Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wychowanek zielonogórskiego Falubazu Mateusz Tonder podpisał kontrakt w Gdańsku, z którym wiążą go dobre wspomnienia. Czy nowy klub, znany tor pozwolą rozwinąć 24-letniemu żużlowcowi skrzydła?

 

Mateusz Tonder urodził się 22 listopada 1999 roku. Jest zielonogórzaninem, choć w dowodzie jako miejsce urodzenia ma wpisaną pobliską miejscowość: Nową Sól. – Tak mama zdecydowała. Po prostu wybrała szpital, w którym się urodziłem – wyjaśnił Mateusz. Jest wychowankiem Falubazu Zielona Góra. Treningi żużlowe rozpoczął mając 15 lat. Licencję zdał jako 17-latek, a rok później – w sezonie 2017 – zadebiutował w meczu ligowym. W 2023 roku jeździł dla łódzkiego Orła. Teraz wybrał Energę Wybrzeże Gdańsk.

Zielona Góra żyje żużlem, ale Mateusz najpierw postawił na piłkę nożną. Na pozycji pomocnika grał w drużynie juniorskiej Lechii Zielona Góra. – Sześć lat trenowałem piłkę nożną, jednak ciągnęło mnie do motoryzacji. Zawsze gdzieś te „dwa kółka” były w pobliżu. Spotykaliśmy się z kolegami i jeździliśmy ile się dało. Jak kupiłem motocykl crossowy sprawa nabrała tempa. Powiedziałem, że zapiszę się do szkółki i tak zrobiłem. Spodobało się i zostałem przy żużlu – wyjaśnił Tonder.

Treningi żużlowe rozpoczął dość późno, w wieku 15 lat. Jego pierwszym trenerem był mistrz świata juniorów, Grzegorz Kłopot. Licencję zdał jako 17-latek, a rok później – w sezonie 2017 – zadebiutował w meczu ligowym. Kariera rozwijała się prawidłowo. W 2022 roku nie był już juniorem, ale mógł startować jako zawodnik U24. Niestety, „parasol ochronny” niewiele pomógł. Mateusz Tonder bardzo mało startował.  – Podpisując kontrakt zapewniano mnie, że będę jedynym zawodnikiem do lat 24. Dlatego zostałem. Następnego dnia dowiedziałem się, że do drużyny dołączy Jan Kvech – powiedział Tonder.

Czary goryczy przelał mecz w Gdańsku, po którym zawodnik napisał w mediach społecznościowych, że „czuje się jak śmieć”. – Czułem się odrzucony. Cały czas byłem na rezerwie. Przebierałem się w kevlar i w 30 stopniach siedziałem w parkingu czekając na swoją szansę. W Gdańsku dobrze spisałem się w pierwszym wyścigu. Drużyna słabo jechała, a mimo to musiałem oglądać to wszystko z parkingu. Starałem się, jeździłem z drużyną, ale ciągle siedziałem na ławie – wyjaśnił Mateusz.

Ówczesny trener Piotr Żyto stracił posadę, ale w przypadku Tondera wiele się nie zmieniło. – Sezon okazał się stracony. Nie tylko dla mnie, ale i dla drużyny, bo nie awansowaliśmy. Przegraliśmy ekstraligę w ostatnim wyścigu. Cieszę się, że po roku drużyna uzyskała upragniony awans – dodał wychowanek Falubazu.

Po nieudanym sezonie zdecydował się na odejście z macierzystego klubu. Wybrał łódzkiego Orła, gdzie szkoleniowcem został znany mu już Marek Cieślak. – Trenera poznałem, gdy zaczynałem przygodę z żużlem. Jeździłem w Falubazie z juniorami. Gdy kontuzji uległ Sebastian Niedźwiedź, Marek Cieślak zapytał, czy pojadę w meczu ligowym. To było dla mnie spore wyróżnienie. I jak pojawił się temat jazdy w Łodzi obecność Marka Cieślaka w Orle była dla mnie dodatkowym argumentem za podpisaniem kontraktu – powiedział.

Mateusz przed rokiem miał propozycję z Gdańska, ale wówczas wybrał ofertę z Łodzi. – Rozmawiałem z kilkoma klubami. Klub z Gdańska był zainteresowany, ale temat zaczął się trochę przeciągać. Odezwał się do mnie Grzesiek Zengota i powiedział, że zadzwonił do niego Marek Cieślak i ma miejsce w drużynie Orła. Zadzwoniłem do trenera, ten skierował mnie do prezesa, bym uzgodnił warunki finansowe. Nie chciałem czekać. Gdyby Wybrzeże podeszło do rozmów konkretnie, pewnie byłbym w Gdańsku.

