W tle dzisiejszych skandali i kontrowersyjnych zmian barw klubowych, przytaczamy państwu historię legendy leszczyńskiej Unii, a prywatnie człowieka o wielkim sercu. Leigh Adams spędził 15 sezonów z bykiem na piersi, a obecnie siedzi na wózku po tragicznym wypadku w 2011 roku.
Leigh Adams to żywa ikona światowego, a przede wszystkim leszczyńskiego speedwaya. W 2007 roku został Honorowym Obywatelem miasta Leszna, dla którego żużel jest religą. Cechował się on wyśmienitą sylwetką i techniką jazdy, a zarazem był potocznie nazywany dżentelmenem żużlowych torów. W rzeczywistości też za takiego uchodził, a przede wszystkim nie był pazerny na tak pożądane w obecnych czasach pieniądze.
Aktualnie pieniądze stanowią rzecz nadrzędną nad danym słowem. Mimo, że niektórzy zawodnicy są na topie i mają dostęp do najnowszej technologii i różnych nowinek sprzętowych, to są w stanie zrobić wszystko, by zarobić jeszcze parę groszy. Takim zawodnikiem nie był Leigh Adams – indywidualny wicemistrz świata z 2007 roku oraz brązowy medalista cyklu Grand Prix 2005.
Australijczyk trafił do polskiej ligi po transformacji państwa polskiego i otworzenia się rynku na obcokrajowców. Pierwotnie miejsce w składach miała jedna gwiazda oraz drugi zagraniczny zawodnik, określany mianem potencjalnie słabszego. Po łącznie czterech sezonach w Motorze Lublin i rocznym epizodzie w Sparcie Wrocław, dołączył on do będącej w drugiej lidze Unii Leszno. Momentalnie awansował z nią do 1. ligi, czyli wtedy najwyższej klasy rozgrywkowej.
Łącznie w Lesznie spędził 15 sezonów zdobywając 2 tytuły DMP oraz 2 srebrne krążki. Życiowy sezon zaliczył w 2007, kiedy to zdobył złoto z Bykami, srebro w GP oraz wykręcił średnią na poziomie 2,67 punktów na wyścig. Właśnie po nim trafiła do niego najwyższa w karierze oferta z klubu Unibaxu Toruń. Adams przez całą karierę był kuszony większymi pieniędzmi przez inne zespoły, lecz czuł duże przywiązanie do barw klubowych oraz nigdy nie złamał danego słowa działaczom Unii.
– Była taka historia, zdaje się, że po tym, jak zdobyłem indywidualne wicemistrzostwo świata. Toruń zjawił się u mnie z kapitalnym kontraktem. Byłem bardzo blisko, gwarantuję, że niewiele zabrakło, bym złożył podpis na tej umowie. Na koniec jednak odezwało się serce i to ono nakazało mi pozostać w Unii. Darzyłem szacunkiem te dwa wielkie kluby. Poczułem, że to jednak w Lesznie jest moje miejsce, przyjaciele i sponsorzy. Zdecydowanie poszedłem za głosem serca. Niczego nie żałuję – zwierzył się 51-latek w „This is speedway”.
Dziś w tle skandali i różnych tego typu afer związanych z przynależnością klubową można się zastanowić, w którą ze stron zmierza obecny żużel. W niewielkim stopniu do zachowania Australijczyka można przyrównać Janusza Kołodzieja, który również od lat dostaje bardzo ciekawe oferty, jednakże wciąż zaznacza, że dobrze mu w Lesznie, niezależnie od kwot jakie otrzymuje. Kolejnym przykładem może być również Chris Holder, który odszedł tylko i wyłącznie ze względu na swoją sportową formę. Chris spędził 14 lat w Toruniu, a klub zmienił dopiero w tegorocznych rozgrywkach, startując w barwach drużyny z Ostrowa. Ze względu na ich spadek, niedawno związał się umową z Fogo Unią Leszno i to w tym klubie ma zamiar pisać kolejną swoją historię.
CZYTAJ TAKŻE:
Żużel. Piotr Baron: Na tę chwilę mamy spory problem. Domyśliłem się, że Jasona nie będzie
Żużel. A Michelsen zostanie? Urocza scena i prośba kibiców na podsumowaniu Motoru
POLECAMY:
Żużel. Szykują się kolejne zmiany w Zielonej Górze. Falubaz będzie mieć nowego prezesa?
[…] PrevPoprzedniŻużel. On też był kuszony grubymi milionami. „Serce nakazało mi pozostać w … […]
Żużel. Nadzieja na wielki powrót Kołodzieja i głodne zwycięstwa „Lwy”, czyli niedziela w PGE Ekstralidze (ZAPOWIEDŹ)
Żużel. Kolega wywiózł go w płot. „Jak można mnie pomylić z Musielakiem?”
Żużel. Wygrał GP i szybko dzwonił do brata! Jack Holder: Warto było czekać na ten dzień!
Żużel. Holder królem Gorican! Fatalny błąd Zmarzlika w finale
Żużel. Rybniczanie lepsi w hicie kolejki. Kosmiczny Kurtz! (RELACJA)
Żużel. Zacięta końcówka w Poznaniu! Wybrzeże wyrywa remis! (RELACJA)