Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jakub Jamróg w nadchodzących rozgrywkach ponownie ma być krajowym liderem Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Zawodnik przygotowuje się do sezonu i liczy, że ten rok będzie dla niego jeszcze lepszy niż poprzedni. W drugiej części rozmowy z naszym portalem zawodnik mówi m.in. o tym, co zdecydowało, że został w Wybrzeżu i opowiada jak lubi spędzać czas w Gdańsku.

TU PRZECZYTACIE PIERWSZĄ CZĘŚĆ WYWIADU Z JAKUBEM JAMROGIEM

Przed rokiem zdecydowałeś się na Wybrzeże. Z perspektywy czasu to był dobry wybór?

Gdyby nie był to dobry wybór, to dzisiaj rozmawialibyśmy o innym klubie. Nikt mnie nie zmuszał, nie zostałem przywiązany. Nie straszono mnie karami. Nie będę ukrywał, że po sezonie zgłosiło się do mnie wiele klubów. Cieszę się, że moja postawa została dostrzeżona. Zdecydowałem się jednak zostać w Gdańsku.

Nie brałeś pod uwagę zmiany barw klubowych?

Nie lubię targowania, przeciągania spraw, niedomówień, czekania nie wiadomo na co. W Gdańsku szybko dogadaliśmy się. Jest tu zaległe zadanie do wykonania. Poza tym nawiązałem współpracę z gronem fajnych sponsorów. Pomagają mi firmy Kolanko Transport, Percuro, Instal-Klima i Petendo.  Trochę głupio byłoby po jednym sezonie pozostawić. Oczywiście mam grono stałych sponsorów z Tarnowa, jak Bud-Pol, Pepegi, Arkan i jeszcze wielu innych, którzy wspierają mnie od lat i to bez znaczenia, jaki klub reprezentuję. To są bardzo cenne kontakty i zależy mi bardzo, by nasza współpraca układała się jak najlepiej. Oni wspierają moją pasję, pomagają mi być coraz lepszym. Mam ambicję nadal się rozwijać, jeździć skuteczniej. Gdański klub też liczy na dobry wynik. To dobrze rokuje na wspólną przyszłość.

Przed Wybrzeżem jeździłeś dla Wrocławia i Lublina. Punktowałeś dla drużyn, które spotkały się w finale. Nie było ci żal, że nie było cię w składzie żadnej z ekip i finał musiałeś oglądać w telewizji?

Oczywiście, że tak. Jak każdy sportowiec chciałbym walczyć o najwyższe cele. Czuję sportową złość, że tak to się potoczyło, a nie inaczej. Schodząc poziom niżej – na pewno jest żal. Mam swoje przemyślenia i plany. Wiem, że muszę wylać solidniejsze fundamenty, by z powodzeniem jeździć w ekstralidze. Bardzo chętnie w barwach gdańskiego klubu.

W Gdańsku nie było wyniku. Analizowałeś sezon? Czego zabrakło? Co trzeba zmienić?

Nie ma co wracać do tego tematu. Rozmawialiśmy w klubie po sezonie z Erykiem Jóźwiakiem, z kierownictwem. Ustaliliśmy plan działania i nie myślimy już o tym co było, lecz skupiamy się na nowym sezonie.

Wszyscy wskazują Zieloną Górę i Bydgoszcz jako faworytów. Na co stać będzie Wybrzeże?

W minionym sezonie roku w finale miał być Rybnik z Gdańskiem. Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta… Ostrów pokazał, że można awansować. Nikt na nich nie liczył, a pojechali dobrze i zrobili wynik. Oczywiście ekipy z Bydgoszczy czy Zielonej Góry na papierze wyglądają solidnie. Ale co z tego? Mamy się skulić i prosić, by nas mocno nie zlali? Jak trafimy z formą i sprzętem to będzie dobrze. Musimy skupić się na sobie, a nie na innych. Jestem dobrej myśli. Po sezonie okaże się, jak daleko zajedziemy.

Rozpocząłeś już przygotowania do nowego sezonu? Masz jakiś sprawdzony system? 

Przygotowania zacząłem praktycznie po zakończeniu minionego sezonu. Szybko podpisałem kontakt, dlatego w spokoju mogłem myśleć o kolejnym. Okres pozastartowy wykorzystuję na dopięcie spraw sponsorskich, przygotowanie sprzętu i jego zaplecza. Właśnie jadę odebrać zamówione części do motocykli. Mam też przygotowane kaski do malowania i samochód do przerobienia. Musiałem go zmienić, teraz przygotowuję go tak, by nie zawiódł mnie w ciągu sezonu, bo wtedy nie ma czasu na załatwianie takich spraw.

