Bartosz Zmarzlik z Szymonem Woźniakiem. Foto: Radek Kalina, Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przed nami kolejny rok zmagań w żużlowej PGE Ekstralidze. Rywalizacja po raz kolejny toczyć się będzie w pandemicznych warunkach, ale to nie znaczy, że zabraknie sportowych emocji. Czy ktoś powstrzyma dominatorów z Leszna? Czy liga podzieli się na dwie grupy? To tylko niektóre z pytań, jakie można stawiać u progu sezonu. Razem z dziennikarzami stacji Eleven Sports, Michałem Korościelem i Marcinem Kuźbickim, oceniamy układ sił w elicie i dywagujemy co może się wydarzyć w najbliższych miesiącach.

Nasi rozmówcy bez wahania stwierdzają, że zdążyli stęsknić się za żużlem i wyczekują startu rozgrywek z wielką ekscytacją. – Czuję głód nowego sezonu. Ja zawsze mam tak, że kiedy kończy się Puchar Świata w skokach narciarskich i praca przy tym sporcie zbliża się do mety, to zaczynam myśleć o żużlu. Na początku marca tęsknota staje się już naprawdę intensywna – mówi Korościel. – Cieszę się, że w tym roku chociaż część meczów ruszy zgodnie z planem, bo bardzo się stęskniłem. Pół roku przerwy w zupełności wystarczy. W zeszłym roku to było jakieś przegięcie, że trzeba było czekać aż do czerwca – dodaje Kuźbicki.

Dominacja absolutna

Od jakiegoś czasu w polskiej lidze dominuje Fogo Unia Leszno. „Byki” mają na swoim koncie cztery złote medale wywalczone rok po roku. Niektórzy twierdzą, że przydałaby się jakaś zmiana na tronie. Nie wszyscy mają jednak takie zdanie. – Ja bym chciał, żeby wygrywała najlepsza drużyna. Jeżeli w ostatnim czasie to jest Unia Leszno, to niech wygrywa. Nie mam nic przeciwko temu i na pewno nie jestem znudzony tą dominacją. Myślę, że to nie wpływa na oglądalność meczów czy dramaturgię rozgrywek. Śrubowanie rekordów pobudza wyobraźnię kibiców i dziennikarzy – twierdzi Korościel. W podobnym tonie wypowiada się Kuźbicki. – Kompletnie nie przeszkadza mi ta dominacja. Wydaje mi się, że to jest bardzo spektakularna historia, która za jakiś czas będzie wspominana jako unikatowy przypadek. Od dawna nie mieliśmy drużyny, która przez tyle lat potrafiłaby wygrywać jedno mistrzostwo za drugim. Jeżeli znajdzie się drużyna, która pokona leszczynian to w porządku. Każda dominacja kiedyś musi się skończyć. Na pewno jednak nie uważam, że liga jest gorsza, bo mamy jedną drużynę, która aż tak wybija się ponad resztę. Po prostu cała reszta musi wziąć się do pracy i gonić. To nie jest wina Unii, że wyznacza tak wysokie standardy – słyszymy od naszego rozmówcy.

Fot. Archiwum prywatne Michała Korościela

Jazda jak po swoje?

W tym roku „Byki” na pewno chciałyby sięgnąć po piąty złoty medal z rzędu. Wszystko wskazuje na to, że drużyna będzie dysponować piekielnie silnym składem seniorskim w postaci Emila Sajfutdinowa, Jasona Doyle’a, Piotra Pawlickiego, Janusza Kołodzieja i Jaimona Lidsey’a, ale tym razem sporo niepewności pozostaje w odniesieniu do formacji juniorskiej. Dotychczasowi młodzieżowcy przeszli do grona seniorów, dlatego sztab szkoleniowy musi postawić na młodszych i znacznie mniej doświadczonych wychowanków. Czy tegoroczne zestawienie leszczynian wystarczy, żeby utrzymać się na tronie?

