Emil Sajfutdinow. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Emil Sajfutdinow bardzo dobrze rozpoczął tegoroczny cykl Grand Prix. Żużlowiec Fogo Unii Leszno ma po dwóch turniejach 32 oczka na swoim koncie i traci sześć punktów do liderującego Macieja Janowskiego. Przed turniejami we Wrocławiu zawodnik z Saławatu liczy na kolejne dobre występy i przyznaje, że jest zadowolony z tego, co udało mu się osiągnąć w Pradze.

 

Pierwsza połowa sezonu nie była zbyt udana dla Sajfutdinowa. Rosjanin nie jest już taką maszyną do zdobywania punktów jak w poprzednich trzech latach. W Fogo Unii Leszno lepszą średnią biegową od niego mają Janusz Kołodziej i Jason Doyle.

– Na początku sezonu miałem naprawdę duży problem. Nigdy się jednak nie poddaję. Ja i mój zespół ciężko pracujemy. Mieliśmy wiele problemów i stresów, trzeba było znaleźć silniki i ustawienia, które naprawdę mi odpowiadają – mówi Sajfutdinow w rozmowie z oficjalną stroną cyklu Grand Prix.

Punktem zwrotnym dla 31-latka w tym sezonie mogą być udane zawody w stolicy Czech. Podopieczny Piotra Barona dwa razy był blisko zwycięstwa w turniejach, jednak ostatecznie zakończył poszczególne rundy na 2. i 4. miejscu.

– Bardzo się cieszę z tego, jak spisałem się w Pradze. Podobało mi się to, jak się ścigałem. Czułem się dobrze i teraz będę naciskał. Jestem naprawdę zadowolony z moich punktów. Oczywiście mogło być lepiej, bo dostałem się do dwóch finałów i prowadziłem przez kilka okrążeń. W piątek Magic mnie wyprzedził, ale nadal byłem szczęśliwy – komentuje zawodnik Byków.

– Byłem trochę zły w niedzielę. Prowadziłem, ale wszyscy mnie wyprzedzali, bo miałem spory problem z szybkością. Po starcie brakowało mi prędkości. W każdym razie myślę, że idziemy właściwą drogą. Po prostu staram się skupić na robieniu lepszych wyników. Oczywiście ważne jest, aby dostać się do finałów. Nawet czwarte miejsce daje dobre punkty – dodaje.

Szczególnie nietypowa dla żużlowców była 2. runda cyklu. Ze względu na opady deszczu, w sobotę udało się odjechać tylko 11 wyścigów i zawody zostały przełożone na niedzielę. Jak w tej sytuacji czuł się Sajfutdinow?

– Naprawdę trudno jest być gotowym z ciałem, zespołem i motocyklami. To trudne, nawet przy dobrej pogodzie, jaką mieliśmy w niedzielne popołudnie. Normalne Grand Prix zaczyna się o 19:00 wieczorem i pogoda jest inna – później jest chłodniej – tłumaczy Rosjanin. – W niedzielę mieliśmy inną sytuację. Na początku było zimno, ale potem zrobiło się ciepło. Musieliśmy skoncentrować się na naszych ustawieniach, a po każdym biegu mieliśmy dużo pracy do wykonania – podsumowuje.

Przypomnijmy, że turnieje we Wrocławiu odbędą się w piątek i sobotę. W zeszłym roku rundy w stolicy Dolnego Śląska padły łupem zwycięzców z Pragi. Pierwszego dnia najlepszy był Artiom Łaguta, a drugiego Maciej Janowski.