Francis Gusts. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W piątkowe popołudnie Francis Gusts zaliczył kolejny dobry mecz w polskich rozgrywkach. Jego Optibet Lokomotiv Daugavpils wprawdzie przegrał z Trans MF Landshut Devils, ale utalentowany Łotysz wygrał trzy gonitwy i był drugim najskuteczniejszym żużlowcem w zespole. Po zawodach 18-latek żałował, że jego ekipa nie wywiozła żadnych oczek z Bawarii i przyznał, że interesują się nim inne kluby.

 

Wywalczyłeś dziewięć punktów w starciu z drużyną z Landshut. Jest u Ciebie satysfakcja po takim występie czy może liczyłeś na jeszcze więcej?

Oczywiście, że nie jestem zadowolony, bo moim celem jest zdobywanie powyżej dziesięciu punktów w każdym meczu. 12 czy 11 punktów byłoby dla mnie satysfakcjonujące, a tego nie udało się zrobić. Chciałem też, żeby nasza drużyna zwyciężyła, a nie wywozimy stąd żadnych punktów. Mieliśmy dziś trochę problemów i niespodziewanych sytuacji. W ósmym wyścigu zepsuł się motocykl Daniła Kołodinskiego. Musiałem go szybko zastąpić, a nie byłem wtedy gotowy do wyjazdu na tor. Mieliśmy dziś dużo pecha.

Rozpoczęliście mecz bardzo dobrze, bo po siedmiu biegach prowadziliście 26:16. Co się stało potem, że w meczu zdobyliście jeszcze tylko 12 punktów.

Może ten wynik nieco nas rozluźnił? Trudno powiedzieć. Na pewno zawodnicy gospodarzy zrobili dobre zmiany w sprzęcie. Każdy w parku maszyn robił zmiany, ale nasze nie przyniosły takiego efektu, jakiego się spodziewaliśmy. Do tego przyszła jeszcze ta feralna sytuacja z czternastego wyścigu. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Ja starałem się dać z siebie wszystko, ale wyszło tak, jak wyszło.

Jak to spotkanie wyglądało pod kątem sprzętowym. Po tym pierwszym słabym biegu zrobiłeś sporo zmian? Chwilę później pewnie dojechałeś do mety na pierwszym miejscu.

Tych zmian nie było jakoś bardzo dużo. W tym pierwszym biegu startowałem z czwartego pola, a ono nie było najlepsze. Do tego ja nie jestem startowcem, wolę ścigać się na trasie. Wystartowałem więc bardzo słabo i bardzo szybko miałem sporą stratę do rywali. Potem ten tor się zmieniał, z czasem z każdego pola można było fajnie wyskoczyć.

Po tym meczu wciąż macie 12 punktów w tabeli i zajmujecie 3. miejsce w tabeli. Jak oceniasz Waszą sytuację w kontekście walki o fazę play-off?

Myślę, że nasza pozycja wciąż jest całkiem niezła. Od początku mówimy, że naszym celem jest powrót do eWinner 1. Ligi, bo takie jest po prostu marzenie naszego zespołu. Zrobimy co w naszej mocy, aby ten plan zrealizować.

Francis Gusts to nadzieja łotewskiego żużla. fot. Jarosław Pabijan

Już niebawem czeka Cię seria bardzo istotnych zmagań indywidualnych. 7 sierpnia weźmiesz udział w finale indywidualnych mistrzostw Europy juniorów do lat 19. Z  jakimi nadziejami podchodzisz do tego turnieju?

Moim celem jest wygrać. Zawody są właściwie w moim domu, więc chcę pokazać się jak najlepiej i stanąć na najwyższym stopniu podium. Zobaczymy jak to się potoczy, bo taki turniej zawsze trudno jest przewidzieć. Stawka jest dość wyrównana, ale wciąż są to zmagania juniorskie. Część z nas ma większe doświadczenie, jednak nie znaczy to, że ktoś w tym turnieju nie zaskoczy.

Których zawodników upatrujesz jako największych konkurentów do zwycięstwa?

Myślę, że jest kilku takich zawodników. Mocny na pewno będzie Mateusz Cierniak, namieszać może Norick Bloedorn, z którym ścigałem się tutaj w Landshut. On też lubi twarde tory i może być bardzo groźny. W Daugavpils zdobył w tym roku 12 punktów i to potwierdza, że w Rydze ma szanse osiągnąć dobry wynik.

Dopytam Cię jeszcze o Twoją przyszłość. Zostaniesz w Lokomotivie jeśli nie uda Wam się awansować do eWinner 1. Ligi? Masz już propozycje przejścia do innych klubów?

Mam teraz propozycje z innych klubów i być może mógłbym przejść do innego klubu, ale nic nie jest pewne w stu procentach. Skupiam się na tym sezonie, aby pomóc mojej drużynie w awansie do eWinner 1. ligi.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA