Żużel: Piotr Żyto: Z Apatorem tor był zdecydowanie bardziej po mojemu. Coś ruszyło się w tym zespole (WYWIAD)

Piotr Żyto. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Po niedzielnym pojedynku Marwis.pl Falubazu Zielona Góra z eWinner Apatorem Toruń z pewnością wielu osobom związanym z zielonogórskim żużlem spadł kamień z serca. Żółto-biało-zieloni wygrali 48:42 arcyważne starcie z rywalami w walce o utrzymanie i opuścili ostatnie miejsce tabeli PGE Ekstraligi. Piotr Żyto, trener siedmiokrotnych mistrzów Polski, w wywiadzie z naszym portalem przyznał, że liczył na zdobycie punktu bonusowego, ale zapewnił również, iż nastroje w drużynie znacznie się poprawiły.

 

Pana drużyna wygrywa z Apatorem i po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy dopisuje punkty do ligowej tabeli. Falubaz w końcu łapie oddech w walce o utrzymanie. Jest duża radość po tym spotkaniu?

Na pewno jest pozytywne pobudzenie, ale do radości jeszcze daleko. Nie ukrywam, że mnie interesowała wygrana za trzy, ale tego nie udało się zrobić. Spędziliśmy właściwie trzy dni na torze w celu dopasowania sprzętu. Na treningach wyglądało to świetnie, w meczu nieco gorzej. Dobrze, że są dwa punkty, szkoda, że nie ma bonusa.

Patrząc na to, jak zacięte było to spotkanie można chyba śmiało powiedzieć, że kwestia tego bonusa rozstrzygnęła się w Toruniu. 52 punkty przy kilku dobrze dysponowanych zawodnikach Apatora było bardzo trudno zdobyć…

W Toruniu też bardzo długo dotrzymywaliśmy kroku Apatorowi, bo w tej zasadniczej części meczu naprawdę to się układało w okolicach remisu. Niestety były te feralne wydarzenia z trzynastego biegu. To nam wszystko popsuło w tym dwumeczu. Zawsze mówię, że niedźwiedzia nie można tylko zranić, ale trzeba dobić. Potem jak się obudzi, to jest ciężko i po tamtym meczu dziś faktycznie było bardzo ciężko.

To w takim razie na ile jest Pan zadowolony z tego meczu, bo o tym punkcie bonusowym przed spotkaniem głośno mówiliście?

Tak na 80 procent. Cenne jest dla mnie przede wszystkim to, że coś ruszyło się w zespole. Widzę duży progres u Piotra Protasiewicza. Kapitan zaczął solidnie punktować. Mateusz Tonder dołączył drużyny w rewelacyjnym stylu. Postawa Patryka również cieszy, bo on po dwóch pierwszych wyścigach znalazł ten motocykl, na którym miał jechać i wyglądało to tak, jak powinno. Matej Zagar też zanotował dla nas ważną trójkę, bo wygrał przecież z Jackiem Holderem. Jestem zadowolony z postawy młodzieżowców, bo tam w drugim biegu było 3:3, a tu wygraliśmy 5:1. Widać, że ci chłopcy myślą na torze i naprawdę ich postawa jest budująca.

Właśnie, każdy jakąś cegiełkę dołożył do tego zwycięstwa, ale Matej Zagar ewidentnie odstawał. Wiadomo w czym tkwią jego problemy?

Nie wiem co się z nim dzieje, bo są takie wyścigi jak ten, w którym dziś wygrał, a potem dochodzą zmiany w silnikach i jest strasznie rwana ta punktacja. On też chce, nie można odmówić mu ambicji, bo trenowaliśmy tu trzy dni z rzędu i Matej naprawdę harował. Wczoraj na treningu to wyglądało dobrze, a dzisiaj inaczej. Ten tor mieliśmy teraz powtarzalny, więc nie można mówić, że na treningu było coś innego. On się stara, ale coś nie idzie.

To kolejny mecz, w którym jego wynik pozostawia wiele do życzenia. Jest chociaż jakieś światełko w tunelu na przyszłość?

