Piotr Pawlicki. fot. Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Wirus grasuje. Źle się dzieje w państwie duńskim. Żużlowe gremia zaś solidarnie przekładają terminy, niczego nie odwołując, przez co unikają odpowiedzialności, jak im się wydaje, i jednocześnie popełniają grzech zaniechania, co ma je chronić przed podejmowaniem nieodwracalnych rozwiązań. I tu jestem obydwiema rękami… za. Tak właśnie. Na ziszczenie Hiobowych wieści i przepowiedni Kassandry zdecydowanie zbyt wcześnie. Armagedon nie nastąpił mimo wszystko, zaś wszelkie dramatyczne proroctwa, póki co, odłożyłbym na półkę z opowieściami o końcu świata z przełomu wieków. Były równie pewne, prorocze i okazały się podobnie sprawdzone. Miał nastąpić kataklizm, a tymczasem skończyło się niczym. Od obecnej pandemii przybędzie niewinnych ofiar, ale świat (jeszcze) nie zginie.

W tej sytuacji, mimo obostrzeń i ograniczeń, stosując się sumiennie do tychże, nie należy popadać w skrajną depresję i czarnowidztwo. Nie traćmy rezonu, dobrego humoru i życzliwości wobec siebie. Jeśli tego nam zabraknie – to będzie dopiero nieszczęście. Znacznie groźniejsze od panującego wirusa. Podobnie jak wielu, żyję nadzieją, że sezon, jaki by ostatecznie nie był, wreszcie ruszy, a zmagania żużlowych herosów dodadzą blasku naszej szarej i smutnej codzienności. Oby. Póki co jednak, media z czegoś muszą żyć, zatem cokolwiek uchwycą, z chirurgiczną precyzją i dużą dozą dowolności zarazem, zależnie od medium, rozkładają na czynniki pierwsze, dzieląc włos na czworo.

Zdrowe, nomen omen i właściwe zarazem podejście do sytuacji, przedstawił w ostatnich pogaduchach Sławomir Jędraś. Były arbiter, dziś ponad 70-letni emeryt, sam zafundował sobie kwarantannę, ale z wigorem i dobrym samopoczuciem. Dogląda ogródka, przycina krzewy, pije brzozę, prostuje drzewka owocowe i nieprzesadnie ogląda telewizję, bo preferuje ruch i świeże (jak to brzmi) powietrze, choć tylko w obrębie domostwa. Niegdysiejszy sędzia nie traci rezonu bynajmniej i bardzo ucieszył się na możliwość udziału w audycji. A zaczynał kibicować żużlowcom na warszawskiej Skrze, w czasach, gdy Wawel dopiero projektowali. Warto posłuchać wspominek żużlowego obywatela świata. Szczególnie młodsi mogą ze zdziwieniem odkryć, że speedway istniał znacznie przed tym, nim zaczęli się nim interesować, w miejscach, o których nawet by nie pomyśleli. Skra Warszawa czy Tramwajarz Łódź, to nie wymyślone naprędce nazwy drużyn pod potrzeby speedway menedżera. Takie cuda. Więcej w sentymentalnej nieco, acz wesołej pogadusze.

Obruszyło się WTS na kłamliwe, jego zdaniem, doniesienia o postępach w rozpatrywaniu wniosków Torresa przez TUE i POLADA. Obruszyło do tego stopnia, że wydało na tę okoliczność specjalne oświadczenie, którym zamierzało najwyraźniej dać po łapkach tym wstrętnym pismakom od kalania dobrego imienia klubu. W porządku. Tylko jeśli wcześniej nie komentuje się nijak sytuacji, unikając mediów jak diabeł święconej wody, a przedstawiciele drugiej strony, tu POLADY, informują publicznie o postępach i kolejnych wydarzeniach, to trudno o uzasadnienie pretensji WTS do mediów. Bardziej chyba do lustra. A czy i na ile publikacje były rzetelne, bądź nie, tu już nie rola WTS-u, by oceniać. Nie sposób być sędzią we własnej sprawie. A w tej roli wrocławianie próbują ewidentnie występować, łajając rzekomo niestaranne media. Zamiast połajanek, chętniej na bieżąco poznawałbym aktualne ruchy klubu i zawodnika w sprawie, nawet w formie oficjalnego komunikatu. Skoro zaś WTS postanowiło milczeć, zaś zawodnik zapadł się pod ziemię, to trudno o uzasadnione pretensje do kogokolwiek o to, że bazując na jedynie dostępnej wypowiedzi jednej ze stron, tej która chce rozmawiać i udzielać informacji, tworzy chwytliwego newsa, nieszkodliwego przy tym dla interesów WTS, acz jego zdaniem zupełnie nieprawdziwego.

