Szwecja była szczęśliwa dla Zmarzlika
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W latach 70. ubiegłego wieku żużel był w Anglii niemal tak popularny jak wrestling. Nic zatem dziwnego, że w 1978 roku snuto wizje na temat tego, jak speedway będzie wyglądał za 40 lat. 

 

Nie kto inny, jak słynny żużlowy komentator i dziennikarz w swojej książce z 1978 roku „zabawił” się proroka i opisał, jak jego zdaniem będzie wyglądał żużel na świecie w 2028 roku. Poczytajcie sami i porównajcie do tego, co mamy na żużlowych torach dzisiaj. 

– Ekspansja żużla: nowe narodowości na międzynarodowej arenie speedwaya. W finałach światowych pojawią się zawodnicy z Afryki, Arabii i oczywiście Japonii
– Standardowe motocykle żużlowe. Przy klasyfikacji zawodników znaczenie będzie miała również ich waga
– Standardowe tory żużlowe. Wszystkie będą miały jedną długość i będą znajdowały się w halach.
– Ogólnoświatowe transmisje telewizyjne. W ciągu najbliższych pięciu lat transmisje zawodów ze Stanów Zjednoczonych oraz Australii. 

– Światowa liga żużlowa składająca się z kilku dywizji
– Lepsza opieka medyczna
– Dopuszczenie do uprawiania żużla kobiet, które mogą konkurować z mężczyznami (w ciągu najbliższych 20 lat)
– Minimalny wiek zawodnika będzie wynosił dwanaście lat
– Komputerowe podnoszenie maszyny startowej
Ogólnokrajowe ligi juniorskie chłopców oraz dziewcząt
– Puchar Świata na żużlu rozgrywany podobnie jak piłkarski mundial co cztery lata
– Wprowadzenie biegów maratońskich na dystansie większym aniżeli 50 okrążeń
– Żużel będzie uznany za sport olimpijski
– Cicha praca motocykla możliwa dzięki nowym tłumikom
– Państwa z Europy Wschodniej nie będą miały dużego znaczenia pod kątem sportowym
– Opony o dużej żywotności 

Ile z proroctw angielskiego dziennikarza się sprawdziło? Porównajcie sami. Niemożliwe do spełnienia fantazje? Być może. Jednak gdyby ktoś w 1928 roku powiedział, że w 1978 będzie na żużlu 130 tysięcy widzów, a zawodnicy będą zarabiali po 100 tysięcy funtów, to też nikt by nie uwierzył – komentował swój artykuł Dave Lanning.