Do sezonu przygotowujesz się indywidualnie?

Treningi ogólnorozwojowe mam na miejscu w Tarnowie. Zacząłem na początku grudnia. Od pięciu lat do sezonu przygotowuje mnie Bartosz Mucha. Poza tym spotykam się z grupą tarnowskich żużlowców w klubie sztuk walki Legion w Tarnowie. Trenujemy razem z Ernestem Kozą, Januszem Kołodziejem, Patrykiem Rolnickim, Przemkiem Koniecznym i Piotrem Pióro. Czasem dołączy ktoś jeszcze z Tarnowa. Stanowimy fajną, zgraną „żużlową” ekipę. Pomagamy sobie, wzajemnie się mobilizujemy. Realizujemy urozmaicone, ale przydatne później na torze ćwiczenia. Doskonale się to sprawdza w ciągu sezonu.

Zmieniasz coś w swoim teamie, warsztacie? 

Każdego roku staramy się ulepszyć sprzęt, wprowadzić jakieś nowinki. Tu nie ma mowy o jakiejś stagnacji. Z uwagi na liczne starty zdecydowałem się powiększyć team. Do Michała Nowińskiego dołączy drugi mechanik.

Mówiłeś, że lubisz Gdańsk. Jeżdżąc w Gdańsku poznałeś go lepiej? 

Tak, ruszyłem samochodem i rowerem bardziej w prawo, w kierunku Mierzei Wiślanej. Dojechałem pod granicę z Rosją. Dalej mi mało… Powiększyłem swój team, obowiązków trochę odejdzie, więc myślę, że nadal będę poznawał gdańskie Wybrzeże.

Masz ulubione miejsca do wypoczynku?

Dla mnie i Klaudii kultowe pozostają Stogi.

To chyba ulubione miejsce dla żużlowców, którzy po zawodach chętnie wybierają właśnie tę plażę…

Tak, bo jest najbliżej… Lubimy też Hel. W tym sezonie dotarłem tam ze stadionu… rowerem. To sto kilometrów w jedną stronę, ale długie wypady rowerowe mi nie straszne.

Niezwykle ważna dla ciebie jest rodzina. Jej zdjęcie można dostrzec na twoim kombinezonie. Po zawodach można cię spotkać z żoną i dziećmi. Nie stresuje cię ich obecność na trybunach?

Rodzina zawsze mnie motywuje. Z Klaudią znamy się jeszcze z czasów, gdy nie jeździłem na żużlu. Jak tylko mogła, zawsze była obecna. Starszy syn, Wiktor pierwszy raz był na meczu, gdy miał ledwie trzy miesiące. Teraz ma już prawie pięć lat, rozmawiam z nim dużo. Podczas ostatniego memoriału Krystiana Rempały całe zawody spędził w parkingu. To dla nas naturalne środowisko. Cieszę się ogromnie, gdy żona, dzieci mogą być na moich zawodach.

O czym marzą twoje dzieci? Chcą zostać strażakami czy myślą o karierze na żużlu?

Patrzą na to co robię… Nie da się tego ukryć. Patrzą, naśladują… Wiktor ma już jakiś motorek i bawi się. Maksymilian też zaczyna go naśladować. To naturalne, że dzieciaki patrzą na swoich rodziców.

Nie będziesz miał nic przeciw, jeśli zdecydują się na uprawianie żużla?

Jeśli będą miały ochotę, pasję, będą chciały to robić – to oczywiście będę ich wspierał w tym pomyśle.

Zaczął się kolejny rok. Czego życzą sobie strażacy?

Szczerze mówiąc – nie wiem.

A zatem na jakie życzenia czeka każdy żużlowiec? Co jest dla ciebie najważniejsze?

Zdrowie, to dla nas wszystkich najważniejsze.

A czego byś życzył kolegom z toru, kibicom?

Wszystkim życzę, byśmy kończyli każdy sezon w zdrowiu, bez kontuzji, zadowoleni z wyników i emocji, jakich dostarczyliśmy w sezonie.

Rozmawiał TOMASZ ROSOCHACKI