Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W czwartkowy wieczór rozpoczęliśmy finałowe zmagania w Canal+Online Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Zawody na torze w Rzeszowie stały na niezłym poziomie, a szczególnie interesujące były wyścigi w drugiej części turnieju. Co ciekawe, dużo nie brakowało, a zmagania w stolicy Podkarpacia w ogóle nie doszłyby do skutku.

 

Wszystko oczywiście przez niekorzystne warunki atmosferyczne w dniach poprzedzających zmagania przy Hetmańskiej. Zarówno we wtorek, jak i w środę w Rzeszowie wystąpiły intensywne opady deszczu. To nie ułatwiało pracy osobom odpowiedzialnym za przygotowanie nawierzchni.

– W pewnym momencie przygotowanie tego toru było prawie niewykonalne. Można to nazwać Mission Impossible. Zajmowaliśmy się tym torem od wtorku, od godz. 10. Pierwszy opad miał być o godz. 16. Nie zdążyliśmy toru jeszcze dobrze zamknąć i o 14 była ulewa. Cały tor mieliśmy zalany. Walczyliśmy z pogodą. Czekaliśmy na okna pogodowe. Gdy spadały pierwsze krople, to zjeżdżaliśmy. Nie było to łatwe zadanie – mówi nam Zbigniew Fiałkowski, przewodniczący jury czwartkowych zawodów.

Na szczęście znacznie lepsze warunku panowały w Rzeszowie w czwartek. Pomimo kilku niekorzystnych prognoz z różnych serwisów, nie uświadczyliśmy intensywnego deszczu. Opady w poprzednich dniach sprawiły jednak, że jeszcze na 5 godzin przed pierwszym wyścigiem tor był nieregulaminowy.

– Całą środę i w czwartek do godz. 14 tor nie był regulaminowy. On przyjął mnóstwo wody przez ostatnie dni. W środę jechaliśmy taksówką i taksówkarz mówił, że na ten żużel nie ma szans, bo od wielu lat w Rzeszowie na Boże Ciało pada. Byliśmy załamani, a do tego wszystkie prognozy pokazywały co innego. Patrzyliśmy w niebo i reagowaliśmy tak, jak mogliśmy. Finał był pozytywny – komentuje wiceprzewodniczący Głównej Komisji Sportu Żużlowego.

Ostatecznie na poziom ścigania w Rzeszowie trudno było narzekać. Kibice obejrzeli ciekawy turniej z dobrym wyścigiem finałowym. Uwagi można było mieć jedynie do pól startowych. Zdecydowanie najgorsze było pole C, z którego zawodnicy często odstawali od reszty stawki. Nasz rozmówca wyjaśnia jednak, że tej kwestii nie dało się już poprawić.

– Uważam, że tor został przygotowany perfekcyjnie jak na te okoliczności. Nie było żadnej wyrwy przez 22 wyścigi, nie było żadnego upadku. Nie robiliśmy dodatkowych równań. Przygotowaliśmy tor tak, jak mogliśmy najlepiej – kontynuuje.

– Wszyscy widzieliśmy, że pola startowe nie chodziło równo. Gdybyśmy jednak próbowali je dzisiaj otworzyć, to zawodów by na pewno nie było. Musieliśmy cały czas czuwać, ewentualnie ten tor dolewać. Gdybyśmy nie utrzymywali wilgotności, to on zacząłby się nam rozlatywać. Pojawiłyby się odparzenia. Na koniec zaryzykowaliśmy bez wody i po 20. biegu było samo równanie. Pracowaliśmy ciężko, niech kibice ocenią czy się udało – podsumowuje Zbigniew Fiałkowski.

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Bartosz Zmarzlik najlepszy w Rzeszowie! Zrobił pierwszy krok w stronę obrony tytułu (RELACJA) – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)