Żużel. Podsumowujemy występy zagranicznych klubów w polskich ligach na przestrzeni lat! Tak przedstawiają się ich osiągnięcia

fot. FB Optibet Lokomotivu Daugavpils
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już w najbliższym sezonie minie 20 lat, od kiedy do polskich lig żużlowych wkroczyły gościnnie zespoły z innych państw. W ciągu tych kilkunastu lat w rozgrywkach notowały one lepsze i gorsze momenty. Co zatem wniosły ekipy spoza kraju do naszego speedwaya?

 

Najlepsza liga świata – tak zwykło się mawiać o polskiej żużlowej ekstralidze. To stwierdzenie nie wzięło się znikąd, bowiem od lat wiadomo, że jak się chce być najlepszym w „czarnym sporcie”, to trzeba jeździć w Polsce. Tym tropem oprócz samych zawodników kilkanaście lat temu poszły także pewne europejskie kluby, starając się o miejsce w polskiej 2. lidze a z czasem także i na zapleczu elity.

Wszystko zaczęło się już w roku 2004. Wtedy to bowiem w rozgrywkach po raz pierwszy w historii wziął udział klub z zagranicy. Ukraiński SKA Speedway Lwów zadebiutował w 2. lidze 12 kwietnia i był to debiut niezwykle udany, gdyż pokonał wtedy Towarzystwo Żużlowe Łódź 51:39. Później w trakcie trwania rozgrywek drużyna zza naszej wschodniej granicy także całkiem nieźle sobie radziła i na koniec jedynego jak dotąd sezonu w Polsce uplasowała się na 4. miejscu na 7 drużyn biorących udział w lidze.

Nowi stali bywalcy

O prawdziwym „rozgoszczeniu się” zagranicznego zespołu w polskiej lidze żużlowej można mówić dopiero od 2005 roku i pojawieniu się w 2. lidze  Lokomotivu Daugavpils. Łotewska drużyna po latach jazdy w lidze rosyjskiej dołączyła wtedy do polskich rozgrywek i nieprzerwanie od tamtego sezonu startuje w nich co roku. Co ciekawe zespół z Dyneburga nie był jedynym zagranicznym klubem, który brał udział w lidze w 2005 roku. Dołączył do niego wtedy także ukraiński SC Trofimow Równe, którego skład był bardzo zbliżony do składu SKA Speedway Lwów z poprzedniego sezonu. Obie zagraniczne drużyny miały świetny sezon i zdołały na koniec uplasować się w pierwszej trójce. Drużyna z Równego miała nawet swoją historyczną szansę na awans do 1. ligi, gdyż z racji drugiego miejsca w tabeli wzięła udział w barażach o możliwość startu klasę wyżej. W pierwszym meczu z drużyną KSŻ Krosno żużlowcy z Ukrainy minimalnie przegrali u siebie 44:46 i mieli dużą szansę na walkę na krośnieńskim owalu. Niestety okazało się, że na ten mecz nie udało im się skompletować składu i spotkanie zostało oddane walkowerem.

Kolejny sezon także należał do ciekawych pod względem występów w nim klubów z zagranicy. Do Lokomotivu Daugavpils dołączyła nowa drużyna z Równego – Ukraina Równe, a po raz pierwszy na drugoligowych torach gościliśmy zespół SC Miszkolc. Węgierska drużyna z Laszlo Szatmarim w składzie zapowiadała się bardzo obiecująco. Jednak, jak to bywało i bywa w drugiej lidze, po znakomitych zwycięstwach u siebie, w tym jednego z Polonią Piła 65:25, na wyjazdach SC Miszkolcowi udało się wygrać zaledwie raz, także z Piłą. Ostatecznie węgierski zespół zajął 7. miejsce na 9 startujących drużyn. Z lepszej strony pokazały się za to dwie pozostałe ekipy z zagranicy. Lokomotiv Daugavpils w swoim drugim sezonie w polskiej lidze po raz kolejny zajął 3. miejsce w tabeli, ustępując o zaledwie  2 punkty zespołowi z Poznania i o 5 punktów drużynie z Gdańska. Ukraina Równe z kolei pokazała w sezonie 2006 dość stabilną formę, która pozwoliła uplasować się jej w połowie stawki na 5. miejscu.

