wymieniał konkretnych nazwisk. Można to sobie sprawdzić i dojść do odpowiednich wniosków – przedstawił sprawę ojciec braci Gollobów.

– Wiecie co? Jakiś czas temu oglądałem dokument o słynnym Lance Armstrongu. W sporcie oszuści bardzo dobrze funkcjonują aż do momentu, gdy nie zostaną złapani. Gdy już zostaną złapani, rozpoczynają gierki z odwoływaniem się, kombinowaniem, próbami zmiany rzeczywistości – dodaje.

W parku maszyn we Wrocławiu w 1995 roku zrobiło się gorąco i nieprzyjemnie. Kamery telewizyjne uchwyciły moment, gdy Jacek Gollob z tak zwanej „główki” wymierzył sprawiedliwość członkowi zespołu Piotra Śwista. O co poszło?

– Mechanik Piotra Śwista, rodem z Niemiec, „szwendał” się po parkingu i miał coś do powiedzenia, zbyt wiele do powiedzenia… Dostał „po gębie” od Jacka Golloba i przez chwilę znalazł się w stanie nieważkości. Tego faktu na światło dzienne jakoś szczególnie nie wyciągano. Nie jest żadnym novum, że żużel jest czarnym sportem, gdzie spotykają się ze sobą czarne charaktery. Z jednej strony są ci, którzy koniecznie muszą oszukiwać, a w swojej kontrze mają tych, którzy bronią swoich interesów. Finał sprawy był taki, że zapłaciliśmy jakąś karę za to, że Świst z kolegami próbował oszukiwać, a my niekoniecznie chcieliśmy się na to zgodzić. My nie koncentrowaliśmy się wówczas na kombinacjach, chodzeniu do Głównej Komisji. My byliśmy zajęci robieniem sportu. Poza tym, w tamtych czasach część władz sportu żużlowego niekoniecznie „kochała” Tomasza Golloba. Oni pokochali go później, a najbardziej kochają teraz, ponieważ Tomasz nie może już zrobić im na złość – zakończył Władysław Gollob.

Dodajmy jeszcze, że ostatecznie mistrzem Polski został Tomasz Gollob, który Piotra Śwista pokonał w biegu dodatkowym. Sprawiedliwości stało się zadość?

5 komentarzy on Żużel. Pojechali po bandzie (6): Finał IMP 1995 Wrocław
    Sparta4
    3 Feb 2021
     9:02pm

    Byłam i widziałam, wtedy rzeczywiście zawiązałała się jakaś spółdzielnia przeciwko Tomkowi.

    Wariat
    4 Feb 2021
     7:50pm

    Ja tam wierzę w UFO, i że Ziemia jest płaska i, że 5G przenoszą świrusa, no i w ogóle, że…, tu można sobie wklepać……………….. co wam się żywnie podoba

Skomentuj

5 komentarzy on Żużel. Pojechali po bandzie (6): Finał IMP 1995 Wrocław
    Sparta4
    3 Feb 2021
     9:02pm

    Byłam i widziałam, wtedy rzeczywiście zawiązałała się jakaś spółdzielnia przeciwko Tomkowi.

    Wariat
    4 Feb 2021
     7:50pm

    Ja tam wierzę w UFO, i że Ziemia jest płaska i, że 5G przenoszą świrusa, no i w ogóle, że…, tu można sobie wklepać……………….. co wam się żywnie podoba

Skomentuj