Dopłacał Taiowi dwa funty za każdy punkt. A później… wszystko sobie odbił

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ubiegłoroczny mistrz świata, Tai Woffinden odwiedził ostatnio klub ze Scunthorpe. To właśnie tam stawiał swoje pierwsze kroki na żużlu. Tam rozpoczęła się droga Taia na światowy szczyt. Wizyta była okazją do kilku niesamowitych wspomnień. 

– To, że mieszkaliśmy na samym początku w carawanie, czyli takiej przyczepie kempingowej, wie z pewnością wiele osób. Pamiętam też, że wtedy dość łatwo poszedłem na taki układ z promotorem Robem Godfreyem, że w celu uatrakcyjnienia wyścigów będę w niektórych biegach startował piętnaście metrów za zawodnikami. Wówczas dużo spotkań wygrywaliśmy, a ja w przypadku zwycięstw zespołu miałem dostawać podwójną punktówkę. Na pewno klubu na bankructwo nie naraziłem, bo dostawałem wtedy, o ile pamiętam, za każdy punkt około 10 funtów – wspomina Woffinden. 

Dużą pomoc na początku swojej kariery Tai otrzymał od wujka – Dave’a, który, jak się okazuje, był jednym z pierwszych sponsorów zawodnika.

– Kiedy Rob, Sue i młody Tai przybyli do Anglii, to po prostu służyłem im pomocą. Ojciec Taia był moim bratankiem. Na początku swoich startów korzystali z mojego warsztatu. W pierwszym sezonie dopłacałem do klubowej punktówki Taia dwa funty. Dodatkowo umówiłem się z samym Taiem, że za każdy punkt będzie ode mnie prywatnie dostawał dwa funty. Pamiętam, że przychodził po meczu i mówił „wujek, zrobiłem dzisiaj tyle i tyle punktów”, a ja wypłacałem mu pieniądze. Był taki moment, że te wydatki stały się odczuwalne, bo jeździł super (Tai zdobył w sezonie 422 punkty – dop. red.) i powoli zacząłem się zastanawiać, czy nie będę musiał gdzieś dorabiać – wyjaśnia ze śmiechem wujek Taia. 

Dalsza część historii potwierdza teorię, że okazane w życiu dobro wraca, a nieznany jest tylko tego moment. – W 2013 roku postawiłem u bukmachera pieniądze na wygraną Taia w mistrzostwach świata. Kurs był jakieś 500 do 1. Nie powiem, ile wygrałem, ale na pewno więcej niż zainwestowałem w syna mojego bratanka – kończy humorystycznie Dave Woffinden.

ŁM 

Źródło – Speedway Star