W nowej drużynie startował regularnie, ale sezon nie był ani dobry dla Mateusza (średnia 1,418), ani dla drużyny, która do końca broniła się przed spadkiem. Mimo to zawodnik brał pod uwagę pozostanie w Łodzi.

– Byłem na rozmowach w Łodzi, w zasadzie byliśmy już dogadani. A potem coś nie zagrało. Nie wiem, może prezes miał zastrzeżenia do minionego sezonu? To nie był dobry rok w naszym wykonaniu. Zespół otarł się o spadek. Może klub potrzebował zmian, by teraz było lepiej – stwierdził Tonder.

W końcu zdecydował się na Gdańsk. – Mam wiele dobrych wspomnień ze stadionu im. Zbigniewa Podleckiego. Zawody młodzieżowe, eliminacje mistrzostw Polski, spotkania ligowe…. Zawsze dobrze się czułem na gdańskim torze. Przed podpisaniem kontraktu sporo rozmawiałem z kolegami z toru. Wszyscy polecali mi jazdę dla Energi Wybrzeże. Mówili, że panuje tu bardzo dobra atmosfera, o czym już zdążyłem się przekonać. Byłem kilka razy w Gdańsku. Mam dobry kontakt z menedżerem, Erykiem Jóźwiakiem i kolegami z drużyny – powiedział wychowanek Falubazu.

Wybrzeże nie było jedyną opcją. – Miałem propozycje z pierwszej i drugiej ligi. Tak naprawdę zawsze chciałem jeździć w Gdańsku. Tor mi pasuje. Fajnie, że w końcu się udało – dodał.

W minionym sezonie jeździł w lidze szwedzkiej. Wielu zawodników podkreśla, że Gdańsk jest korzystnym miejscem szczególnie w kwestii logistyki wyjazdów. – Wiem, że jest prom z Gdyni, ale jeszcze nigdy nie korzystałem z tego rozwiązania. Jeśli spotkanie w Gdańsku będzie w sobotę to pewnie wrócę do domu. W poniedziałek ruszę do Świnoujścia by wieczorem przepłynąć Bałtyk i dotrzeć do Szwecji – wyjaśnił.

Żużel. Czugunow odpowiedział Wardowi. Chodzi o wywiad Putina – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Spadnie Unia, GKM czy Falubaz? Były prezes: Zdecydują detale – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Do Gdańska trafiło trzech zawodników z Łodzi. – Tak wyszło. Szczerze mówiąc nie rozmawiałem o tym z zawodnikami, choć dobrze znam ich mechaników. Miło będzie znów jeździć razem. Razem z Niels Kristianem Iversenem będę ścigał się w tym samym zespole w Szwecji, więc praktycznie nie będziemy się rozstawać. To fajnie, bo ważna jest dobra atmosfera w parkingu. To duży plus – stwierdził.

Przed podpisaniem kontraktu w Gdańsku rozmawiał z innymi zawodnikami. Pytał min. Jakuba Jamroga, z którym startował w Łodzi. Jamróg w Wybrzeżu jeździł dwa lata, ale jego rozstanie z klubem było „szorstkie”. Zawodnik prosił o rozstrzygnięcie sporu Trybunał PZM. – Nie wchodziłem w szczegóły jego rozliczeń, ale Kuba dużo mówił o dobrej atmosferze w Gdańsku. Nie powiedział żadnego złego słowa na klub – powiedział Tonder.

Gdański klub nie miał w ostatnich latach najlepszej pracy, ale nie zniechęciło to zielonogórzanina do podpisania kontraktu. – Rozmawiałem z gdańskimi działaczami i nie dostrzegłem niczego niepokojącego. Uważam, że jeżeli podaliśmy sobie ręce, ja wywiążę się ze swoich zobowiązań, to klub zrobi to samo. Myślę, że nie będzie żadnych niepotrzebnych zgrzytów. Dodatkowo klub pozyskał wsparcie w postaci sponsora tytularnego jakim jest Energa z Grupy Orlen. To też dobrze wróży – stwierdził zawodnik.