Występy w cieniu tragedii

Sezon 2007 okazał się następnym, w którym na polskim podwórku powitaliśmy nową drużynę. Tym razem był to zespół Markety Praga. Na kolejny rok tymczasem postanowiły zostać ekipy z Dyneburga i Miszkolca i drugi raz z rzędu w drugoligowych zmaganiach wystartowały aż 3 kluby z zagranicy. W tamtym sezonie losy tych drużyn poukładały się jednak dość skrajnie. Lokomotiv Daugavpils z Grigorijem Łagutą w składzie przeżywał na torze wspaniałe chwile, których zwieńczeniem okazały się baraże o awans do 1. ligi. W pierwszym meczu z Łotysze znokautowali wręcz zespół Towarzystwa Żużlowego Sipmy Lublin 68:24. Pomimo porażki w drugim spotkaniu, pokaźne zwycięstwo z meczu w Dyneburgu wystarczyło, aby to Lokomotiv cieszył się z możliwości startu w 1. lidze. Z kolei zespół z Miszkolca zaprezentował formę podobną do tej z zeszłego sezonu i zakończył zmagania na 5. miejscu.

Inaczej potoczył się los ostatniej ekipy z zagranicy. Marketa Praga walczyła o jak najlepsze rezultaty, jednak udało im się zanotować  zaledwie jedno zwycięstwo z rywalem z Miszkolca. Dołożyli także do tego remis z bardzo mocnym Lokomotivem Daugavpils i zebrali w lidze 3 punkty, z którymi zakończyli sezon. Niestety debiutancki i zarazem ostatni sezon Markety Praga w polskiej lidze, oprócz słabego rezultatu widocznego poprzez miejsce w tabeli, został zapamiętany także przez jeden z tych tragicznych momentów, które miały miejsce w historii żużla.  Podczas meczu czeskiego zespołu z KSM-em Krosno na torze w Krośnie młodzieżowiec praskiej drużyny Michal Matula zderzył się ze swoim kolegą Pavlem Fuksą, w wyniku czego wjechał w bandę, która jeszcze wtedy była drewniana. Zawodnik zmarł niedługo po przetransportowaniu go do szpitala, a praska drużyna do końca sezonu nie mogła pozbierać się po tej tragedii.

Nowi na zapleczu elity

W 2008 roku mieliśmy do czynienia po raz pierwszy z występem zagranicznej drużyny w polskiej 1. lidze. Lokomotiv Daugavpils z mocnym Grigorijem Łagutą i rozpoczynającym karierę Artiomem Łagutą wydawał się być dobrze zapowiadającą drużyną dla zaplecza ekstraligi. Ostatecznie beniaminkowi nie udało się powalczyć o wysoką lokatę w całym sezonie, ale pewnie utrzymał się w 1. lidze zajmując w niej 5. miejsce. Z kolei do 2. ligi przystąpiły w 2008 roku dwa zagraniczne zespoły – znany już wcześniej SC Miszkolc oraz występujące pod nową nazwą Speedway Równe. Kolejny sezon dla tych drużyn okazał się bardzo udany. Drużyna z Węgier zdołała nawet wygrać całą ligę, ale nie podjęła się udziału w barażach o awans klasę wyżej.

Świetność Lokomotivu Daugavpils trwała nadal w kolejnych sezonach. W 2009 roku z regularnie przywożącym komplety punktów Grigorijem Łagutą drużyna z Dyneburga zdołała uplasować się na 2. miejscu zaplecza elity.  Do rywalizacji w 2. lidze przystąpił samotnie zespół z Miszkolca, gdyż drużyna z Równego nie otrzymała licencji na udział w rozgrywkach. I tak po świetnej jeździe cały sezon Węgrzy wygrali rozgrywki i awansowali do 1. ligi.

Tak więc po raz pierwszy w historii 1. liga w sezonie 2010 gościła aż dwie zagraniczne drużyny. Debiut na zapleczu elity nie okazał się jednak szczęśliwy dla SC Miszkolc, która nie zdołała się w niej utrzymać. Co innego Lokomotiv Daugavpils… Choć drużyna z Dyneburga nie powtórzyła rezultatu z roku wcześniejszego, bracia Łagutowie z dodatkowym wsparciem w postaci swojego siostrzeńca Vadima Tarasienki zdołali ze swoją drużyną zająć 4. miejsce. Rok 2010 okazał się też nietypowy dla 2. ligi, gdyż po kilku latach regularnych występów drużyn z zagranicy, do rozgrywek nie przystąpił żaden klub z innego kraju.

