Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Z roku na rok coraz ciszej jest o sporcie żużlowym w Austrii. Szkoda, tym bardziej, że przed wieloma dekadami, o czym nie wszyscy wiedzą, kraj ten miał swoich braci „Gollobów”. Smaczku w porównaniu do najlepszego polskiego żużlowego duetu dodaje fakt, iż jeden z austriackich braci miał również zdolności muzyczne. 

 

Austriaccy bracia, o których mowa, to Leopold oraz Karl Killmeyerowie. Leopold jest między innymi odnotowany jako pierwszy indywidualny mistrz Austrii z 1930 roku. „Poldi” urodził się w 1909 roku w Wiedniu. Już jako 12-latek był naocznym świadkiem wyścigu motocyklowego, rozgrywanego na wiedeńskim torze Krieau. Wtedy też zafascynował się motocyklami. W wieku lat piętnastu był już posiadaczem używanego, ale jednak, własnego motocykla. Jak sam przyznawał po latach, trenował z fanatyczną samodyscypliną, a bywały treningi, że i po 20 razy musiał podnosić się po upadku.

Postępy czynił jednak na tyle szybko, iż jako 19-letni chłopak rozpoczął ściganie w imprezach motocyklowych. W 1930 oraz 1931 Leopold wygrywał wiele zawodów w całej Europie, które oglądało blisko sto tysięcy widzów. W 1931 roku Austriak pojawił się między innymi na zawodach w Bydgoszczy oraz Zakopanem. Następnie rozpoczął podbój Anglii. Został rekordzistą toru na słynnym Wembley. W latach 1933-1935 z powodzeniem reprezentował barwy zespołu Plymouth. W tym samym czasie  zajmował drugie miejsca w nieoficjalnych mistrzostwach świata rozgrywanych w Paryżu. W 1933 roku musiał uznać wyższość Claude Rey’a, rok później Fernarda Meyniera, a w roku 1935 pokonał Austriaka Billy Lamont. Co nie bez znaczenia, swoją osobowością i stylem jazdy „Poldi” błyskawicznie zaskarbiał sobie sympatię kibiców w całej Europie. Miał również poczucie humoru.

– Po co mam hamować jak ja przecież zawsze chcę wygrywać. To byłoby niedorzeczne – odpowiadał pytany o swoją niebezpieczną jazdę. Austriaka podziwiano za sztukę wchodzenia w zakręty i ich szybkie pokonywanie. W czasie II wojny światowej został powołany do wojska. Służył w Wehrmachcie jako radiowy operator. Był sportowcem na tyle rozpoznawalnym dla mas, że to właśnie jego wizerunek, jadącego na motocyklu żużlowym, Wehrmacht umieścił w 1942 roku na okazjonalnej pocztówce z okazji rocznicy niemieckich sił zbrojnych.

Motocykl Leopolda Killmeyera

Po zakończeniu II wojny światowej zawodnik powrócił do ścigania, jednak bez większych sukcesów. Problemem był brak odpowiedniego  sprzętu. – Gdyby Poldi miał tylko odpowiednio szybki motocykl, to nie byłoby na niego mocnych – pisały o starszym z braci powojenne media w Austrii. Karta odwróciła się w 1948 roku. Na najnowszym Japie 500 Leopold znów był „sobą”. Wygrywał zawody w Wiedniu, Budapeszcie czy Zurychu. Zajął około dwustu pierwszy miejsc w zawodach, a na swoim koncie miał między innymi wywalczenie Pucharu Austrii czy Srebrnego Kasku fundowanego przez Castrol. Starszy z braci ceniony był również przez swoich ówczesnych rywali za swoją osobowość. Należał do tych nielicznych, którzy kochali uczciwą walkę, stąd niejednokrotnie przed i w czasie zawodów, co dziś jest nie do pomyślenia, pomagał i doradzał swoim bezpośrednim rywalom.

– Interesuje mnie tylko wartościowe wygrywanie. Rywal powinien być jak najlepszy – mawiał. Warto pamiętać, że Leopold po 22 latach od pierwszego triumfu w 1930 roku, w 1952, ponowne został indywidualnym mistrzem Austrii. W wieku 92 lat Poldi Killmeyer potrafił zabrać wnuka na przejażdżkę żużlowym motocyklem…

Jak to w życiu bywa, jabłko pada niedaleko od jabłoni. Pasję do motocykli po starszym bracie odziedziczył również urodzony w 1923 roku, młodszy Karl. Pierwsze treningowe „szlify” zbierał pod okiem starszego brata. W oficjalnych zawodach debiutował w kwietniu 1946 roku w Wels, zajmując drugie miejsce. To on również towarzyszył Leopoldowi na torze, kiedy ten po raz pierwszy po wojnie, 17 czerwca 1946 roku, trenował na otwartym wówczas po wojnie torze w Wiedniu. Ze starszym bratem w „sparingu” przegrał. Pierwsze swoje zwycięstwo Karl odniósł podczas zawodów właśnie w Wiedniu, które rozegrano w lipcu 1946 roku. Startował wówczas na Jap-ie 250.

W kolejnym sezonie zwycięstw było więcej. Młodszy z braci wygrywał zmagania w Pradze czy Budapeszcie. Za swój największy sportowy sukces Karl uważał jednak start w zawodach w Mariańskich Łaźniach, rozegranych w 1947, kiedy to uzyskał lepszy czas od Anglika Mortona. To ten występ sprawił, iż pewien inżynier  na zawody o Zlata Prilbę w Pardubicach „podstawił” zdolnemu Austriakowi motor pojemności 350, marki takiej samej jak nazwisko sponsora – Walter. Zamiana motocykla Rudge na Waltera przyniosła oczekiwany efekt. W obecności blisko 200 tysięcy widzów Karl stanął na podium słynnych zawodów. Powrót do wysłużonego już motocykla Rudge sprawił, iż spektakularnych sukcesów było już coraz mniej. Zawody w Pilznie wprawdzie wygrał, ale kolejne zmagania w Baden i włoskim  Trieście zakończyły się porażkami. W 1948 roku młodszy z braci przesiadł się również na Jap-a 500. Zmiana motocykla szybko zaowocowała zwyżką formy. Zwycięstwa wracały.

Dobrą passę przerwał wypadek samochodowy. Przez wiele lat krążyła legenda, iż wówczas Karla potajemnie starszy Leopold „uprowadził” ze szpitala i zawiózł go bezpośrednio na zawody do Zurychu, gdzie ten w bardzo mocno obsadzonych zmaganiach zdołał wygrać dwa biegi. Podobnie jak starszy brat, Karl, zdołał odnieść jeszcze sporo zwycięstw zanim zakończył swoją karierę. W 1953 roku Karl zajął jedenastą pozycję w finale kontynentalnym. 

Miloslav Spinka, Hugo Rosak i Karl Killmeyer. Zlata Prilba 1947

– Mamy ten sam styl jazdy, podobnie jak geny. Karl jest młodszy i może bardziej odważniejszy, ale niekiedy brakuje mu w jeździe precyzji. Myślę, że obaj jesteśmy dobrymi zawodnikami – mówił przed laty Leopold. 

Młodszy z braci, podobnie jak starszy z braci Gollobów, nie żył tylko żużlem. Po zakończeniu kariery doskonale sprawdzał się jako ceniony dziennikarz sportowy i… piosenkarz. To on zaśpiewał w 1961 utwór „Speedway Fox” zaaranżowany przez znanego wówczas wiedeńskiego kompozytora – Ferry’ego Wunscha. Piosenka szybko stała się hitem i dotarła do pierwszego miejsca austriackiej listy przebojów „Hitparade”. Podobnie jak bracia Gollobowie, Killmeyerowie lubili również „działać” przy sprzęcie. Sami projektowali błotniki czy zbiorniki na paliwo swoich motocykli. Karl Killmeyer zmarł w roku 2015.

Żużel w latach 50. oraz 60. XX wieku był w Austrii bardzo mocno popularny. Wpływ na to miał głównie jeden fakt. Społeczeństwo szukało po wojnie tanio dostępnej rozrywki, a jedną z największych były właśnie niebezpieczne wyścigi na motocyklach. To podczas nich toczyła się przecież walka na śmierć i życie, w której nierzadko wszystkie chwyty były dozwolone. Popularnością żużel dorównywał praktycznie wówczas jakże popularnej w Austrii piłce nożnej oraz narciarstwu.

Ukazywało się nawet specjalne, „delegowane” wyścigom czasopismo „Motorrad”, w którym można było przeczytać o technicznych nowinkach w motocyklach, wynikach zawodów oraz wielu ciekawostkach o samych zawodnikach. – Bracia Killmeyerowie byli idolami tłumów. Mieli status gwiazd Austrii. Killmeyerowie ściągali na zawody, w których startowali tłumy. O ich popularności świadczy fakt, że zaśpiewany przez jednego z braci utwór „Speedway-Fox” był prawdziwym szlagierem. Wraz z upływem czasu i kłopotami żużla w Austrii jego popularność przeszła powoli w kierunku wyścigów Formuły 1 – można przeczytać w pozycji „Images des Sports in Österreich” autorstwa Matthiasa Marschlka (Obraz sportu w Austrii – dop.red.).

Archiwalne wydanie magazynu Motorrad

Co środę na Tschechischen-Herz-Platz, położonym w 10. dzielnicy Wiednia, odbywały się wyścigi żużlowe. Czekało się na nie od środy do środy. Jak rywalizowały lokalne zespoły „Austria”, „Vienna”, Arbö” na trybunach było istne „piekło”. Tłum szalał. Zawody toczyły się przy sztucznym oświetleniu, oczywiście przy nadkomplecie publiczności.

– Miałem ten przywilej, że między biegami mogłem z innymi dzieciakami jako „dociążenie” kucać na specjalnych drewnianych grabiach ciągniętych przez samochód osobowy po torze. Równaliśmy go. To wtedy czułem się jak w niebie. Byłem w środku wydarzenia, wokół tłum, a na wyciągnięcie ręki zawodnicy, których inni mogli podziwiać z oddali – wspomina złote lata austriackiego żużla pasjonat sportów motorowych, Friedrich Ehh.

Jak więc widać, bywały kiedyś czasy, kiedy żużel był w Austrii popularny i po niedzielnej wizycie w wiedeńskiej Operze za parę dni można było oglądać w stolicy Austrii czarny sport. A czy bohaterowie artykułu bracia Killmeyerowie nie przypominają Wam choć trochę żużlowego duetu Gollobów?

Zdjęcia: Zlata Prilba Pardubice, ORF 2

W tekście wykorzystano  materiały: Images des Sports in Österreich, mozaik.at

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Rekordy na torach zaplecza PGE Ekstraligi. Jeden ma już 15 lat!

Żużel. Golden Wheel 2023 dla Zmarzlika! Oto ostateczne rozstrzygnięcia (WYNIKI, cz. 2)