Jack Holder rewelacyjnie wszedł w tegoroczny sezon cyklu Grand Prix. Australijczyk na ten moment znajduje się na trzecim miejscu klasyfikacji generalnej, tracąc zaledwie 8 punktów do prowadzącego Bartosza Zmarzlika. 27-latek przyznaje, że kluczem do jego dobrej dyspozycji była zmiana barw klubowych w polskiej lidze.
W inauguracyjnej rundzie Grand Prix w Gorican, Jack Holder dosłownie otarł się o półfinał. Następne dwie rundy w jego wykonaniu były już rewelacyjne – obie zakończył na podium. Na Stadionie Narodowym w Warszawie zajął drugie miejsce, natomiast na czeskiej Markecie był trzeci.
– Bardzo ciężko pracuję. Na ten moment jestem bardzo zadowolony, bo wszystko sprawuje się tak, jakbym sobie tego życzył. Teraz trzeba spróbować utrzymać taką dyspozycję. W żużlu gdy wszystko działa jak należy, idzie dobrze. Mam w tym momencie dużą pewność siebie i wszędzie punktuję na dobrym poziomie. Ponadto, co ważne, omijają mnie póki co problemy zdrowotne – powiedział „Kangur” w rozmowie z FIM Speedway.
Po kilku latach jazdy w toruńskim Apatorze, Jack Holder zmienił barwy klubowe i przeniósł się do aktualnych mistrzów Polski, Platinum Motoru Lublin. Jak widać, zmiana ta „ożywiła” 27-latka.
– W zeszłym sezonie ani razu nie udało mi się dostać do finału. To było bardzo dołujące, ponieważ rywalizowałem z tymi chłopakami w różnych ligach i byłem w stanie ich pokonywać. Gdy jednak przyszło ścigać się w Grand Prix, ci sami żużlowcy mieli nade mną przewagę. W przerwie zimowej zmieniłem klub w Polsce i odbiło się to na mojej dyspozycji. Moi mechanicy ciężko pracują, a ja dobrze wykonuję swoją robotę. Na ten moment wszystko idzie bardzo dobrze – przyznał.
Czołówkę klasyfikacji generalnej cyklu obsadzili zawodnicy lubelskiego Motoru. Prowadzi Bartosz Zmarzlik, natomiast depczą mu po piętach Lindgren z Holderem. – Z pewnością to, że jeździmy razem w jednym zespole jest czymś dobrym. Oni są już w tym cyklu od wielu, wielu lat. Gdy Freddie rywalizował w Grand Prix, ja tak naprawdę jeszcze nie myślałem na poważnie o żużlu. Oczywiście wymieniamy się uwagami i sugestiami, natomiast każdy z nas ma inne silniki i ustawienia. Rzecz jasna podczas Grand Prix zbyt dużo ze sobą nie rozmawiamy. Każdy musi liczyć na siebie – tłumaczył „Jackie”.
Australijczyk może w końcu nawiązać do sukcesów, które w batalii o tytuł mistrzowski święcił jego brat, Chris. 35-latek bacznie obserwuje poczynania Jacka. – Chris tak naprawdę „jeździ” razem ze mną. Zresztą tak jak cała rodzina – moja dziewczyna Jessica czy najstarszy brat James. Oni widzą, ile pracy w to wkładam i fajnie, że przekłada się to na wyniki. Moim celem jest dojście do półfinału w każdej rundzie i zobaczymy, co dalej. Mam nadzieję, że sezon zakończę w czołówce – podsumował.
W sobotni wieczór Jack Holder będzie miał szansę na kolejny udany występ. Żużlowcy tym razem udadzą się do niemieckiego Teterow. W zeszłym sezonie Australijczyk wjechał tam do półfinału, lecz ostatecznie zakończył turniej na ósmym miejscu. Przy obecnej formie śmiało można stwierdzić, że 27-latek będzie jednym z faworytów do końcowego triumfu.
Żużel. Sobotnie eliminacje SEC: Wszyscy Polacy z awansem!
Żużel. Miał wszystko, by stać się wielkim. Dziś kończy 32 lata
Żużel. Gorąco we Wrocławiu! „Nie ma świętych krów”
Żużel. Świetna atmosfera przed derbami. Prezesi obu klubów… zagrali w golfa!
Żużel. Lebiediew nie szuka wymówek. Zdradził, nad czym musi popracować
Żużel. Łaguta jak kapitan. Mocno wspiera Woffindena w kryzysie!