Łotysze się nie poddali

Kolejne sezony okazały się mniej bogate pod względem zainteresowania polską ligą przez drużyny z zagranicy. Po spadku SC Miszkolc nie otrzymał licencji na starty w 2. lidze i już więcej nie zobaczyliśmy Węgrów ścigających się na polskich torach. Drużyna z Równego powalczyła jeszcze przez 1 sezon, jednak już 2 lata później wycofała się w trakcie rozgrywek i do tej pory także nie wróciła do naszej ligi.

Zgoła inaczej potoczyły się losy Lokomotivu Daugavpils. Po kilku sezonach w połowie stawki zespół z Dyneburga dwukrotnie w latach 2015 i 2016 wygrał 1. ligę. Jednak ze względu na brak możliwości spełnienia wymogów licencyjnych, zespół nie mógł wystąpić w żużlowej elicie.

Dla łotewskiej ekipy jednak też przyszły gorsze czasy i ostatecznie w 2020 roku po słabym sezonie spadła ona do 2. ligi. W tym samym roku na polskiej scenie żużla pojawił się z kolei nowy klub, tym razem z Niemiec. Wolfe Wittstock zadebiutowały w pandemicznej rzeczywistości dość niefortunnie, bo walkowerem z powodu braku licencji trójki zawodników niemieckiej drużyny. Później także nie szło im zbyt dobrze. W końcowym rozrachunku zajęli ostatnie miejsce w tabeli. Jednak nie zapowiadało to, jeszcze większego niepowodzenia w roku kolejnym.

Lecz zacznijmy od początku. 2. liga w sezonie 2021 po kilku latach znów przyjęła 3 kluby z zagranicy – znane już wcześniej Lokomotiv Daugavpils i Wolfe Wittstock oraz debiutujący zespół Landshut Devils. Jednak dość szybko okazało się, że o ile Łotysze i nowy zespół z Niemiec radzą sobie w miarę dobrze, o tyle Wilki z Wittstocka notowały porażkę za porażką. Na koniec zrobiło się jeszcze ciekawiej – Landshut Devils wygrali całą ligę i awansowali na zaplecze elity, a ich niemieccy koledzy na 12 meczów zanotowali 12 porażek.

Kolejny raz w 2. lidze…

 W 2022 roku „Diabły” z Landshut podtrzymały dobrą passę i pewnie utrzymały się na zapleczu elity. W minionym sezonie ekipa z Bawarii także zapewniła sobie miejsce na kolejny rok ścigania. Okazało się jednak, że w związku ze zmianami następującymi w 1. lidze drużyna Landshut Devils stanęła przed szeregiem wyzwań prawych oraz administracyjnych, których nie potrafili spełnić. W efekcie „Diabły” w 2024 roku wystąpią wspólnie z ekipą z Dyneburga w 2. lidze, a miejsce Niemców zajmie tegoroczny spadkowicz InvestHousePlus PSŻ Poznań.

Patrząc na całą historię zagranicznych ekip w polskiej lidze można zauważyć, że, pomijając kilka przypadków, wprowadziły one świeżość i jakość do naszych rodzimych rozgrywek. Zwłaszcza zespół z Dyneburga odznaczył się w towarzystwie innych sporymi sukcesami. Łotysze są ponadto jedynymi tak długo nieprzerwanie startującymi w polskiej lidze. W tym wszystkim warto też zwrócić uwagę na ważną rolę startów tych zespołów w możliwości rozwoju speedwaya poza granicami naszego kraju.

W przyszłym sezonie ponownie zobaczymy dwie zagraniczne ekipy na polskim podwórku. Tym razem zarówno zespół z Landshut jak i z Daugavpils zaprezentują się na drugoligowym podwórku. Czy obie drużyny będą w stanie zaskoczyć swoich rywali? Na papierze wyglądają oni bardzo przyzwoicie (zwłaszcza Bawarczycy). Zatem na rozstrzygnięcia będziemy oczekiwać w 2024 roku z wypiekami na twarzy.