Decyzja FIM o przełożeniu Speedway of Nations na koniec września i października, czyli terminy rezerwowe dla PGE Ekstraligi, wywołała burzę w środowisku żużlowym. Organizatorzy najlepszej ligi świata stracili dwa weekendy, w których mogliby nadrobić obsunięcia w terminarzu spowodowane pandemią koronawirusa. Brak konsultacji ze strony Międzynarodowej Federacji Motocyklowej nie spodobał się władzom polskiego żużla. Zdaniem przewodniczącego Głównej Komisji Sportu Żużlowego, sprawę należało załatwić w inny sposób.
– Na pewno jest to problem. Także z punktu widzenia eWinner 1. Ligi, która w mojej ocenie zajmuje obecnie trzecie miejsce (po PGE Ekstralidze i szwedzkiej Bauhaus – Ligan) w hierarchii najważniejszych żużlowych rozgrywek ligowych – mówi Piotr Szymański w rozmowie z oficjalnym serwisem GKSŻ.
– Szwedzi nie jeżdżą w weekendy. Anglicy i Duńczycy także nie mają problemu. Dla nas znalezienie odpowiednich terminów nie jest łatwe, bo musimy zadowolić kluby i telewizję, a teraz pole manewru się zmniejsza. Władze polskich lig żużlowych respektują zasady w światowym żużlu, ale uważam, że jesteśmy w wyjątkowo trudnych czasach, więc należało podejść do tematu trochę inaczej.
Niestety, w tym przypadku polskim ligom zabiera się nawet od zawsze zagwarantowaną dla nas niedzielę. To trochę nie tak powinno wyglądać – dodaje.
Szymański twierdzi, że FIM, przed podjęciem decyzji, powinna się skonsultować z przedstawicielami innych rozgrywek. Rozmowy z polskimi działaczami mogłyby pomóc w znalezieniu terminu, który byłby odpowiedni dla wszystkich.
– Zabrakło dialogu. Może i dyskusja byłaby ostra, ale lepiej tak niż w ogóle. Na pewno byśmy znaleźli kompromis, a zamiast tego mamy medialną burzę, która nikomu nie służy. Poza tym, wraz z Wojciechem Stępniewskim, dowiedzieliśmy się o wszystkim z mediów. Ja zdaję sobie sprawę, i tego również wszyscy musimy być świadomi, że pierwszeństwo w ustalaniu kalendarzy ma FIM, następnie FIM Europa, a dopiero potem federacje narodowe, ale teraz sytuacja jest naprawdę wyjątkowa – tłumaczy przewodniczący.
W GKSŻ uważają jednak, że wypowiedzi ekspertów, w których padają propozycje wysłania juniorów na Speedway of Nations, są nie na miejscu. Konflikt na linii FIM – władze polskiego żużla na pewno nie pomógłby w rozwoju czarnego sportu.
– Nie wiem, jak można opowiadać takie rzeczy. Chciałbym do niektórych zaapelować, żeby się opamiętali. Kiedy mówimy o mistrzostwach świata, czy mistrzostwach Europy, to zachowajmy pewien poziom dyskusji. Jeśli tego nie będzie, to żużel zostanie zaściankową dyscypliną. W mistrzostwach świata, czy Europy powinno uczestniczyć jak najwięcej państw. To leży w naszym wspólnym interesie, jeśli żużel ma się rozwijać. Jeszcze raz podkreślam, że mi także zabrakło dialogu i nie tak powinno się to załatwiać, ale to nie znaczy, że mamy mówić o bojkocie. W ten sposób szkodzimy całemu żużlowi. Sobie także, bo przecież kadra ma coraz lepszych sponsorów. Oni nam pomagają, a my wyślemy na najważniejszą imprezę niedoświadczonych juniorów? Tak nie można – podkreśla Szymański.
BARTOSZ RABENDA
A panie i panowie z centrali ciągle się dziwią …
Panowie z centrali zostali pominieci ale to nie szkodzi – nie idziemy na wojne, ważne żeby nie zostali pominieci przy wypłatach z FIM Europe.
Jeżeli od lat jest się wasalem a nie partnerem dla FIM-u i BSI to właśnie takie są efekty.
Jednorazowa nauczka by im się przydała ale…….chodzi o dobro światowego speedwaya.
A polski żużel ? Kij z nim. Jest bogaty ,poradzi sobie.
To jakas paranoja Mistrzostwa Swiata uzalezniac od polskiej ligi,zawody rangi Mistrzostw Swiata sa prorytetem,a pozniej dopiero liga.
Kolego po części masz rację, ale z drugiej strony zauważ dzięki komu ten cyrk jeszcze się kręci.
Skoro działacze FIM-u nie uznają za stosowne w kryzysowej sytuacji podjąć rozmów z partnerami w postaci krajowych federacji, to zrobiłbym to samoi albo wysłałbym juniorów, albo zrezygnował, a obco dałbym wybór gdzie chcą jechać – innymi słowy żeby przemyśleli w kontekście nowych kontraktów (październik to powoli czas na konkretne rozmowy kontraktowe), co bardziej im się opłaca.
Nie zgodzę się z Panem Szymańskim, że trzeba traktować z szacunkiem MŚ… bo ligi w których chłopcy zarabiają na chleb i szyneczkę także trzeba traktować poważnie i z szacunkiem, a tego FIM-owi zabrakło.
Rozumiem, że teraz kadra ma lepszych sponsorów itd., ale co ze sponsorami którzy wykładają znacznie większą mamonę na sport ligowy – często z własnej kieszeni (np. Pan Skrzydlewski) im się nie należy szacunek ze strony FIM-u, czy PZM-u ?
Panie Piotrze: rozumiem szacunek do MŚ, ale szanować trzeba też siebie, bo ktoś kto nie szanuje siebie, nie będzie szanowany przez innych.
Żużel. Derby Podkarpacia wracają! Orzeł opuści ósme miejsce? (ZAPOWIEDŹ)
Żużel. Ireneusz Kwieciński przed meczem w Rzeszowie: Jesteśmy dobrze przygotowani
Żużel. Chris Holder pogratulował bratu. Historyczny wyczyn!
Żużel. Nadzieja na wielki powrót Kołodzieja i głodne zwycięstwa „Lwy”, czyli niedziela w PGE Ekstralidze (ZAPOWIEDŹ)
Żużel. Kolega wywiózł go w płot. „Jak można mnie pomylić z Musielakiem?”
Żużel. Wygrał GP i szybko dzwonił do brata! Jack Holder: Warto było czekać na ten dzień!