– Moim zdaniem szanse są duże. Ja upatruję w Unii głównego faworyta do mistrzostwa. Formacja seniorska jak dla mnie jest jeszcze mocniejsza niż przed rokiem. Wychodzę z założenia, że na przeszkodzie mogą stanąć jedynie kontuzje lub inne zdarzenia losowe. Jedynym problemem tego zespołu może być brak solidnego rezerwowego, który w razie czego mógłby wskoczyć do składu i zagwarantować jakieś solidne punkty. W poprzednich latach chyba było łatwiej o potencjalnych zmienników. Jeżeli chodzi o formację juniorską to wydaje mi się, że będzie dużo lepiej niż wskazywałby na to papier. Na pewno nie wygląda to tak okazale jak przed laty, ale podobnie jest w większości klubów. Poza Częstochową i Lublinem trudno znaleźć zespoły, które wybijałyby się ponad Unię w aspekcie młodzieżowców. Leszno na pewno ma młodych chłopaków, którzy w najbliższym czasie mogą stanowić pociechę dla kibiców. Kacper Pludra od początku pokazuje, że ma dużą smykałkę do żużla i wygląda bardzo dobrze na torze. Jeżeli nie będzie zaliczał upadków i zachowa zimną głowę to na pewno może być silnym puntem drużyny. Pamiętajmy, że pod koniec maja 16 lat skończy Damian Ratajczak, który ma potencjał, żeby od razu zdobywać punkty w ekstralidze. Myślę, że warto uważnie obserwować tych zawodników – analizuje Kuźbicki. – Odnoszę wrażenie, że Unia może realnie myśleć o piątym tytule z rzędu. Juniorzy mogą okazać się dużo lepsi niż nam się wydaje. Nie sądzę, żeby to była kula u nogi tej drużyny – dopowiada Korościel.

Kto poskromi Mistrza?

Czy to oznacza, że w tegorocznej PGE Ekstralidze nie ma drużyny, która mogłaby pokonać leszczynian? Co roku zastanawiamy się czy na horyzoncie pojawi się zespół zdolny do odebrania „Bykom” mistrzowskiej korony. – Jak dla mnie w ekstralidze jest parę silnych drużyn, ale stoję na stanowisku, że leszczynianom mogą zagrozić wyłącznie ekipy, które będą miały silniejszych juniorów. Uważam, że do tego grona możemy zaliczyć jedynie Lublin i Częstochowę. Nie ma jednak pewności czy seniorzy okażą się tam wystarczająco mocni – twierdzi Korościel. Nieco inaczej patrzy na to Kuźbicki.

– Od lat niezmiennie uważam, że głównym kandydatem do przerwania leszczyńskiej dominacji jest Betard Sparta Wrocław. Niestety za każdym razem przekonuję się, że nic z tego nie wychodzi. Nawet jak wrocławianie wjeżdżają do finału to nie potrafią rozstrzygnąć go na swoją korzyść. Mimo wszystko podtrzymuję swoje zdanie, że ten skład jest najbardziej konkurencyjny. Okres transferowy przyniósł wzmocnienie w postaci Artioma Łaguty, który razem z Maciejem Janowskim i Tai’em Woffindenem może stworzyć piekielnie mocne trio liderów. Gleb Czugunow systematycznie pnie się w górę i nie widzę powodu, dla którego miałby się zatrzymać. Bardzo ważny może okazać się fakt, że odpowiednio „dosprzętowiony” zostanie Dan Bewley. W poprzednim sezonie widzieliśmy, że to potrafi zrobić sporą różnicę. Daniel był zupełnie innym zawodnikiem pod koniec rozgrywek, kiedy jeździł na sprzęcie od Tai’a Woffindena. Na swoich motocyklach kompletnie sobie nie radził. Jeżeli teraz rzeczywiście będzie miał na czym jeździć, dostanie opiekę mechaników i będzie mógł skupić się wyłącznie na ściganiu, to myślę, że okaże się bardzo mocny. Juniorzy we Wrocławiu też powinni coś dorzucić. Jeśli moje przewidywania się sprawdzą, to Sparta może nie mieć praktycznie żadnych dziur i będzie zdolna do walki o najwyższe cele – słyszymy od dziennikarza.

Stanisław Chomski i Marcin Kuźbicki.

Cztery miejsca, pięciu kandydatów

Nasi rozmówcy zgodnie twierdzą, że w tym roku o awans do play-off będzie biło się pięć drużyn – Leszno, Wrocław, Częstochowa, Gorzów i Lublin. Dobrze wiemy, że w bezpośredniej rywalizacji o medale mogą uczestniczyć jedynie cztery zespoły, dlatego ktoś będzie musiał obejść się smakiem. Dla kogo może zabraknąć miejsca? – W tym momencie trudno jest cokolwiek przewidzieć. Moim zdaniem jest za dużo zmiennych i znaków zapytania. Trzeba poczekać i zobaczyć jak poszczególne zespoły będą prezentowały się na torze. Na papierze te drużyny wydają się być na bardzo zbliżonym poziomie. Wiele zależy chociażby od tego czy Włókniarz Częstochowa dogada się wreszcie ze swoim torem. Pamiętamy, że rok temu częstochowianie pokazywali się z bardzo dobrej strony na wyjazdach, natomiast u siebie miewali spore problemy. Jeżeli w tym roku będzie tak samo, to wydaje mi się, że to właśnie oni mogą być kandydatem do piątego miejsca. W przeciwnym wypadku to może być bardzo mocny zespół – opowiada Kuźbicki. – Ja uważam, że Gorzów może nie zmieścić się w play-offach. Podkreślam jednak, że niczego nie dałbym sobie za to obciąć – ripostuje Korościel.