Myślę, że jest to niedogadywanie się ze sprzętem. Raczej tutaj bym szukał. Matej to zawodnik z Grand Prix, a nie byle kto. Potrafi jechać i jak ma to coś pod siedzeniem to śmiga. Wierzymy, że i u niego to będzie wyglądało coraz lepiej.

Jak Pan wspomniał, ponownie błyszczał Mateusz Tonder. Serce rośnie gdy widzi się tego zawodnika?

Duży wpływ na to wszystko, co się teraz dzieje miały te zawody w Opolu. Mateusz właśnie tam w końcu uwierzył w siebie. Zobaczył, że może wygrywać również z tymi bardzo dobrymi zawodnikami. Teraz to procentuje, bo w lidze radzi sobie fantastycznie z jeszcze trudniejszymi przeciwnikami. Dzisiaj był liderem drużyny przez cztery serie. Nie wyszedł mu wyścig w nominowanych, ale myślę, że takiego zawodnika U24 to każdy chciałby mieć w składzie.

Marwis.pl Falubaz Zielona Góra – eWinner Apator Toruń fot. Jarosław Pabijan

Przed sezonem pojawiało się wiele pytań o to, dlaczego w zespole został właśnie Tonder, a nie Norbert Krakowiak. Teraz chyba jednak można powiedzieć, że ten ruch Falubazowi wyszedł na dobre…

W mojej opinii Mateusz wyglądał dużo lepiej od Norberta w końcówce sezonu. Widziałem u niego to, że idzie w górę. Poza tym, to jest chłopak stąd. Wydaje mi się, że takie rozwiązanie jest o wiele lepsze niż stawianie na zawodnika, który przyjeżdża z innego miasta. Dzisiaj w drużynie było sześciu wychowanków i to o czymś świadczy. Oni tu mieszkają na co dzień i czują ten klub. Oczywiście jest bardziej przykro jak się te mecze przegrywa, ale radość po wygraniu dla swojego zespołu jest nieporównywalnie większa.

Po tym poprzednim meczu wspominał Pan, że zamierzacie szybko zapomnieć o laniu od Betard Sparty Wrocław. Jak będzie teraz? Będzie czas na jakąś analizę meczu czy od razu szykujecie się na starcie w Grudziądzu?

Mecz z Wrocławiem był kubłem zimnej wody. Wtedy nie sprawdziło się to, czego oczekiwali zawodnicy. Miał być twardy tor, beton i to nie wyszło. Teraz tor był zdecydowanie bardziej po mojemu. Oczywiście też były konsultacje z zawodnikami, po treningach uważnie słuchałem ich odczuć, ale ogólnie to teraz przygotowanie nawierzchni było w rękach moich i naszego toromistrza.

Czyli wniosek z tego taki, że lepiej wziąć sprawy w swoje ręce, a nie robić wszystko pod zawodników?

Jak widać czasem trzeba tak zrobić.

Jaki jest plan na te dni przed meczem z Grudziądzem? Ponownie wielogodzinne harowanie na torze?

Teraz plan będzie trochę inny, ze względu na zawody, które są zaplanowane w tygodniu. Są turnieje zaplecza kadry, do tego półfinały indywidualnych mistrzostw Polski, w których pojedzie czterech moich zawodników. Spotkamy się w piątek na treningu i będziemy robić wszystko, żeby było dobrze. Postaramy się przygotować ten tor na trening w takim stylu, w jakim jest tor w Grudziądzu. To na pewno nam się przyda, ale czuję, że przyda nam się też ten duch w drużynie, który teraz się pojawił. Naprawdę jest sporo optymizmu.

Zatem cel minimum w Grudziądzu to bonus, a plan marzeń to triumf i trzy punkty?

Żaden trener nie powie, że jedzie wykonać plan minimum. Zawsze jedzie się po maksymalną pulę i my też tak robimy. Tak się nastawiamy, a jak będzie to zobaczymy.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA