Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dla Mateusza Świdnickiego, Jakuba Miśkowiaka oraz Wiktora Lamparta przejście w wiek seniora było brutalną weryfikacją tego, ile tak naprawdę młodemu zawodnikowi daje przywilej jazdy jako młodzieżowiec. Oprócz regularnej rywalizacji z zawodnikami swojej kategorii wiekowej w lidze, dochodzą do tego różnorakie turnieje młodzieżowe, DMPJ czy Ekstraliga U24. Gdy tego wszystkiego brakuje, u niektórych pojawiają się ogromne problemy. W tym sezonie szczególnie ta trójka przekonała się o tym bardzo boleśnie.

 

Mateusz Świdnicki to bez wątpienia największy przegrany tego sezonu. Po bardzo udanym sezonie 2022, gdzie wraz z Jakubem Miśkowiakiem stanowił o sile formacji młodzieżowej Włókniarza, wybrał ofertę beniaminka z Krosna. Wydawało się, że dla obu stron jest to strzał w dziesiątkę. Rzeczywistość była jednak zgoła inna. Co prawda pierwszy występ Świdnickiego w Lesznie był przyzwoity (5 punktów z bonusem w 4 startach), natomiast kolejne mecze były już wręcz tragiczne. Do tego stopnia, że zdecydowano się go odstawić od składu i postawiono na juniorów. Częstochowianin później wrócił do łask, ale jego rezultaty nie uległy poprawie.

A mówimy tu przecież o zawodniku, który w ubiegłym sezonie wywalczył tytuł młodzieżowego mistrza kraju, dzięki czemu miał zagwarantowane miejsce w tegorocznym Canal+ Online IMP. W lidze z kolei wykręcił średnią biegopunktową na poziomie 1,462 i był pod tym względem w czołówce wśród młodzieżowców. W jego jeździe gołym okiem widać brak pewności siebie, co zapewne spowodowane jest brakiem jazdy i nałożoną przed sezonem presją. Po tak słabym sezonie Świdnicki będzie zmuszony szukać sobie w niższych ligach, gdzie będzie miał większe szanse na odbudowanie.

Jego były kolega z drużyny, Jakub Miśkowiak, także nie bryluje. Nie jest tak źle jak w przypadku Świdnickiego, natomiast do rewelacji również brakuje bardzo dużo. Działacze oraz sztab szkoleniowy Włókniarza z pewnością liczyli z jego strony na więcej. Tymczasem nie wykazuje on nic ponad przeciętność, miewając jedynie pojedyncze przebłyski. Średnia nieco ponad 1,3 punktu na bieg na nikim wrażenia robić nie może. Prezes Michał Świącik zapowiada zmiany i być może Miśkowiak będzie musiał szukać sobie innego klubu, choć mimo słabszych występów, w Ekstralidze raczej znajdzie się dla niego miejsce.

Wiktor Lampart również obecnego sezonu nie zaliczy do udanych, choć ostatnie mecze wskazują na to, że w końcu coś drgnęło. 7 punktów przeciwko Sparcie Wrocław, w tym dwukrotnie na rozkładzie Maciej Janowski – to bardzo pozytywny występ. Rzeszowianin jednak przez większość sezonu, podobnie jak Jakub Miśkowiak, jechał bardzo przeciętnie. Nie tak dawno nastąpił rozłam w jego teamie, bowiem 22-latek pożegnał się z Rafałem Trojanowskim i jego obowiązki przejął Grzegorz Rempała. Być może to właśnie ten ruch przyczynił się do wzrostu formy zawodnika.

Te trzy przypadki łączy jedna rzecz – brak regularnej jazdy. Przez średnią z zeszłego sezonu (wszyscy powyżej 1,462) nie mogą startować oni w rozgrywkach U24 Ekstraligi, więc nie mają zbyt wielu okazji na rozjeżdżanie oraz testowanie sprzętu, a do tego słabe wyniki z pewnością nie pomagają w rozwiązaniu problemu. Wielu ekspertów optuje za zmianą tego punktu regulaminu i być może warto byłoby to rozważyć.