Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

For Nature Solutions Apator Toruń uległ w rewanżowym meczu ćwierćfinałowym PGE Ekstraligi Moje Bermudy Stali Gorzów 39:51. Anioły z pozycji lucky losera awansowały do półfinału, w którym zmierzą się z silną ekipą lubelskich Koziołków.

 

Podopieczni trenera Roberta Sawiny przyjechali na „Jancarza” w pełni zdeterminowani i podrażnieni po niezbyt udanym, choć zwycięskim, pojedynku na własnym owalu. Pomimo, iż od samego początku mecz nie układał się po myśli torunian, to wiara w zwycięstwo trwała do samego końca. – Mecz się kończy po 15. biegu, więc do tego czasu cały czas wierzyliśmy, że wygramy. Jesteśmy sportowcami, ambitnymi ludźmi i każde zawody chcemy pojechać, jak najlepiej – powiedział po zawodach Krzysztof Lewandowski.

Co zdaniem wychowanka Apatora zaważyło na porażce w Gorzowie?

– Gorzów jest silną drużyną. Poza tym zaskoczył nas tor, który zawsze tutaj był przyczepniejszy, a dzisiaj był jednak troszeczkę twardszy. Nie chcę zrzucać jednak na to winy, bo tor jest równy dla wszystkich – mówił młody żużlowiec.

Utalentowany junior z Grodu Kopernika ćwierćfinał w Gorzowie Wielkopolskim zakończył z dorobkiem trzech „oczek” i jak sam przyznał niedosyt pozostał. – Jest niedosyt, bo postawiłem sobie za cel wygrywanie biegów juniorskich, a dzisiaj niestety to się nie udało. Oskar Paluch na swoim torze jest mega talentem. Ogólnie stawiam ten mecz w pozytywnym świetle, bo oprócz tych trzech punktów zgromadziłem dwa bonusy, więc myślę, że mecz w miarę OK. Przywiozłem dwa razy za plecami Patricka Hansena, który jest według mnie doświadczonym zawodnikiem. Tak samo Mateusza Bartkowiaka, który też już jeździ trochę lat na żużlu – zakończył.

Pierwsze starcie półfinałowe już w najbliższy piątek, 2 września na Motoarenie im. Mariana Rosego w Toruniu. Początek rywalizacji o godz. 20:30.