Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dziś 52. urodziny obchodzi legenda światowego speedwaya, Tomasz Gollob. O tym, jak doskonałym był zawodnikiem nikogo uświadamiać nie trzeba. Mistrz świata z 2010 przez wiele, wiele lat cieszył kibiców swoją wspaniałą jazdą i zapisał się złotymi zgłoskami w historii sportu żużlowego.

 

Żużlowa przygoda Tomasza Golloba rozpoczęła się w 1988 roku w bydgoskiej Polonii. Bez wątpienia kluczową postacią w jego karierze był ojciec Władysław. To nie kto inny jak on robił wszystko, aby kariera synów – Jacka i Tomasza, nabrała właściwego rozpędu. Już na początku żużlowej drogi młodszego Tomasza głośno mówił, że syn to materiał na przyszłego mistrza świata. Ostatecznie stało się to faktem w 2010 roku.

– Cóż, jeśli mam skrótowo, bo tak trzeba, opisać karierę mojego młodszego syna, to powiem bardzo krótko. Po tak wielu latach, kiedy to Jerzy Szczakiel zdobywał mistrzostwo świata, to właśnie jemu udało się osiągnąć ten bardzo znaczący sukces. Tomek, tym co zrobił na torach, tak naprawdę otworzył całemu polskiemu żużlowi drzwi na światowe  salony. Właśnie dzięki temu mamy obecnie tak wielu utalentowanych młodych żużlowców. Warto i trzeba jednocześnie zauważyć, że cała kariera Tomka przebiegała w towarzystwie naprawdę znakomitych żużlowców, ścigających się przez wiele lat na niebotycznie wysokim poziomie. Pomimo tego, Tomek przez te wszystkie lata był w stanie z nimi konkurować, ba!, nawet być lepszym od nich. Najważniejsze jest jednak to, o czym wspomniałem. Moim zdaniem to nie kto inny jak Tomasz Gollob swoją ciężką pracą i talentem otworzył Polsce na oścież bramę do światowego żużla – mówił na naszych łamach Władysław Gollob.

Otwieranie wspomnianej bramy do światowego żużla nie było łatwym zadaniem. Przez pierwsze lata Gollob miał bowiem przyklejoną łatkę bezkompromisowego zawodnika ze Wschodu, który nie czuje się gorszy od swoich zachodnich kolegów. Dodatkowo, ze względu na barierę językową, jakikolwiek większy kontakt z nim był utrudniony. Nic dziwnego, że często mógł się czuć tak, jakby jeździł sam przeciwko całemu światu.

– Tak na początku po prostu było. Tomek to wielki, ale to wielki talent. Był pewny siebie, nie podkulał ogona i rywale szybko zaczęli dostrzegać, że z takim talentem może być niebezpieczny. Rywale rozmawiali, śmiali się, a Tomek, Jacek i ich ojciec odsunięci na bok robili swoje. Mieli cel i wbrew przeciwnościom go realizowali. Na pewno łatwo im na początku nie było. Trzeba pamiętać o jednym, on był Polakiem i rywale mieli lepsze dojścia choćby do tunerów zanim Tomek na dobre zadomowił się w czołówce. Gollob to nic innego jak niesamowity talent oraz wielka praca. Wiem, ile serca w to wszystko wkładał, bo pracowaliśmy razem w pewnym okresie jego kariery – wspominał były tuner Polaka, Egon Muller.

Słowa Mullera znajdują potwierdzenie we wspomnieniach dziennikarza – Andrzeja Mielczarka, który w latach 90. komentował między innymi turnieje Grand Prix dla Telewizji Polskiej.

– Rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że pojawienie się Tomasza w światowym żużlu sprawiło, że traktowano go jako zagrożenie. Inni walczyli na torze, ale byli – powiedzmy – kolegami. Pojawił się ktoś, kto zaczął to zakłócać. Tomek wtedy dopiero uczył się angielskiego i na piwo też nie chodził. Był traktowany jak zagrożenie, a do tego walczył o swoje bez kurtuazji na torze. Walczył ostro. Jego jazda budziła zdumienie u rywali. Proszę pamiętać, że już wtedy Tomasz posiadał taką technikę, że inni byli zaskoczeni, że ktoś tak dobrze potrafi jeździć na motocyklu – mówi komentator telewizyjny.

