Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Fogo Unia Leszno słynęła w poprzednich latach z bardzo dobrej formacji młodzieżowej. Od 2021 roku szansę startów otrzymują najmłodsi utalentowani młodzieżowcy Byków. Jednak od tamtego momentu leszczynianie nie mają zbyt wielkiego wsparcia od juniorów, co przekłada się również na wyniki drużyny. Czy ciąży na nich zbyt duża presja? Na ten temat wypowiedział się kapitan Fogo Unii.

 

Leszczyńska szkółka wypuściła w ostatnich kilkudziesięciu latach sporą liczbę uznanych zawodników. To właśnie juniorzy stanowili o sile tego zespołu, którzy byli w stanie wskakiwać w miejsce słabiej dysponowanego seniora. Od 2021 roku tego wsparcia jednak nie ma, co przekłada się na wyniki drużyny. Co w takim razie wpływa na ich słabszą dyspozycję?

– Jest to złożone i zarazem skomplikowane. Generalnie ta presja powinna im pomóc, ale nawet mi, pomimo że nie jestem najmłodszy, to też momentami ta presja mnie paraliżuje. A co ma dopiero powiedzieć taki młody chłopak. Z drugiej strony przy tych niepowodzeniach jest to najgorsze, bo wówczas wszyscy cię cisną i tego im nie zazdroszczę, bo wiem jak łatwo jest się w tym wszystkim zdołować i przebodźcować. Wchodzi wtedy taka nerwowość i w danym momencie nie wiesz nic o torze, nie wiesz nic o motocyklu, a nawet jak się nazywasz – powiedział nam Janusz Kołodziej.

Na dołączenie Damiana Ratajczaka do drużyny wyczekiwano najbardziej. 18-letni zawodnik prezentował się bardzo dobrze na silnikach o pojemności 250cc, a potem w zawodach młodzieżowych na „pięćsetkach”. Sporo mówiło się także o talencie Huberta Jabłońskiego, który w ubiegłym roku zaliczył fantastyczny debiut w Częstochowie. Na dłuższą metę ci zawodnicy nie wykorzystują jednak w pełni swego potencjału.

– Na pewno nam jako drużynie łatwiej byłoby, gdybyśmy mieli jednego juniora, który ma to wszystko poukładane. Wtedy ten cały ciężar zszedłby również na tego jednego juniora, który miałby, że tak powiem taki freestyle. Mógłby więcej zaryzykować i byłby bardziej wyluzowany. Od Damiana wszyscy bardzo dużo oczekują, a też wpadają mu te kontuzje i ja sam po sobie wiem, że później ciężko jest wrócić. Sprzęt się zmienia i wiele rzeczy na to wpływa, a uwierzcie, że nie raz trzeba po prostu usiąść i naprawdę rozbierać to wszystko na czynniki pierwsze. Łącznie ze wszystkim, co się wydarzyło od rana, do tego, co się wydarzyło na torze – tłumaczy kapitan Fogo Unii.

– Czasem jest to mała rzecz, a czasem bardzo poważna. Zazwyczaj jest to zbieg okoliczności. Ktoś pyta czasami, że mu nie idzie i czy mógłbym pomóc mu się dopasować. To jednak nie jest takie proste, bo mamy załóżmy dziesięć elementów, które składają się na to, żeby dajmy na to twój sprzęt lepiej pracował. Gdy masz dwa niepoukładane, to zawsze jesteś w stanie coś z tego wyciągnąć, ale kiedy jest dziesięć niepoukładanych, a tobie się wydaje, że jest wszystko ekstra, to naprawdę jest to długa droga – mówi.

4-krotny indywidualny mistrz Polski z doświadczenia wie, jak to jest przechodzić wahania formy i problemy sprzętowe. – Mi jest może teraz łatwiej mówić, bo przez te wszystkie lata mogłem się tego wszystkiego nauczyć. Mając jednak dwadzieścia lat, to też błądziłem totalnie. Za pstryknięciem palca jednego dnia nagle przestało wszystko iść i ja nie wiedziałem, co mam robić. Wtedy też dochodzi presja, ale głównie ludzie dokładają do tego, ale ty potrzebujesz pomocy i nie wiesz co masz robić. Starasz się, trenujesz dwa razy więcej, a dostajesz ciągle baty. Naprawdę trzeba być mocnym emocjonalnie. Współczuję im, bo naprawdę nie mają lekko – odparł.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Janusz Kołodziej: Zależy nam, żeby jechać w play-off. Chłopaki naprawdę się starają (WYWIAD)

Żużel. Jepsen Jensen chce wrócić jak najszybciej. Kontrolny wyjazd możliwy w tym tygodniu

Żużel. Cieślak bierze swojego starego żołnierza pod broń! Ogłoszenie już w czwartek?