Co słychać na dole?

Dziennikarze Eleven Sports podzielają opinię większości środowiska żużlowego, że tegoroczna PGE Ekstraliga może podzielić się na dwie części. W dolnej grupie ma toczyć się walka o utrzymanie pomiędzy zespołami z Zielonej Góry i Grudziądza oraz beniaminkiem z Torunia. Składy tych drużyn na pewno nie robią tak wielkiego wrażenia i teoretycznie wydają się słabsze. Czy któraś z wymienionych ekip ma jednak szansę, żeby trochę namieszać i spoglądać w kierunku górnych rejonów tabeli? – Jeżeli ktoś z tej trójki miałby pokusić się o niespodziankę, to stawiałbym na Toruń. Może się okazać, że te młokosy w postaci Jacka Holdera, Roberta Lamberta i Pawła Przedpełskiego tak odpalą, że będziemy przecierali oczy ze zdumienia. Na pewno nie umieszczałbym tej drużyny w gronie faworytów, ale zdaję sobie sprawę, że w żużlu wszystko może się wydarzyć. Być może to będzie właśnie ta ekipa, która trochę napsoci – zdradza Korościel. Pozytywnie na temat beniaminka wypowiada się także Kuźbicki. – Jeżeli okaże się, że Robert Lambert i Jack Holder utrzymają formę z zeszłego sezonu, Paweł Przedpełski i Chris Holder przypomną sobie dawne, dobre czasy, a Karol Żupiński okaże się rewelacją na pozycji juniorskiej, to Apator być może zacznie się liczyć w walce o play-off. To nie jest bardzo prawdopodobny scenariusz, ale taki rozwój wypadków nie wydaje się też szczególnie szokujący. Chciałbym, żeby wszystkie drużyny były w stanie liczyć się w walce o wysokie lokaty, ale wiem, że może być trudno – przekonuje nasz rozmówca.

Spadkowicz oczywisty?

Na koniec sezonu ktoś znowu będzie musiał opuścić szeregi PGE Ekstraligi. W ostatnich latach głównym kandydatem do spadku przeważnie był beniaminek, ale teraz może być inaczej. – Wydaje mi się, że w tym roku to będzie Grudziądz. Bardzo bolesna dla tej drużyny może okazać się strata Artioma Łaguty, którego tak naprawdę nie udało się zastąpić zawodnikiem o podobnym potencjale. Artiom zawsze ciągnął ten zespół. Jak już się wydawało, że Grudziądz nie da rady, to on potrafił zrobić różnicę. Czy teraz grudziądzanie będą mieli jakiegokolwiek pewniaka? Wydaje mi się, że pod tym względem może być problem. Jest Nicki Pedersen, który przez lata uchodził za takiego zawodnika, ale ten facet ma już 44 lata i chyba znacznie mniejsze możliwości. Podejrzewam, że jak się dopasuje do grudziądzkiego toru i zrobią mu beton to będzie zdobywał po kilkanaście punktów, ale czy na wyjazdach będzie tak samo? W ubiegłym roku widzieliśmy, że jeśli tor robił się przyczepniejszy to Nicki zamykał gaz i miewał problemy. Krzysztof Kasprzak natchniony awansem do Grand Prix i zmianą pracodawcy musiałby przypomnieć sobie swoje najlepsze lata. Na pewno może zaskoczyć, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne. Kenneth Bjerre jest bardzo nieprzewidywalnym ogniwem. On może zrobić 15 punktów, ale może zrobić też cztery. Pozostali zawodnicy również wydają się niepewni. W Grudziądzu jest wielu żużlowców, którzy moim zdaniem są już mocno nasyceni. Na pierwszy rzut oka brakuje tam ognia – analizuje Korościel.

Kuźbicki potwierdza spostrzeżenia swojego przedmówcy. – Gdybym miał wytypować głównego kandydata do spadku to wskazałbym na Grudziądz. Jeżeli porównamy ten zespół z Toruniem i Zieloną Górą, czyli teoretycznie bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie, to widzę tam zdecydowanie najmniej potencjału na jakiś wielki przebłysk. Nicki Pedersen i Kenneth Bjerre mogą zapewnić solidne występy, ale raczej żaden z nich nie stanie się zawodnikiem z czołówki PGE Ekstraligi. Dużo zależy od Krzysztofa Kasprzaka. Wielu kibiców wierzy w jego odrodzenie, ale mnie wydaje się to mało prawdopodobne. Trudno mi uwierzyć, że ten zawodnik nagle wskoczy na poziom, który prezentował parę lat temu, kiedy zostawał Wicemistrzem Świata. Uważam, że powrót do Grand Prix nie ułatwi mu tego wszystkiego. Mam wrażenie, że w Grudziądzu zabraknie wystarczająco silnych motorów napędowych i to przełoży się na spadek – mówi dziennikarz.

Dystans, dystans, dystans

Pamiętajmy jednak, że wszystko co zostało tu powiedziane to tylko przewidywania, które warto przyjmować z delikatnym przymrużeniem oka. Należy mieć świadomość, że w żużlu nic nie jest pewne i wszystko potrafi zmieniać się w zastraszającym tempie. – Obecnie musimy opierać się wyłącznie na tym, co widzieliśmy w zeszłym roku. Przez zimę wiele rzeczy mogło się kompletnie wywrócić. Na razie to jest tylko wróżenie z fusów. Układ sił może się zmieniać. Nie mamy zbyt wielu sparingów, na podstawie których moglibyśmy wyciągać poważniejsze wnioski. Czasami nawet po pierwszych kolejkach ligowych można się wyłożyć na typowaniu. W każdej chwili ktoś może trafić ze sprzętem, a ktoś inny może całkowicie pogubić się ze swoimi motocyklami. Do tego mogą dochodzić kontuzje. Nikomu tego nie życzę, ale to jest stały element sezonu żużlowego. W tym roku dodatkowym utrudnieniem mogą okazać się zawirowania związane z koronawirusem – tłumaczy Kuźbicki.

Kenneth Bjerre. Foto: Krzysztof Konieczny, GKM Grudziądz

Najgroźniejszy rywal

Pandemia nie odpuszcza, dlatego przed nami kolejny sezon rozgrywany w reżimie sanitarnym. Rok temu udało się przejechać rozgrywki całkiem gładko, ale w tym roku koronawirus znacznie mocniej daje się we znaki poszczególnym klubom. Przed rozpoczęciem rozgrywek mieliśmy przypadki zachorowań wśród zawodników, co prowadziło do przymusowej izolacji w okresie przygotowawczym oraz przełożenia kilku spotkań. Teraz żużlowcy muszą testować się częściej, więc szykuje się dużo stresującego oczekiwania na wyniki. Wszyscy muszą mieć się na baczności i być przygotowani na każdą ewentualność. W każdej chwili ktoś może wypaść ze składu. Pozostaje trzymać kciuki, żeby pandemia nie wypaczyła zanadto rywalizacji i nie utrudniała sprawnego przeprowadzenia rozgrywek. Warto wspomnieć, że w tym roku znacznie bardziej poszkodowani są kibice. W poprzednim sezonie fani mogli zapełniać częściowo stadiony, natomiast teraz spotkania będą rozgrywane przy pustych trybunach.

– Dla komentatorów to też jest utrudnienie. W zeszłym roku miałem już okazję pracować przy takim meczu i było to szokujące doznanie. Puste krzesełka wyglądają bardzo smutno. Jak widzisz tłumy wiwatujących kibiców to zaczynasz się ładować. To buduje klimat i sprawia, że emocje buzują, a poziom adrenaliny wzrasta. Bez tego znacznie trudniej „wejść” w spotkanie. Moc trzeba wydobywać z siebie, a nie z tego, co daje stadion. Trzeba się tego uczyć i starać się, żeby ludzie oglądający transmisję nie czuli się znudzeni – wyznaje Korościel. – Myślę, że szybko zaczniemy tęsknić za tym, co było przed rokiem. Teraz możemy powiedzieć, że to były naprawdę całkiem niezłe warunki. Nawet garstka kibiców potrafi zbudować lepszą atmosferę niż pusty stadion. Dla nas to jest różnica. Trochę nie mamy jednak wyjścia i musimy się dostosować. Lepiej oglądać żużel w takiej formie niż nie oglądać go wcale. Pozostaje wierzyć, że niebawem wszystko się poprawi – dodaje Kuźbicki.