Kojarzony z komentowaniem wczesnych lat kariery Golloba na światowych torach dziennikarz miał okazję porozmawiać z nim również podczas pewnych zawodów w Krakowie. Właśnie tamta rozmowa z mistrzem szczególnie utkwiła mu w pamięci.

– Kiedyś pojechaliśmy na zawody do Krakowa. Chcieliśmy nagrać materiał. Padał jednak deszcz i zawody nie doszły do skutku. Przy okazji zapytałem trzech zawodników o to, jak przygotować się do startu na jedynym chyba wtedy prawdziwym torze żużlowym. Pierwszy, ówczesna młoda gwiazda, powiedział w skrócie, że jak dostanie dobry motor, to na wszystkim pojedzie. Drugi powiedział, że zobaczy co i jak, gdy zaczną się zawody. Gdy podszedłem do trzeciego, Tomasza Golloba, to zrobił mi wykład o tym, czym różni się tor żużlowy od granitowego i jak w związku z tym ustawić motocykl oraz jak później, jeśli zajdzie potrzeba, wprowadzać korekty. Wtedy sobie pomyślałem, że to kolejny przykład na to, dlaczego jedni mogą być mistrzami świata, a inni zawodnikami co najwyżej dobrymi – podsumowuje Andrzej Mielczarek.

W latach 2008-2012 Tomasz Gollob był zawodnikiem gorzowskiej Stali. Jedną z osób, która wiele lat współpracowała z mistrzem świata jest były prezes klubu znad Warty, Władysław Komarnicki.

– Muszę powiedzieć, że Tomasz Gollob to jedyny zawodnik, z którym ja się tak naprawdę zaprzyjaźniłem. Trafiłem bowiem w jego osobie na człowieka, który był wielkim, bez cienia przesady, profesjonalistą. To on skutecznie mnie przekonał, że w sporcie zawsze obok talentu musi być ciężka praca. Tomek tak naprawdę tym mnie sobie kupił. Ja bardzo cenię i szanuję ludzi ciężkiej pracy – mówił na naszych łamach senator Komarnicki.

Były włodarz dziewięciokrotnych mistrzów Polski nie ukrywał, że właśnie przy Gollobie poznawał tajniki żużla.

– Dzięki Tomkowi zobaczyłem zarówno pozytywne, jak i negatywne strony tego sportu. Tomek szczególnie ujął mnie tym, że kiedy go poprosiłem, aby „poprowadził” małego Bartka, to się zgodził pomimo faktu, że on sam przecież bardzo ciężko przebijał się na szczyt poprzez plejadę światowych zawodników. Tomek nie miał wtedy innego zawodnika, mistrza świata, który by mu pomógł. Wie pan, cieszy mnie niezmiernie to, że oni obaj mają taki fajny kontakt po dziś dzień. Tomasz zasługuje na szacunek jeszcze z jednego, ale najważniejszego powodu. Tomasz Gollob zawsze bardzo, ale to bardzo, empatycznie podchodził do ludzi skrzywdzonych przez los i absolutnie nigdy nie chciał się tym afiszować. To jest najważniejsze moim zdaniem do podkreślenia w tym wszystkim. Nie odmawiał pomocy, ale pomagał po „cichu”. Ja mu życzę dziś, aby stanął kiedyś na nogi. On na to zasługuje i ja się o to cały czas modlę. Jego kontuzja wyeliminowała ze sportu bardzo ważnego dla żużla oraz motocrossu człowieka. On ma niesamowitą wiedzę na temat tych dwóch dyscyplin – dodawał Władysław Komarnicki.

Pytany o osobiste historie związane z solenizantem, honorowy prezes Stali Gorzów nie potrzebował dużo czasu do namysłu.

