Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Mieczysław Połukard był pierwszym polskim zawodnikiem, który wystąpił w finale indywidualnych mistrzostw świata. W 1959 roku na Wembley zajął dwunastą pozycję z pięcioma punktami na koncie. Połukard swoją karierę zawodniczą zakończył w 1968 roku po upadku, na wskutek którego amputowano mu nogę. 17 lat później zmarł tragicznie na torze bydgoskiej Polonii. Podczas treningu wjechał w niego zawodnik Stali Gorzów, Andrzej Pawliszak. Z tym ostatnim rozmawiamy o tamtym nieszczęśliwym wydarzeniu, żużlu oraz codziennym życiu.

 

Panie Andrzeju, jak to się stało, że został Pan żużlowcem?

Tak naprawdę zadecydował o tym przypadek. Miałem piętnaście lat i poszedłem do szkółki, aby się przejechać i spróbować swoich sił na motocyklu. Pierwsze treningi były dla mnie  bardzo ciężkie. To jest takie przyspieszenie, że jest bardzo trudno opanować motocykl. Z kolejnymi treningami szło mi jednak coraz lepiej i zacząłem trochę na tym żużlu jechać. 

Licencję zdawał Pan na torze w Opolu?

Tak, dokładnie. Pojechałem tam z Edwardem Jancarzem. Licencję udało mi się zdać i tak zaczęła się ta moja przygoda z żużlem. 

Jakim człowiekiem był Edward Jancarz?

Powiem tak, to moje prywatne zdanie. Edek jako zawodnik jeździł doskonale, ale jako człowiek prowadził własne życie i żył swoimi ścieżkami. Trenowałem również pod okiem Bogusia Nowaka zanim Pan Boguś poszedł do tarnowskiej Unii. Był oczywiście i Stanisław Chomski jako trener. 

Poważnej kontuzji nabawił się Pan uczestnicząc w kolizji z Piotrem Paluchem?

Jechałem z Piotrkiem, który był „świeży”, dopiero zaczynał jeździć. Wyprzedzałem go, założyłem się na niego a Piotrek wjechał we mnie motocyklem. Poleciałem w płot. Połamałem wtedy między innymi śródstopie i rzepkę. Przyznano mi już rentę wypadkową,  ale ja się nie poddałem. Po blisko dziewięciu miesiącach przerwy wróciłem na tor. Prawda jest taka, że gdybym wtedy wziął tę rentę wypadkową, to miałbym obecnie pewnie z trzy tysiące złotych miesięcznie a nie osiemset czterdzieści, które dostaję. 

Ten powrót nie był do końca szczęśliwy. Mam na myśli sytuację na torze w Bydgoszczy?

Niestety, miała miejsce ta nieszczęśliwa sytuacja, o której Pan wspomina. 

Pamięta Pan tamten dzień?

(cisza – dop.red.) Pamiętam doskonale. Była wtedy paskudna pogoda. Tor był przyczepny, jak na Bydgoszcz przystało. Jeden z zawodników, nie pamiętam który, mnie „puknął”. Pojechałem na krawężnik. Tylne koło dostało się na beton pomiędzy torem a murawą. Wyrwało mi motocykl. Nie mogłem tak naprawdę nic zrobić. Mieczysław Połukard został w następstwie tego uderzony karterami mojego motocykla w głowę i niestety nie przeżył. 

Miał Pan później obawy przed ponownymi startami na żużlu?

Nie. Powiem szczerze, że nie miałem żadnych. Ja byłem taki, że po każdym wypadku wstawałem, patrzyłem czy jestem cały i jechałem dalej. Psychicznie sobie poradziłem i po tamtym nieszczęśliwym wypadku. 

Nie miał Pan żadnych nieprzyjemności związanych z tamtym zdarzeniem na torze w Bydgoszczy zakończonym śmiercią Połukarda?

Nie. Nie miałem żadnych problemów

Kiedy Pan ostatecznie zakończył swoją krótką karierę?

Nie pamiętam już dokładnie . Miałem wtedy chyba jakieś dwadzieścia lat. 

Na żużlu zatem Pan się nie najeździł. Do pierwszego składu nie udało się przebić?

Wtedy był taki skład, że trudno było się przebić. Nie było to hop, siup. Jedynym zawodnikiem, który był w stanie się przebić był Piotrek Świst. On sobie szybko poradził ze starszymi kolegami. Pamiętam, raz byłem na sparingu w Ostrowie i miałem okazję pojechać. Wtedy chyba razem z Krzyśkiem Okupskim przywieźliśmy rywali na 5:1. Jednak tak, jak mówię to był sparing. Nie było wtedy opcji, aby załapać się do składu. Stal była za silna dla takich jak ja. 

Nie chciał Pan zmienić barw klubowych i spróbować swoich sił w słabszym klubie?

Nie. Nigdy nie było takiej myśli. Stal to była Stal. Nawet nie rozważałem takiej opcji. Kiedyś były inne czasy i zmiany miejsca startów nie były tak popularne jak dzisiaj. 

Jakie wydarzenia najbardziej zapadły Panu w pamięci z czasów, kiedy uprawiał Pan żużel?

Na pewno sporadyczne „komplety”, które zdarzało się robić oczywiście w czasach młodzieżowych. Miłe były też wyjazdy jak choćby taki jeden do Rumunii. Trochę innego świata się wtedy zobaczyło. 

Przyjaźnie z toru przetrwały próbę czasu?

Z paroma kolegami ma się kontakt oczywiście. Rozmawiam z Bogusiem Nowakiem, Jarkiem Gałą czy Piotrem Paluchem. Parę znajomości przetrwało. 

Dziś przebywa Pan na stałe w domu opieki społecznej?

Tak. Moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Mam dwie wspaniałe córki, ale i rozwód z żoną za sobą. Mieszkałem u mamy, ale ma poważne problemy z chodzeniem. Ja z kolei na wózku, ze względu na moje problemy z kolanami. Mama nie chodzi, więc takie wyjście było chyba  najlepsze. W domu opieki społecznej mam zapewnioną opiekę, rehabilitację i wierzę, że powoli będę wracał do zdrowia. 

Rozumiem, że kibicuje Pan Stali Gorzów.

Oczywiście, że tak. Mam nadzieję, że klub zakończy sezon medalem. 

Czego wypada Panu życzyć? 

Najważniejsze, aby zdrowie dopisywało. Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję i pozdrawiam wszystkich kibiców.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA, współpraca: Marcin Kozdraś

One Thought on Żużel. Andrzej Pawliszak: Tamten dzień pamiętam doskonale. Psychicznie sobie poradziłem (WYWIAD)
    Żużel. Tomasz Gollob: Trzeba starać się mknąć dalej - PoBandzie - Portal Sportowy
    29 Jul 2022
     2:53pm

    […] Żużel. Andrzej Pawliszak: Tamten dzień pamiętam doskonale. Psychicznie sobie poradziłem (WYWIAD… […]

Skomentuj

One Thought on Żużel. Andrzej Pawliszak: Tamten dzień pamiętam doskonale. Psychicznie sobie poradziłem (WYWIAD)
    Żużel. Tomasz Gollob: Trzeba starać się mknąć dalej - PoBandzie - Portal Sportowy
    29 Jul 2022
     2:53pm

    […] Żużel. Andrzej Pawliszak: Tamten dzień pamiętam doskonale. Psychicznie sobie poradziłem (WYWIAD… […]

Skomentuj