Jason Doyle. fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Indywidualny mistrz świata z 2017 roku, Jason Doyle, będzie jedną z gwiazd brytyjskiej Premiership. Jego drużyna, Ipswich Witches, jest jednym z głównych kandydatów do złota po tym, jak jej szeregi zasilił powracający po 12 latach na Wyspy Emil Sajfutdinow. Australijczyk już nie może doczekać się pierwszego spotkania.

 

Przypomnijmy, że pierwszy mecz brytyjskiej Premiership zaplanowano na czwartek. Ipswich Witches zmierzy się z Peterborough Panthers, więc już na samym początku zmagań mamy hit kolejki. Po jednej stronie barykady staną Doyle i Sajfutdinow, a po drugiej Pedersen z Iversenem. Brytyjscy fani bardzo długo musieli czekać na tak dobrze obsadzony mecz.

– Chcemy to wygrać. Dobry mecz przeciwko Panterom to jest nasz najbliższy cel. To będzie dobra okazja, by wraz z Emilem pokazać Nickiemu i Nielsowi, jak się jeździ w Ipswich. I oczywiście, mam nadzieję, wyjdzie to z dobrym skutkiem dla nas – mówi „Doyley” w rozmowie z mediami klubowymi Ipswich Witches.

35-latek bardzo docenia powrót na Wyspy trzykrotnego mistrza świata. – Świetnie jest mieć Nickiego z powrotem w Premiership. Na ten moment mamy w lidze około sześciu zawodników z top 20 na świecie. Dla fanów musi być to wspaniałe uczucie, po tylu latach posuchy – tłumaczy.

Drużyna z Ipswich na papierze jest bardzo silna. Doyle zaznacza jednak, że na ten moment celem jest poprawa lokaty sprzed roku. – Sezon jest długi, więc musimy na początku jeździć „z głową” – zawsze będę to powtarzał. Tu nie chodzi o to, żeby od razu wygrywać wszystko jak leci, choć oczywiście jest to przyjemne. W ubiegłym sezonie byliśmy na szczycie tabeli jakieś 90% czasu, a nawet nie dotarliśmy do finału. Nie tego chcemy w tym roku – przyznaje.

Nowy nabytek Cellfast Wilków Krosno chciałby w tegorocznym sezonie poprawić wyniki w cyklu Grand Prix. – Poprzedni sezon był dla mnie okropny. Byłem w martwym punkcie – kompletnie nic mi nie wychodziło. Turnieje Grand Prix były trudne, bo jadąc na nie wiedziałem, że brakuje mi prędkości, by rywalizować z chłopakami. Było to bardzo frustrujące. W zimie poczyniłem jednak ogromne zmiany i jestem z tego zadowolony. Mam nadzieję, że przyniesie to odpowiednie skutki – podsumowuje żużlowiec.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Jakub Kępa: Mam nadzieję, że dzięki tej współpracy będziemy w stanie pobijać kolejne rekordy

Żużel. Mateusz Tudzież: Walczymy z Rzeszowem o najwyższe cele. Zdrowa rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła