Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W Ameryce Południowej trwają Indywidualne Mistrzostwa Argentyny. Jak już pisaliśmy wcześniej, do kraju ze stolicą w Buenos Aires poleciał Holger Lund, znany niemiecki producent tarcz sprzęgłowych. Specjalnie dla nas podzielił się on swoimi spostrzeżeniami o tym, jak wygląda tamtejszy żużel od kuchni. 

 

– Jedno nie ulega wątpliwości, tutejsze osoby związane z żużlem są niesamowicie przyjazne oraz pomocne. Pierwszy przykład z brzegu. Przed moim przylotem Coty Garcia zapytał mnie o to, kiedy dokładnie ląduję i powiedział, że po mnie przyjedzie na lotnisko do Buenos Aires. Przystałem na to, ale dopiero jak wsiadłem do jego samochodu dowiedziałem się, że przebył on po mnie na lotnisko z miasta oddalonego o czterysta kilometrów. Kolejne osiemset przejechaliśmy razem do Bahia Bianca. Wyobraź sobie, że po godzinie odpoczynku Garcia ruszył w drogę, aby przebyć kolejne pięćset, żeby zdążyć do pracy. Dla mnie to niewyobrażalny gest osoby, która chciała mi się odwdzięczyć za moją, małą pomoc. Tor w Bahia Bianca jest cały czas pod opieką rodziny Martinez. Rano idą do pracy, kończą ją o godz. 15, po czym wszyscy idą i pracują na stadionie do godziny 22-23. Pomaga im w pracy na stadionie jeszcze parę osób zaangażowanych w tutejszy klub. Oni się wszyscy  poświęcają swoją pracą po to, aby żużel tutaj przetrwał – mówi nam Holger Lund.

– Jeśli chodzi o ceny biletów na żużel, to kosztują one w granicach 2 euro (około 9 złotych – dop.red). Na niedzielnych zawodach w Darieux było około czterech tysięcy kibiców, ostatnie w Bahia Bianca obserwowało około półtorej tysiąca. Uprawianie żużla to w Argentynie wyzwanie. Wydatki mają się nijak do przychodów. Coty Garcia dostał za niedzielne zawody sto dolarów, które postanowił podzielić solidarnie na młodych zawodników. Są zawodnicy, których nie stać na własne motocykle i je po prostu pożyczają na zawody. Są też tacy, którzy są pod „opieką” bogatych farmerów, uprawiających setki hektarów ziemi i tak naprawdę na zawody mają przygotowane gotowe motocykle. Co mnie zszokowało to fakt, że cena opony wynosi tutaj równowartość 200 dolarów. Naprawdę podziwiam argentyńską społeczność żużlową za fakt, iż mimo wielu trudności walczą nie tylko o przetrwanie, ale i rozwój tego sportu. Dzięki staraniom organizatorów na zawodach pojawia się argentyńska telewizja, która stara się pomagać i promować żużel. Na pewno wrócę tu za rok – dodaje Niemiec.

Foto: Holger Lund