fot. Instagram Macieja Janowskiego
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W środę do Wrocławia dotarł czterokrotny mistrz świata, Greg Hancock. Amerykanin do Polski przyleciał samolotem, wylądował w Warszawie, a do stolicy Dolnego Śląska Amerykanin przybył… nietypowo, bo helikopterem. Wszystko dzięki firmie Wekter Helicopters. I właśnie z udziałowcem firmy, Robertem Drząszczem, rozmawiamy o normalnym oraz żużlowym lataniu helikopterem. 

Panie Robercie, jesteście od tego roku widoczni w sporcie żużlowym. Skąd decyzja na zaangażowanie się w żużel?

Odpowiem najprościej, że oczywiście jesteśmy sympatykami tego sportu. Ja żużlem zacząłem się interesować dzięki partnerce, która pochodzi z Częstochowy. Wiadomo, jak żużel jest tam popularny. Ja przez lata jeździłem na żużel do Zielonej Góry. Mamy zatem w domu dwa kluby, a biznesowe „serce” włączyliśmy od tego sezonu w Unię Leszno. Oczywiście cały żużel darzymy dużą sympatią. Unię wybraliśmy z tego względu, że najbardziej prawdopodobnie – ze względu na ostatnie lata – jest w stanie zapewnić długi sezon, jeśli chodzi o widoczność naszej marki (śmiech). Indywidualnie sympatyzuję z Patrykiem Dudkiem oraz Maciejem Janowskim.

Z tego co wiem, z tym drugim zawodnikiem będziecie również współpracowali indywidualnie.

Tak. Maciej to bardzo fajny człowiek oraz zawodnik. Jako sportowiec może być brany za przykład. Od tego sezonu jesteśmy jednym z partnerów Macieja Janowskiego i bardzo się z tego cieszymy. 

Powiem żartobliwie, no i za Waszą sprawą Hancock wylądował.

(Śmiech) Tak, w środę go dostarczyliśmy do Wrocławia. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Były mistrz świata był bardzo zadowolony. Takich akcji, jak ta dzisiejsza będzie z pewnością więcej. Infrastruktura, jaką dysponuje Maciej, pozwoliła nam zabrać go praktycznie spod domu, co zresztą pokazał w swoich mediach społecznościowych. 

Co się kryje za stwierdzeniem „będzie więcej”?

Z Maćkiem się bardzo dobrze rozumiemy. Na pewno tam, gdzie będzie potrzeba, Maciek doleci z nami na zawody helikopterem. Szczególnie może być to przydatne podczas Grand Prix i następujących po nich zawodach ligowych. 

Pytanie od laika – ile trwał lot z Warszawy do Wrocławia?

Lecieliśmy około jednej godziny i czterdziestu minut. Wysokość przelotowa 500-600 metrów. 

Latał z Wam również Jason Doyle?

Tak, byliśmy na prezentacji kevlaru w Lesznie. Przy okazji tego wydarzenia wzięliśmy na mały przelot Jasona Doyle’a.

 

Latanie helikopterem kojarzy się z usługą dla bardzo zamożnych osób.

Taki jest faktycznie stereotyp. Powiem Panu jednak tyle, że my chcemy odchodzić od tej opinii. Oczywiście latamy biznesowo z klientami, ale chcemy, aby usługa ta stawała się coraz bardziej dostępna. Naprawdę nie trzeba mieć „grubego” portfela, aby taką przyjemność sobie sprawić. Usługę świadczymy od klienta z „ulicy” po klienta biznesowego. Docelowo chcemy obsługiwać też „klasę średnią”. Pragniemy pokazać, że helikopterem można szybko dolecieć praktycznie w każdy zakątek Polski.

Czyli możemy się spodziewać dwóch faktów. Wekter Helicopters zadba w tym sezonie, aby paru zawodników nie zmęczyło się dojazdami na mecze, a same loty powinny zyskiwać wśród społeczeństwa na popularności…

Mam nadzieję, że uda nam się powoli przełamywać stereotyp o drogim lataniu. Oczywiście do tego potrzeba czasu. Jako współudziałowiec zapewnić mogę jedno. Każdy nasz klient – i nie tylko ten z żużlowego światka – zawsze z nami doleci bezpiecznie i co ważne na czas. 

Dziękuje bardzo za rozmowę.

Dziękuje również. Pozdrawiamy wszystkich kibiców.