Drużyna Energi Wybrzeża nie jest wymieniana w gronie faworytów. Głównymi kandydatami do awansu mają być zespoły Rybnika, Bydgoszczy, Ostrowa i Krosna. – Wierzę, że będzie dobrze. Po prostu jako drużyna musimy dobrze zaprezentować się na torze. Cieszę się, że nikt na nas nie stawia. Co roku słucham różnych rozważań, ale nie pamiętam, by takie spekulacje kiedykolwiek się w pełni sprawdziły. Nie lubię niczego zakładać przed sezonem. Wiadomo, fajnie byłoby być w czwórce, ale teraz nie ma co się zastanawiać. Co ma być, co będzie. Wolę zaczekać do sezonu i na torze zrobić co do mnie należy – powiedział Mateusz.

Ligowy sezon gdańszczanie zaczną na własnym torze. Najpierw zmierzą się z Wilkami z Krosna, potem czeka ich wyjazd do Ostrowa. – Myślę, że dużym plusem jest rozpoczęcie sezonu na własnym torze. Ligę zaczynamy w połowie kwietnia i powinniśmy mieć sporo treningów za sobą. Wierzę, że dobrze rozpoczniemy sezon i tak samo go zakończymy. A kalendarz? Z każdym rywalem trzeba się walczyć i go pokonać – dodał.

Siostra Mateusza, Kaja jest partnerką innego zawodnika, Grzegorza Zengoty. – Grzegorz startował wtedy w Falubazie. Klub organizował imprezę „60 godzin z Falubazem”. Przez trzy dni klub promował spot żużlowy w mieście. Były różne spotkania, prezentacje. Po wszystkim odbyła się impreza, na którą zaprosiłem moją siostrę. Tam się poznali, rozmawiali i „zaiskrzyło” – powiedział Mateusz.

W „żużlowej” rodzinie jest tata Mateusza, który obecnie jest mechanikiem Grześka. Wcześniej pomagał Mateuszowi. – Na początku tata był ze mną, współpracowaliśmy do 2020 roku. Zdarzały się czasem spięcia, różnice zdań, dlatego uznaliśmy, że nie będziemy „zaburzać” rodzinnych relacji. I tak trafił do szwagra… – wyjaśnił Tonder.

Grzegorz Zengota to bardziej doświadczony zawodnik i Mateusz często korzysta z jego rad. – Dla mnie „Zengi” to cyborg. Jak mnie coś boli, to nie jest dzwonię do lekarza, tylko do Zengiego. On ma receptę na każdy ból. Wie co zrobić, gdzie dotknąć, by przestało boleć. Jest bardzo zawzięty i zdeterminowany. Ma charakter sportowca. Dla mnie jest wzorem do naśladowania – powiedział Mateusz.

Mateusz Tonder powoli przygotowuje się do sezonu. – Od czterech lat przygotowuję w klubie pod okiem trenera personalnego. Do tego dokładam sobie rower saunę, basen. Jak są warunki to korzystam z motocykla crossowego. Ostatnio zmieniłem go na quada, który jest mniej wygodny od motocykla i wymaga większej siły w rękach. W grudniu razem z Grześkiem byłem w Madonna di Campiglio we Włoszech, gdzie sporo zjeżdżałem na desce. Praktycznie cały czas coś robię – zapewnił Mateusz.

Bazę sprzętową Mateusz pozostawia w Zielonej Górze. – Jestem w stajni pana Ashleya Hollowaya i na pewno z jego jednostek nadal będę korzystał. Mam też jeden silnik od pana Jacka Rempały, tak więc mam w czym wybierać. W sezonie będę miał drugiego mechanika, tak więc powinno być trochę łatwiej to wszystko ogarnąć – powiedział.

Tonder ma podpisany kontrakt w Szwecji. Chętnie wybrałby się do Anglii, ale ten kierunek jest dla niego problematyczny. – Chętnie podpisałbym kontrakt w lidze brytyjskiej, nawet Grzesiek mnie do tego namawiał. Niestety źle znoszę latanie. Traktuję to jako ostateczność. Raz, dwa razy w roku dam radę, choć potem muszę swoje odchorować. Latanie co tydzień? Nie dałbym rady. Może z wiekiem to przejedzie… – powiedział.

Mateusz Tonder jest zapalonym wędkarzem. Będąc w Gdańsku na prezentacji podpytywał, gdzie można wybrać się na wędkowanie. – Lubię też łowić ryby. Zapaliłem się już jako dzieciak. Pamiętam, moja pierwsza wędka była zrobiona z trzciny. Do tego kawałek żyłki i spławik z patyka. Tak łapałem pierwsze ukleje. Teraz, jak mamy wolną chwilę, to zabieram ponton, Grześka, jadę po mechanika Huberta i razem spędzamy na przykład nockę nad wodą. To znakomita odskocznia od żużla. Gorąco polecam – powiedział Tonder.

TOMASZ ROSOCHACKI