Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Z okazji 31. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, środowisko żużlowe, jak co roku, zaangażowało się w licytacje żużlowych gadżetów lub wspólnych aktywności z kibicami. Prezes ROW-u Rybnik – Krzysztof Mrozek – wystawił na licytację wspólną kolację ze zwycięzcą. Niestety jak się okazało nie znalazł się żaden chętny. 

 

Jak mówi jedno powiedzenie: „łaska kibica na pstrym koniu jeździ”. Najdobitniej przekonał się o tym w niedzielę prezes pierwszoligowego klubu z Rybnika, Krzysztof Mrozek. Sternik klubu i za to mu wielka chwała, wystawił na licytację kolację ze swoją skromną osobą. Pomysł doskonały. „Wykonanie” jednak już mniej.

Jak się bowiem okazało, pomimo zachęty na stronie rybnickiego klubu, nikt z mieszkańców Rybnika nie miał ochoty na wysłuchanie historii prezesa czy wylanie mu wina na twarz. – W tym roku będziecie mogli wylicytować kolację ze sternikiem naszego klubu, w wybranej przez siebie rybnickiej restauracji, oczywiście na jego koszt. Jeśli więc marzycie o tym, żeby podczas wystawnej kolacji powiedzieć Prezesowi co o nim myślicie, wylać mu w twarz lampkę wina lub po prostu wystawić go do wiatru, zapraszamy do licytacji. Jeśli nie macie takich fantazji, to zapewniamy, że kolacja z Prezesem będzie doskonałą okazją do wysłuchania kilku bardzo ciekawych żużlowych historii z życia Krzysztofa Mrozka – tak brzmiał komunikat.

– Nie było natomiast chętnych na kolację z prezesem żużlowego ROW Rybnik fundowaną przez niego samego – można przeczytać w serwisie Rybnicka.eu.

Nieoficjalnie wiadomo jednak że już po licytacji nabywcą atrakcji przygotowanej przez prezesa została jedna z osób kibicująca śląskiej drużynie. Za kolację zapłaciła 300 złotych.