Fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pierwsze półfinałowe spotkanie pomiędzy For Nature Solutions KS Apatorem Toruń a Betard Spartą Wrocław obfitowało w ogromne emocje, a szala zwycięstwa przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Ostatecznie żadna z drużyn nie cieszyła się wygraną w tym meczu. Wynik końcowy oraz postawę swoich podopiecznych, a w szczególności siedemnastoletniego Oskara Rumińskiego, skomentował trener toruńskiej drużyny, Jan Ząbik.

 

– Na pewno jest lekki niedosyt. Żeby wygrywać, trzeba walczyć. Wrocław jest bardzo mocnym zespołem. U nas było parę dziur. Doprowadziliśmy do remisu i uważam, że to jest dla nas sukces. Chciałoby się wygrać, ale przeciwnik nie pozwolił – podsumował trener

Jan Ząbik został zapytany także o dyspozycję Pawła Przedpełskiego. Jak się okazuje, kapitan toruńskiej drużyny wciąż boryka się z kontuzją nadgarstka, którą spowodował upadek w meczu ze Stalą Gorzów.

W półfinałowym spotkaniu niespodziewanie w składzie, na miejscu Mateusza Affelta, pojawił się Oskar Rumiński. Był to jego debiut na Motoarenie, co mogłoby się wydawać ryzykowną decyzją, patrząc na wagę tego spotkania.

– Może pojechać Affelt i nie przywieźć punktów, i może też Rumiński. Zrobi zero, ale już będzie miał więcej doświadczenia, bo będzie jechał już w meczach. Stąd taka decyzja, żeby też mieć wartościowego juniora – skomentował.

Zapytany także o ogólne wrażenie dotyczące występu Oskara Rumińskiego, Jan Ząbik stwierdził, że jest ono pozytywne. Wierzy też, że Oskar jest przyszłościowym zawodnikiem. Jest jednak świadomy, że przed nim wciąż dużo pracy.

Sporo wiary jest w trenerze toruńskiej drużyny także przed meczem rewanżowym, choć to Sparta jest faworytem. W pamięci dalej jest świetny występ Aniołów w Lublinie, gdzie Apatorowi przed tym spotkaniem nie dawano żadnych szans. – Wiara jest cały czas przed rewanżem. Trzeba się dopasować z motocyklami. Wiemy też, jak jechać we Wrocławiu. Tak samo było i w Lublinie. Też byliśmy już skazani na pożarcie, a zawodnicy stanęli na wysokości zadania – podsumował doświadczony szkoleniowiec.