Michał Knapp, fot. materiały prasowe
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już w niedzielę w Tomaszowie Mazowieckim odbędą się indywidualne mistrzostwa Europy w żużlu na lodzie. Jedynym polskim uczestnikiem tego turnieju będzie Michał Knapp. Zawodnik przyznaje, że start w zawodach po wielu latach to dla niego spore wyzwanie i nie stawia sobie konkretnego celu na tę imprezę.

– Nastawienie przed tymi zawodami na pewno jest bojowe. Póki co jesteśmy na etapie ostatnich przygotowań sprzętu. Liczymy, że wszystko pójdzie tak, jak sobie to od wielu miesięcy planujemy – mówi nam Knapp.

Knapp wystartuje w niedzielnych zawodach po raz pierwszy po bardzo długiej przerwie. Jego ostatnim turniejem wciąż pozostają Drużynowe Mistrzostwa Świata w Togliatti z 2013 roku.

– Mówią, że tego się nie zapomina, ale zobaczymy jak będzie. To na pewno też jest wyzwanie, bo treningi treningami, ale zawody to jednak coś zupełnie innego. Bardzo się cieszę na tę rywalizację, przyznam, że szczerze mi tego brakowało. Niedzielnego turnieju nie mogę się doczekać – przyznaje zawodnik.

Warto zaznaczyć, że zawody były już dwukrotnie przekładane. Pierwotnie mistrzostwa Europy miały się odbyć w marcu tego roku. Ze względu na sytuację pandemiczną, organizatorzy turnieju zdecydowali o zmianie daty imprezy. Kolejnym terminem był 5 grudnia. Ostatecznie okazało się, że turniej dojdzie do skutku właśnie 13 grudnia.

– To marcowe przełożenie turnieju raczej korzystnie na mnie nie wpłynęło. Owszem mieliśmy więcej czasu na przygotowania, ale podczas pandemii możliwość zakupu niektórych części mocno się ograniczyła. Dzięki pomocy wielu osób ten sprzęt udało się jednak odpowiednio skompletować. Teraz mamy wszystko dopięte na ostatni guzik i czekamy na zawody – wyjaśnia nasz rozmówca.

Knapp najbardziej ubolewa nad faktem, że w pierwszym starcie po powrocie do żużla na lodzie nie będzie mógł się zaprezentować przed publicznością. Zgodnie z obecnymi wytycznymi, kibice nie mogą uczestniczyć w wydarzeniach sportowych.

– Obiekt w Tomaszowie na pewno robi duże wrażenie. Jeśli chodzi o sam tor, to jest on dość podobny do tego w Sanoku. Są długie proste, więc będzie można się pościgać. Największa szkoda, że naszych zmagań nie zobaczą kibice. Cieszę się jednak, że zawody będą w telewizji. Może w ten sposób przekonamy więcej osób do tego sportu – wierzy Knapp.

Jaki zatem wynik usatysfakcjonuje polskiego zawodnika? – Celów sobie nie stawiamy. Zawsze wychodzę z założenia, że lepiej się pozytywnie zaskoczyć. Nie chcę mówić, że zakończę zawody w górnej ósemce, bo potem nagle się okaże, że jestem ostatni i będzie niemiłe zaskoczenie. Cieszę się, że wracam na tor i liczę, że usatysfakcjonuję kibiców. Chciałbym też, aby ludzie przypomnieli sobie czasy, kiedy startował Grzesiek – kończy bratanek ś.p. Grzegorza Knapp.

ZOBACZ TAKŻE: