Rafał Kurmański zmarł 30 maja 2004 roku. Przeżył niespełna 22 lata.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

22 sierpnia 1982 roku to dzień narodzin Rafała Kurmańskiego. Gdyby nie tragedia, która wydarzyła się w 2004 roku to żużlowiec kończyłby dzisiaj 41 lat. Ból po stracie jest ciągle ogromny, ale życie płynie dalej. Pamięć o utalentowanym wychowanku Falubazu Zielona Góra natomiast nie zginie nigdy.

 

Rafał Kurmański uchodził za ogromny talent polskiego żużla. W oczach kibiców postrzegano tego młodego człowieka jako żużlowca z potencjałem na światowy żużel. I nie ma co się dziwić. Zawodnika porównywano do Tomasza Golloba, gdyż Kurmański także jeździł w sposób widowiskowy, a jazda parą nie była mu obca. Poza tym, sylwetka zawodnika pochodzącego z Zielonej Góry była bardzo ładna, pokazująca skalę możliwości na jakie wejść może Rafał.

W zasadzie do końca wieku juniorskiego kariera rozwijała się świetnie. W lidze rezultaty były świetne, a indywidualnie także osiągał sukcesy. Zdobył dwa medale MPPK, w tym jeden złoty wywalczony wraz z Dawidem Kujawą. Mając 19 lat w 2001 roku zdobył tytuł wicemistrza Europy juniorów. Zawody ukończył przed takimi żużlowcami, jak Krzysztof Kasprzak czy Niels Kristian Iversen. A w końcu dwójka tych żużlowców to medaliści cyklu Grand Prix, więc to pokazuje jaką skalą talentu dysponował ulubieniec lokalnej publiczności w Zielonej Górze.

Wizja klubu ówczesnego prezesa Roberta Dowhana była jasna – zbudować klub oparty na wychowankach. Tak też się stało, gdyż przez wiele lat trzon drużyny stanowili: Piotr Protasiewicz, Patryk Dudek, Grzegorz Walasek czy Grzegorz Zengota. Z pewnością jednym z filarów drużyny miał być właśnie „Kurmanek”, lecz niestety… kibicom ani władzom klubu nie było dane się doczekać tej chwili.

Problemy pojawiły się po zakończeniu etapu juniorskiego. Wówczas przyszły pierwsze kryzysy sportowe, które odbijały się słabszymi występami w lidze. W efekcie zawodnik wpadł w poważne tarapaty, gdzie do młodego chłopaka przyczepiło się niewłaściwe towarzystwo. Wobec tego wpadł w używki, których celem była pomoc w odreagowaniu stresu. W momencie, w którym potrzebował najbardziej pomocy… został sam. Kulminacja nastąpiła 29 maja 2004 roku. Żużlowca zatrzymała policja, choć próbował przed nią uciekać. Jazda pod wpływem, strach przed reakcją opinii publicznej doprowadziły do samobójstwa. Nad ranem powieszonego na klamce Kurmańskiego znalazła pokojówka zaniepokojona tym, że nie chciał się wymeldować.

Pogrzeb żużlowca zgromadził ogromną liczbę ludzi, a towarzyszył temu warkot motocykli. Sympatycy skandowali imię i nazwisko żużlowca. Całe życie „Kurmanka” kręciło się wokół żużla, więc tak też został pochowany, w swoim kewlarze. Pamięć o Rafale jednak nie zginie nigdy, co widać do dzisiaj. Zielonogórscy kibice na stadionie często skandują nazwisko ulubieńca publiki. Ponadto, nie zapominają o ważnych rocznicach czy wydarzeniach związanych z wychowankiem klubu.