Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kibice żużla w Polsce nadal bardzo mocno żyją wydarzeniami sprzed tygodnia, kiedy to przed zawodami Grand Prix w Vojens zdyskwalifikowany został Bartosz Zmarzlik. Wiele osób zastanawia się, czy mistrz świata rzeczywiście musiał zostać potraktowany tak surowo. Dyrektor Grand Prix Phil Morris postanowił odnieść się do zasądzonej Zmarzlikowi kary.

 

Przypomnijmy, że 28-latek nie został dopuszczony do zawodów, ponieważ w kwalifikacjach wziął udział w nieregulaminowym kombinezonie. To sprawiło, że olbrzymią szansę na odrobienie strat miał przede wszystkim Fredrik Lindgren. Szwed w Vojens był drugi, więc przed ostatnią rundą w Toruniu wciąż ma realne szanse na złoto.

Po całym zdarzeniu Bartosz Zmarzlik odniósł się do zamieszania z kevlarami i przyznał się do popełnienia błędu. Nadal jednak pozostaje wiele znaków zapytania, czy kara Polaka za złamanie regulaminu nie mogła być trochę mniej surowa.

– Z punktu widzenia FIM nie chodziło tylko o logo sponsora. Chodziło o coś więcej. Kevlar potrzebuje logotypów SGP, FIM, flagi narodowej danego kraju oraz na najbardziej widocznej części sponsora. Bartosz był bardzo zawiedziony całą sytuacją i nam też było trudno, ale musieliśmy podjąć taką decyzję. Jako oficjele FIM musimy wykonywać swoje obowiązki. Przestrzeganie zasad to część naszej pracy. Nie ważne, czy chodzi tutaj o działalność FIFA, Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego czy jakiejkolwiek innej międzynarodowej organizacji. Po to ustalamy zasady, aby ich przestrzegać – argumentował swoje stanowisko dyrektor Grand Prix Phil Morris na łamach Speedway Star.

Brytyjczyk na tym jednak nie poprzestał. Poza podążaniem za regułami, tłumaczył zasadność swojej decyzji faktem, że podczas gdy jeden z żużlowców ma na sobie kevlar z logotypem swojego sponsora, a reszta zawodników pokazuje się z właściwym sponsorem zawodów, firma tego jednego żużlowca zyskuje przewagę reklamową nad resztą.

Morris zwrócił także uwagę, że w przeszłości w sporcie zdarzały się sytuacje, w których sportowiec wbrew regułom reklamował jakąś firmę. Za przykład podał sytuację z Euro 2012, kiedy to duński piłkarz Nicklas Bendtner w czasie jednego z meczów postanowił celebrować zdobytą bramkę, pokazując część swojej bielizny, na której znajdowało się logo bukmachera Paddy Power. Bendtner został wtedy ukarany zawieszeniem na jeden mecz oraz musiał zapłacić 100 tysięcy euro.

– Paddy Power powiedział, że nie ma problemu i zapłacą 100 tysięcy euro. Gdyby wtedy skończyło się na karze finansowej, byłoby to wysoce nieefektywne rozwiązanie. Co się stanie, jeśli przystaniemy na tym, że wystarczyło zapłacić 600 euro w przypadku sytuacji z Vojens? W Toruniu szesnastu zawodników mogłoby zadecydować, że także zapłacą taką kwotę i pojadą w kevlarach z logotypami swoich sponsorów. Koniec końców chodzi o ochronę zobowiązań reklamowych Warner Bros. Discovery – argumentował Morris.

Dyrektor Grand Prix odniósł się także do pomysłu ukarania Zmarzlika odjęciem punktów. Ten, według niego, końcowo także mógł okazać się nieskuteczny. – Jeśli zabralibyśmy mu 5 czy 10 punktów, niektórzy powiedzieliby, że to lepsze niż dyskwalifikacja. Co jednak, jeśli zawodnik zdobyłby w tych zawodach 1 albo 2 punkty? Wtedy zostałby de facto ukarany za dwa spotkania. Łatwo jest myśleć, że Zmarzlik zdobyłby 14, 16, 18 czy 20 punktów, ale to wcale nie było pewne.

Phil Morris przyznał także, że sam przed wyjazdem Polaka do kwalifikacji nie zauważył, że ma on na sobie nieprzepisowy kevlar. Przypomina jednak, że pilnowanie takich spraw jest w gestii teamu zawodnika.

– Gdyby zostało zauważone, że żużlowiec ma zamiar brać udział w zawodach w nieodpowiednim stroju, to sam bym powiedział mu, że nie może tak wystąpić i nakazałbym mu zmianę kombinezonu lub nałożenie plastronu. Wtedy nie byłoby żadnego problemu. Podczas zawodów mam jednak dużo spraw do pilnowania i pomyłka Zmarzlika mi umknęła – podsumował Morris.