Efekty specjalne

Miejmy nadzieję, że pandemiczne trudy zrekompensuje nam ciekawa rywalizacja. W PGE Ekstralidze nie powinno zabraknąć intersujących kwestii do rozstrzygnięcia. Nasi rozmówcy wierzą w sezon pełen wrażeń, który nie będzie nudny i przewidywalny. –  Liczę na emocje, niespodzianki i wciągające mecze. Kolejność w tabeli nie ma dla mnie większego znaczenia. Mam jednak nadzieję, że sprawy poukładają się w taki sposób, że na koniec sezonu nie będziemy mogli powiedzieć, że wszystko było do przewidzenia. Chciałbym, żeby kluby przygotowywały różnorodne tory, które zapewnią nam świetne widowiska – zdradza Kuźbicki.

– Uważam, że będzie się działo i nie zabraknie emocji. Bardzo podoba mi się obecny system rozgrywek. Pamiętajmy, że zaraz szerokim strumieniem popłyną pieniądze z telewizji. Wiadomo, że ekstraliga wyznacza na co konkretnie mają pójść przelane sumy, ale zawodnicy wiedzą, że duża część tego gigantycznego tortu przypadnie dla nich. Trzeba się mocno postarać, żeby zapracować sobie na jakiś kontrakt życia. Jestem przekonany, że będziemy świadkami wielu nieoczekiwanych rozstrzygnięć – dopowiada Korościel, który chciałby, żebyśmy w najbliższych miesiącach skupili się przede wszystkim na kwestiach sportowych i mogli zapomnieć o wątkach pobocznych.

– Mam nadzieję, że nie będziemy musieli za dużo opowiadać o mikroruchach i drgnięciach pod taśmą. Niech naszej uwagi nie zajmują też traktory, które wyjechały na tor i spowodowały odwołanie meczu. Chciałbym, żeby to wszystko szło naprzód w dobrym tempie i żebyśmy za dużo nie narzekali. Czasami mam wrażenie, że jak są dwa nudniejsze mecze, to zaraz pojawiają się opinie, że trzeba coś zrobić z torami i zagwarantować wyprzedzanie. Speedway już taki jest. Czasami mamy mijankę w każdym biegu, a innym razem spotkanie dla koneserów. Ja jednak uważam, że różnorodność w czarnym sporcie jest fajna. Liczę, że nadchodzącym sezonie będziemy mogli zobaczyć żużel w całej jego okazałości – podsumował dziennikarz.

One Thought on Żużel. Co tam, panie, w Ekstralidze? „Lepiej oglądać żużel w takiej formie niż nie oglądać go wcale”
    ŻUŻEL
    4 Apr 2021
     6:41pm

    W OGOLE NIE OGLADAMY!!! PELNA KONCETRACJA W TYM ROKU NA DOJSCIU NA EKSTRA POZIOM FIZYCZNY. JAK PREZESI AKCEPTUJA PLUCIE IM W TWARZ PRZEZ TYCH Z GORY I BEZ WSTAWIENIA SIE ZA KIBICAMI JADA Z BLOKADAMI BEZPRAWNIE NALOZONYMI PRZEZ polskojezycznych TO NIECH SE JADA W SOSIE WLASNYM. byl sezon 2019, 2020 nawet nawet mozna zaliczac, ale tego NIE bedzie w statystykach.

Skomentuj

One Thought on Żużel. Co tam, panie, w Ekstralidze? „Lepiej oglądać żużel w takiej formie niż nie oglądać go wcale”
    ŻUŻEL
    4 Apr 2021
     6:41pm

    W OGOLE NIE OGLADAMY!!! PELNA KONCETRACJA W TYM ROKU NA DOJSCIU NA EKSTRA POZIOM FIZYCZNY. JAK PREZESI AKCEPTUJA PLUCIE IM W TWARZ PRZEZ TYCH Z GORY I BEZ WSTAWIENIA SIE ZA KIBICAMI JADA Z BLOKADAMI BEZPRAWNIE NALOZONYMI PRZEZ polskojezycznych TO NIECH SE JADA W SOSIE WLASNYM. byl sezon 2019, 2020 nawet nawet mozna zaliczac, ale tego NIE bedzie w statystykach.

Skomentuj