Piotr Protasiewicz. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Marwis.pl Falubaz Zielona Góra przegrał w 10. kolejce z Eltrox Włókniarzem Częstochowa, mimo iż rywali miał „na widelcu”. Przed ostatnim biegiem zielonogórzanie prowadzili 43:41, w 15. wyścigu znakomicie wyszli spod taśmy, jednak pogubili się na wyjściu z pierwszego łuku, dzięki czemu rywale objęli prowadzenie, którego już nie oddali. – Byłem przekonany, że jest poukładane i „pozamykane”, ale nie zrozumieliśmy się i sami siebie zablokowaliśmy – mówił po spotkaniu na antenie nSport+ kapitan Falubazu, Piotr Protasiewicz.

 

– Szkoda, bo było bardzo blisko. Piętnasty wyścig to duże nieporozumienie między mną, a Patrykiem Dudkiem. Jechaliśmy na 5:1 i byłem przekonany, że to jest poukładane i pozamykane – mówiąc żużlowym żargonem. Nie zrozumieliśmy się, przyblokowaliśmy się wzajemnie i chłopacy z Częstochowy to wykorzystali. Szkoda, bo świetnie wyszedłem ze startu, ale później się nie poukładało… Starałem się wyrwać dwa punkty dające nam remis, ale również nie udało się – analizował na gorąco Protasiewicz. – Daliśmy z siebie sto procent i było blisko dwóch punktów. Szkoda, bo odjechaliśmy najlepsze spotkanie w tym sezonie – podkreślił.

Kapitan Marwis.pl Falubazu zwrócił także uwagę, że cały zespół włożył ten mecz dużo serca. – Jestem pod wrażeniem tego, jak pracujemy i jak trenujemy jako cały zespół. Zostawiamy serce na torze i tak trzeba jeździć w PGE Ekstralidze. Wszystkie nasze ostatnie mecze pokazują, że nasze kłopity czy to zdrowotne czy sprzętowe mamy za sobą – powiedział Protasiewicz.

Teraz przez zielonogórzanami dwa trudne wyjazdy – do Lublina i Gorzowa Wlkp. – a później domowe starcie z Unią Leszno. Najprościej ujmując – terminarz nie rozpieszcza Falubazu. – Nie jesteśmy faworytami, ale jak pokazuje dzisiejszy mecz, wszystko jest możliwe. Na wyjazdach nie mamy własnego toru, ale powalczymy. Wierzę, że powalczymy – zaznaczył zawodnik z Zielonej Góry.