Pamiętacie polskie fankluby żużlowe w latach 90. ubiegłego wieku? Pionierskie stowarzyszenia wspierające lokalne zespoły powstawały oczywiście w Anglii. Swój fanklub miał przed laty zespół Wimbledonu a charakterystyczna w nim była niejaka Dorothy Batson.
Urodzona w 1909 roku Dorothy była wielką kibicką Wimbledonu i przez wiele lat nadzorowała pracę tamtejszego fanklubu. Znana była z faktu, iż jej sytuacja materialna pozwalała na systematycznie wspieranie zawodników ukochanego klubu czy fundowanie nagród w zawodach żużlowych. To Pani Batson organizowała coroczne bale czy uroczyste kolacje z zawodnikami i jak głosi legenda, biada była temu zawodnikowi, który spóźnił się na spotkanie lub w ogóle się na nim stawił.
Dorothy Batson przez wiele lat pisywała również do słynnego Speedway Stara a jej listy do redakcji formą literacką bardziej pasowały do książek, aniżeli tygodnika o żużlu. Angielka cieszyła się wielkim poszanowaniem i estymą wśród działaczy, zawodników czy kibiców Wimbledonu. To ona nadzorowała również to, aby zawodnicy o słusznej porze opuścili bar po meczu Wmibledonu i „odespali” trudy spotkania. Sama ucinała sobie długie pogawędki z kibicami.
Dorothy była wielką fanką Ronniego Moore’a. – Dorothy była uroczą, dystyngowaną panią, która prowadziła fanklub Ronniego Moore’a oraz angażowała się w działalność Wimbledonu. Mieszkała w Parkside, bardzo blisko starego stadionu Wimbledonu. Dorothy miała kolekcję pamiątek związaną z Moorem a kiedy odeszła została ona sprzedana – mówi nam Jan Stevens z Anglii, który zajmuje się historią londyńskiego klubu.
Co ciekawe, wierna fanka Wimbledonu zmarła w 1987 roku, w tym samym, kiedy drużyna spadła do niższej ligi. Jedną z osób, która miała z Angielką do czynienia był nie kto inny jak Edward Jancarz. Polskiemu zawodnikowi wielka fanka ofiarowała książkę ze specjalną dedykacją.
Z kolei mąż pani Dorothy, Charles Batson, był jednym z konstruktorów samochodu wyścigowego o nazwie „Atom”. Wprowadzenie wyścigów małych samochodów na torze żużlowym miało być odpowiedzią na malejącą frekwencję na stadionie Wimbledonu.
– Pomalowany w jaskrawe kolory i nazwany „Atomem” samochodzik został ustawiony na podwyższeniu podczas spotkania żużlowego w Wimbledonie, a wkrótce, w październiku 1955 roku, został przetestowany na pustym torze przez gwiazdę żużla Ronniego Moore’a. Pierwszy test poszedł całkiem dobrze. Jednak po kilku okrążeniach Moore przesadził na jednym z zakrętów i samochód przewrócił się a sam zawodnik złamał obojczyk. Nie dziwi więc fakt, że zainteresowanie pomysłem osłabło a ponieważ dalsze testy pokazały, że mijanie na torze byłoby trudne i pierwszy zawodnik odjeżdżając ze startu zwykle wygrywał, pomysł został kompletnie zarzucony – wspominał przed laty zaangażowany w projekt Charles Humberstone.
Wykorzystano materiały speedwaymuseumonline
Żużel. Thomsen wrogiem numer jeden w Zielonej Górze! „Zawsze będziesz je****”
Żużel. Kowalski z problemami na wyjazdach. „Muszę znaleźć przyczynę”
Żużel. Zmarzlik i spółka wysłali kibiców… do domów. Rospiggarna bez punktów w inauguracji
Żużel. W kevlarze na pokład samolotu?! Tak podróżował lider Wilków
Żużel. Kolejny tytuł Smolinskiego? Startuje Grand Prix na długim torze
Żużel. Niska frekwencja na meczach w Szwecji! Działacz mówi o możliwych problemach finansowych!