Z warsztatu Egona Müllera: Baby Bruce, czyli historia najlepszego zawodnika zza oceanu

Łukasz Malaka i Egon Muller.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Witam Was ponownie moi drodzy Czytelnicy. Zanim przejdę dalej, to przyznam, że liczyłem na fajny występ Wittstock w ich debiucie w polskiej lidze, ale skończyło się walkowerem. Szkoda, ale jak to mówią: „pierwsze śliwki robaczywki”. 

Dziś powspominam sobie jednego fajnego dzieciaka, który szybko pokazał światu jak jeździ się na żużlu. 

W końcówce lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku startowałem w zawodach Ivana Maugera – World Champions Series w Australii i Nowej Zelandii. Głównie robiłem to po to, aby mieć w zimie okazję do startów. Była Australia, Nowa Zelandia, a później  przenosiliśmy się do Stanów Zjednoczonych  i tam jeszcze jeździliśmy w lutym i marcu. Te dalekie starty to była fajna rzecz. Mogłem i się pościgać i trochę odpocząć. Nie mówiąc o innych atrakcjach. Nikt bowiem święty nie jest, a tym bardziej żużlowcy.

Raz podczas startów w Australii spotkałem się z Ivanem Maugerem i Ivan do mnie mówi: „Słuchaj, jutro odbierzemy z lotniska jednego Amerykanina, który kiedyś będzie pewnie mistrzem świata. To po prostu brylant na torze”. Ponoć Ivan widział tego Jankesa na torach w Costa Mesa i Teksasie. Przyznam, że zaśmiałem się pod nosem, jak to Ivan do mnie mówił, ale roztaczał taki obraz, że w końcu zacząłem myśleć, że jutro do Australii przyleci faktycznie jakiś lepszy „cwaniak”. W końcu jak można było nie wierzyć wielkiemu Maugerowi, który dla mnie był idolem. Przyznam Wam, że często sam starałem się naśladować Maugera. Mauger to był Mauger. Różnica między nami była taka, że mało kto wie, ale Ivan sam wielokrotnie mówił, że maksymalnie jeździł na 99 procent. Zostawiał sobie jeden procent „bezpieczeństwa”. Ja zawsze jeździłem na 100 i pewnie dlatego miałem w karierze nie trzy, a sześćdziesiąt cztery złamania. 

Wracamy do Jankesa. Następnego dnia pojechałem z Maugerem na lotnisko po, jak to mówił, przyszłego mistrza świata. Słuchajcie, z lotniska wyszedł chłopak mający jakieś 18-19 lat i od razu zaczął do Ivana mówić tym swoim amerykańskim akcentem: „Hey guys what is going on?”. I tak dalej. Znałem angielski, ale tak zasuwał akcentem amerykańskim, że się gubiłem słuchając gościa. Popatrzyłem na przybysza z Ameryki. Blondynek, twarz dziewczynki, opalony – pomyślałem sobie, kurde to ma być ten mistrz świata? On na modela się nadaje nie na żużlowca.

Później pojechaliśmy z tym młodym do warsztatu, gdzie miał sobie wybrać motocykl, na którym będzie startował w zawodach. Wiecie co? On nie patrzył na stan techniczny motocykla, ale po amerykańsku wziął ten, który najbardziej się błyszczał i miał najwięcej naklejek. Najzabawniej się zrobiło, jak doszło do smarowania łańcuchów. Wszyscy się poprzebierali, aby się nie pobrudzić a to amerykańskie dziecko zostało w białych dżinsach, które po dziesięciu minutach były całe czarne. Myślę sobie chyba młody zwariował. Zniszczył super spodnie. Mówię mu to, a on do mnie spokojnie w walizkach mam jeszcze kilka par. Oho, pomyślałem sobie – przyleciało dziecko jakiegoś milionera. 

Bruce Penhall dzisiaj, fot. speedwaybikes.com

Pojechaliśmy po paru dniach w końcu na jakieś zawody. Okazało się, że Jankes wybrał sobie najgorszy motocykl z możliwych, jeśli chodzi o walory techniczne. Słuchajcie, ale jak on na nim siedział, jak on na nim się wyginał i to pomimo tego, że motor był do d… Zaczął wyczyniać na nim cuda na torze. Jak zobaczyłem, co wyprawia na motorze, zrozumiałem, że Ivan Mauger wiedział, co mówił na temat przyszłości tego chłopaka. Bruce zawodów wtedy nie wygrał, był bodajże drugi, ale wtedy jeździły takie nazwiska jak Mauger, Michanek czy Collins oraz Olsen. Bruce po prostu „grał” na motorze tak, jak skrzypek najdoskonalej gra na skrzypcach. Pokazał, że potrafi i że faktycznie ma cholerny talent do żużla. 

Rozmawiałem później z Ivanem Maugerm i mu powiedziałem, że miał rację, ten chłopak ma papiery na mistrza świata. Tytuł wywalczył już parę lat później na Wembley w 1981 roku. Poprawił wyczyn w Los Angeles rok później. Skąd się wziął przydomek Baby Bruce, który jest w tytule? Wymyśliliśmy go któregoś wieczoru, bo mimo, że jeździł jak „stary”, to miał wtedy twarz bardzo ładnego dzieciaka. I tak zostało. Baby Bruce. Nie dość, że lepiej jeździł ode mnie na żużlu, to jeszcze kobiety bardziej lgnęły do niego aniżeli do mnie, a ja, jak wiecie, swoje powodzenie i to niemałe miałem. To oczywiście piszę z kompletnym przymrużeniem oka, ale jeśli ktoś mnie pyta, co powiesz o Penhallu, to od razu mam właśnie te australijskie wspomnienia przed oczami, kiedy zetknęliśmy się ze sobą po raz pierwszy w życiu. Dla mnie osobiście Penhall to najlepszy zawodnik jakiego w swojej historii żużla miała Ameryka. 

Do następnego kochani,
Wasz Egon.