Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Obecnie nie ma chyba zawodnika, który udzielałby się jako korespondent prasowy, przynajmniej w Polsce. O popularności przedwojennego żużla w Anglii niezbicie świadczy fakt, że swego czasu wydawcy największego dziennika – Daily Mirror – zaproponowali rolę felietonisty urodzonemu w Passadenie mistrzowi świata z 1937 roku, Jackowi Milne’owi.

 

O czym pisał w swojej rubryce Jack Milne? – Kulis swojej jazdy na żużlu raczej nie odsłaniał, co jest na swój sposób oczywiste. W swoich felietonach skupiał się na przybliżaniu czytelnikom różnego rodzaju ciekawostek ze świata ówczesnego speedwaya, który z roku na rok w Anglii zyskiwał na swojej popularności – wspominał epizod dziennikarski mistrza świata Ren Freeman.

My pozwoliliśmy sobie zajrzeć do jednego z wydań przedwojennego Daily Mirror, aby sprawdzić, co takiego przybliżał kibicom Jack Milne w swojej rubryce w lipcu 1938 roku, a więc niespełna dwa miesiące przed turniejem finałowym mistrzostw świata na Wembley, w których nie obronił tytułu mistrzowskiego, a musiał zadowolić się drugim miejscem i srebrnym medalem. 

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Bewley, Woryna czy Pludra – kto niespodzianką sezonu? Kto najlepszym zawodnikiem i trenerem? Poznaliśmy nominacje do Szczakieli

– Kasa liczy się dla większości chłopaków, ale są tacy, którzy robią wiele, aby jeździć na żużlu. Jednym z nich jest Fred Bullivant. On wie, że nigdy nie będzie gwiazdą, ale kocha żużel. Najpierw był stajennym u proboszcza w Peterborough, później pomagał na polu podczas żniw. To było w czasie pierwszej wojny światowej. Po wojnie był ogrodnikiem, później murarzem, a na końcu pracował na kolei. Dopiero później pracując jako skaut w Fenland oddał się pasji do sportów motorowych. Startował jako amator do momentu, jak w wypadku ucierpiała jego prawa rzepka. Miał trochę pecha. Pewnego dnia uciekając przed pędzącym koniem wpadł pod samochód. Złamana noga, ręka oraz bark sprawiły, że rekonwalescencja trwała nazbyt długo. To właśnie on wraz Lesem Amonem stwarzał podwaliny speedwaya w Dagenham. Wyobraźcie sobie, że aby próbować swoich sił dla Hammers i udowadniać swoją przydatność, potrafił on przygotowywać silniki na węglu w piwnicy oświetlanej świeczką! – pisał Milne. 

Cordy i Jack Milne

– Z kolei Les Amon miał trudną przerwę po wypadku w Southampton. Szczękę miał połamaną w pięciu miejscach. Trzy rurki były wbite przez gips do jego ust. Jedna, najważniejsza, służyła do palenia, druga do picia, a trzecia była przeznaczona do zupy. Pomimo tego Les powinien być już za trzy cztery tygodnie sprawny i znów bawić publiczność na torze – pisał o innym koledze z toru Milne.

Warto zauważyć, że chęć rywalizacji już ponad siedemdziesiąt lat temu sprawiała, iż zawodnicy niejednokrotnie wyjeżdżali na tor nie będąc w stu procentach zdrowymi.

– Jak już kiedyś wspominałem, wielu z nas często cierpi na torze z powodu bólu z innych zawodów. Potrzebujemy odpoczynku, ale nie zawsze jest na niego czas i startujemy z „połamanymi” nogami. Bluey Wilkinson ma uszkodzoną lewą nogę w kolanie i startuje obecnie mając na lewej nodze zwykły piłkarski but opasany dętka ze zwykłej opony. Podobnie robi Ron Johnson, który od momentu, kiedy palec u nogi wyrwała mu siatka z bandy, też nosi but piłkarski. Na koniec tylko dodam, że już niedługo rozwiąże się sprawa Putta Mossmana. Pomoc dla niego przebiegła dobrze. Putt czeka na pozwolenie z Ministerstwa Pracy – kontynuował w swojej rubryce Milne.

W rubryce mistrza nie brakowało również zabawnych historii, jak ta o zawodach w Edynburgu. 

– Mój brat Cordy i Morian Hansen, jak wiadomo, przegapili start w mistrzostwach Szkocji. Oni po prostu wyjechali z Bristolu pociągiem dzień wcześniej do Yorku, ale jak się okazało to był pociąg do Leeds. W końcu wylądowali w Yorku i złapali pociąg do Edynburga, ale ten z kolei stawał na każdej stacji i był bardzo wolny. Po perypetiach przybyli na stadion, ale musieli z dworca brać jeszcze taksówkę. Jak dojechali na miejsce zawodów, to Wilkinson właśnie wygrywał finał. Obaj podróż zapamiętają na pewno na długo. Podobnie jak Arthur Atkinson, który zamiast jechać na stadion, najpierw pojechał z żoną na rolki, a później nie mógł odnaleźć drogi na stadion. Zgubił się w mieście. Stadion odnalazł  przypadkowo, zauważając tłum ludzi kłębiący się przed wejściem do kas – podsumowywał Milne w swoim prasowym „okienku”.

Jak na dawne czasy, trzeba przyznać, że ciekawostki przytaczane przez Milne’a były ciekawe. Pytanie, czy gwiazdy obecnego speedwaya również chciałyby nieco uchylić rąbka żużlowej tajemnicy. Jak myślicie, który zawodnik powinien mieć swoją rubrykę?

POLECAMY:

Żużel. Takie zasady panowały na trybunach w latach 70. i 80.! Oto „dekalog kulturalnego kibica”