Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

H. Skrzydlewska Orzeł Łódź przegrała kolejne spotkanie z rzędu. Tym razem lepszy okazał się ROW Rybnik, który zwyciężył 55:35 na torze w Łodzi. Wśród gospodarzy prócz Jakuba Jamroga brakowało ogniw. Dodatkowo drużyna Marka Cieślaka straciła Tomasza Gapińskiego. Kapitan zespołu złamał nadgarstek w swoim drugim starcie.

 

Początek spotkania pomiędzy H. Skrzydlewską Orłem Łódź i ROW-em Rybnik zwiastował nam bardzo interesujące starcie. Klub z Górnego Śląska zwyciężył pierwsze spotkanie 48:42, więc przyjechał do Łodzi z sześciopunktową zaliczką. Niestety dla gospodarzy już w drugiej gonitwie niezdolny do dalszej jazdy był Jakub Sroka. Młodzieżowiec pechowo uderzył w bandę na prostej przeciwległe, podczas gdy w Pawła Trześniewskiego wjechał Mateusz Dul. Wówczas junior gospodarzy został uderzony również motocykl zawodnika gości.

ROW od trzeciego biegu powiększał swoją przewagę. W biegu siódmym na podwójnym prowadzeniu znajdowali się Jakub Jamróg i Tomasz Gapiński. Za plecami kapitana Orła szalał Patrick Hansen, który spowodował swój i przeciwnika upadek. W konsekwencji został wykluczony z powtórki, a Gapiński okazał się także niezdolny do dalszej jazdy. U „Gapy” stwierdzono złamanie nadgarstka. Mecz zakończył się ostatecznie wynikiem 55:35 dla klubu z Rybnika.

– Ile dzisiaj obcokrajowcy zrobili? Iversen cztery punkty, Lahti prowadził dwa biegi, a przyjeżdżał trzeci. Nie mamy wsparcia, bo obcokrajowcy powinni ciągnąć ten zespół. A dlaczego Lahti nie jedzie? Właściwie to tylko jeden mecz dobrze pojechał z Landshut, a reszta to takie mordowanie. A Iversen troszkę lepiej, ale nie za dużo. Na dodatek „Gapa” złamał rękę w nadgarstku, więc praktycznie już ma sezon z głowy – powiedział po spotkaniu na antenie Canal+ Sport 5 trener łódzkiego Orła, Marek Cieślak.

Przed sezonem drużyna z Łodzi typowana była do roli czarnego konia tegorocznych rozgrywek. To właśnie ta ekipa miała mieć największe szanse na popsucie krwi faworytom 1. Ligi Żużlowej. Od jakiegoś czasu ich wyniki nie są zadowalające, co przy niesamowitym ścisku w tabeli, nie wróży nic dobrego. Były trener kadry narodowej odpowiedział, czy jest jeszcze szansa na poprawę obecnej sytuacji, aby powalczyć o fazę play-off.

– Co tam play-off. Chodzi, żeby nie spaść. Ja tak już uważam od pewnego czasu, bo widzę, że nie jadą. Nie mogę mieć pretensji do Jamroga, bo on nie był tutaj ściągany, aby pełnić pierwszoplanową rolę. Z „Gapą” jechali razem na 5:1, a ten faul Hansena był paskudny i wyeliminował mi zawodnika. Tonder w Zielonce błyszczał, a dzisiaj błyszczał z tyłu. Białej flagi nie wywieszamy – grzmiał po meczu.

Marek Cieślak zabrał głos także w kontekście rezygnacji z funkcji trenera w łódzkim klubie. „Narodowy” jednak nie zamierza na ten moment opuszczać statku. – Zobaczymy. Chyba, że mnie wyrzucą to nie wiem (śmiech) – krótko skomentował.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Teterow znowu biało-czerwone! Bartosz Zmarzlik wygrywa w Niemczech po raz pierwszy! (RELACJA)

Żużel. Kolejny upadek w Łodzi! Niepokojące pierwsze diagnozy odnośnie Gapińskiego