– Były dwie bardzo skrajne historie, które najmocniej zapadły mi w pamięci. Pierwsza z nich dotyczy tego, co powiedziałem dziennikarzowi na temat występu Golloba i drużyny po przegranym meczu z Falubazem. Puściły mi nerwy i powiedziałem, kto to jest Gollob. (- Nie spałem całą noc, zastanawiałem się dlaczego tak się stało. Nasi zawodnicy zaprezentowali się jak leniwe, spasione koty – mówił po tym spotkaniu Władysław Komornicki na łamach portalu WP Sportowe Fakty – dop.red). To zapamiętam do końca życia. Zrozumiałem po tym, że jako prezes klubu trzeba umieć też zawsze trzymać swoje nerwy na wodzy. Jak żegnaliśmy Tomka w Gorzowie, nie ukrywam, dalej uwierało mnie w środku tamto zdarzenie. Powiedziałem wtedy Tomkowi, że mamy do załatwienia jeszcze jeden temat. Mówię: „Muszę Cię Tomek jeszcze za coś przeprosić”. Spytał mnie wtedy za co. Mówię: „Tomek, za to, co powiedziałem publicznie, wtedy po przegranym meczu”. Tomek powiedział: „Ja to Panu już dawno wybaczyłem”. Druga historia to też taka, wie pan, „nauczka” dla młodych sportowców. Tu Tomasz pokazał swoją życiową mądrość. Nie wyszedł mu u nas jeden mecz. Jeździł wtedy na ryczałcie. Po meczu zadzwonił do mnie i powiedział żebym absolutnie nie wykonywał żadnego przelewu, bo na niego nie zasłużył. To pokazało jego dużą mądrość i klasę. Proszę mi pokazać drugiego takiego zawodnika dzisiaj – wspominał Władysław Komarnicki.

Tomasz Gollob sześć razy zdobywał złoty medal dla reprezentacji Polski, w której miał okazję z nim współpracować były trener kadry, a obecny szkoleniowiec ekipy z Rybnika, Marek Cieślak.

– Myślę, że Tomek był przez wiele lat jednym z czołowych zawodników świata. Dla mnie to on powinien zdobyć tytuł mistrza świata przynajmniej trzy, cztery razy, o ile nie więcej. Jego poziom sportowy na to po prostu  zasługiwał. Tak się jednak nie stało, ale żużel takim właśnie jest sportem. Często bywa inaczej, aniżeli być powinno. Tomek był, co bardzo ważne, tą osobą, która polski żużel pociągnęła w pewnym momencie bardzo mocno do przodu sportowo, co pozwoliło też na rozwój naszego żużla w innych aspektach. Polski żużel dużo mu zawdzięcza – mówił Marek Cieślak.

– To był wielki mistrz opanowania motocykla i dopasowywania go do warunków torowych. Pod koniec kariery może tory przyczepne już mu tak nie odpowiadały, ale tory twardsze to był jego żywioł. Największy jego atut to jednak było to, że on na torze naprawdę, bez przesady, potrafił zrobić wszystko. Tomek na torze to była składowa doskonałej, praktycznie perfekcyjnej techniki jazdy plus odrobiny szaleństwa. Tomek potrafił wchodzić tam, gdzie ktoś inny by w ogóle nie pomyślał, aby próbować wjechać. On to robił dlatego, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę, jakie posiada umiejętności. Ja widziałem raz we Wrocławiu i mam to przed oczami do dziś, jak się „nadział” na koło rywala. (DPŚ 2005, bieg z Simonem Steadem -dop.red.). 99 procent zawodników „otworzyłoby” po takim kontakcie z impetem bramę do parkingu, a on nie dość, że to „wyrobił”, to jeszcze wygrał bieg. Pamiętam, że powiedziałem wtedy, oczywiście żartem, że Tomek to taka małpa na motorze – dodawał Cieślak.

Kariera sportowa Tomasza Golloba zakończyła się na wskutek upadku na torze motocrossowym 23 kwietnia 2017 roku. Dziś mistrz po trudnych momentach wyznacza sobie nowe cele w swojej rehabilitacji. Jak sam mówi, podchodzi do tego tak, jak do sportowego wzywania. Z racji jego ambicji wierzymy, że i tym razem wywalczy inne, niemniej ważne dla siebie złoto od tego, które wywalczył we włoskim Terenzano.

Redakcja Po Bandzie życzy Tomaszowi Gollobowi samych sukcesów!

 

**Wypowiedzi osób wspominających Tomasza Gollob pochodzą z tego artykułu.