Magic i Piter pobawili się w czasie telekonferencji z Tomkiem Dryłą, w inżynierów genetycznych, tworząc z kilku różnych, żużlowca doskonałego. Co ciekawe, obaj zgodnie w kategorii, umownie nazwijmy „walczak”, albo „zadzior”, wymienili… Bartka Zmarzlika. To jak z tą rzekomą niechęcią i urojonymi przez sportowe pudelki kompleksami? Zacne chłopaki. Bawili się wyśmienicie, czuli klimat i aż dziw, cóż to się narodowemu w nich nie podoba. Pojeździli Piter z bratem po podwórku taty. To i dobrze. Wrzucili na fora filmiki. Jeszcze lepiej. Przynajmniej nie są zakłamani, albo dwulicowi jak komu wygodniej. Inni też to robią, unikając jedynie publicznego obnoszenia się z jazdą, w obawie przed nie wiadomo kim lub czym. Sam trener wrzucał fotki z rowerowych eskapad po okolicy, mimo, że należy do grupy podwyższonego ryzyka z racji wieku. To gdzie tu respekt dla zaleceń i zdrowy rozsądek, którego to byli podopieczni rzekomo nie mają? Gdyby iść dalej tym tokiem, nazwijmy to bardzo umownie „rozumowania”, to należało potępić w czambuł PZMot i trenera za obóz kadry. Przecież wirus już grasował, zbierał żniwo, choć nie u nas jeszcze, a my radośnie narażamy kwiat rodzimego harcerstwa, znaczy żużla, na szwank. Na litość Boską. To jest dopiero chore. Taka droga hejtowania, niezależnie od kierunku zawsze kończy się siniakami, po obu stronach zresztą. Nie bądźmy więc bardziej szaleni od szalonych krów. Nie tędy droga. Polecam wstrzemięźliwość i zdrowy rozsądek. Bo jak interpretować opisane fakty z perspektywy szkoleniowca? Kali ukraść krowę dobrze? Jak Magic i Przemo polecieli do Vegas na walkę kumpeli, w czasie gdy niczego nie odwoływano, życie płynęło zwyczajnie, a lotów takoż nikt nie odwoływał, to podniósł się krzyk. Tylko o co? Nie byli tam przecież jedynymi Polakami na trybunach, a sama Jędrzejczyk, nie dość, że walczyła w Stanach, to jeszcze przeciw… Chince. To było dopiero pole do hejtu. Czyżby kasa przesłoniła jej zapuchnięte po starciu oczy? Ludzie, nie dajmy się zwariować, Joannie gratulowano, chwalono ambicję, podkreślano waleczność, nikomu do głowy nie przyszła krytyka, a już na pewno nie z powodu koronawirusa. Wystarczył jednak jeden trener i jeden słuchacz, podobno dziennikarz, by na Przema i Magica polały się kubły pomyj. Na szczęście kibice i rozsądni obserwatorzy z umiejętnością samodzielnego myślenia, potrafili właściwie ocenić sytuację. Próbowali przestawić tok rozumowania głównego adwersarza Pawlickich i Janowskiego zarówno Piotr Baron, jak też ostatnio Krzysztof Cegielski. Niewiele wskórali. Nie ma sensu kopanie się z koniem, a dyskusja mija się z celem, bo rywal niestety, w tym przypadku nie interlokutor, szybko sprowadza konwersację do swojego poziomu i pokonuje, w swoim mniemaniu, przeciwnika doświadczeniem na tej półce z cyklu tanie i przeceny, u dołu regału. Pozostaje więc z owym koniem już się nie kopać, tylko działać jak w piosence Młynarskiego „Róbmy swoje”. A że psy szczekają? Nie szkodzi, karawana idzie dalej, zawsze do celu.

I na koniec znacznie poważniej. Były zawodnik, barwny ptak rybnickiego speedwaya, spowodował ciężki wypadek drogowy, prowadząc na podwójnym gazie. Pół biedy, gdyby tylko sobie zrobił krzywdę. Tu niestety sprawdziło się porzekadło, że pijanego Pan Bóg strzeże. Żużlowiec nie odniósł obrażeń, ale do dramatu doprowadził rodzinę poszkodowanej. Przykre, że nawet to może nie spowodować refleksji u sprawcy. Papiery żużlowe miał gość na znacznie więcej niż osiągnął. Teraz sięgnął dna. Jako kompletnie bezrozumny, niedojrzały człowiek. Ktoś powie: – Posiedzi, to przemyśli. Być może. Obawiam się jednak, że stoczy się ostatecznie, niż zresocjalizuje. Żeby mocno stanąć na własnych nogach, trzeba najpierw umieć myśleć – logicznie i mądrze. Z tym zaś u byłej gwiazdeczki, o statusie lokalnego matadora, zawsze było ciężko.

PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

3 komentarze on Sierakowski: Wirus nie wirus, a żyć jakoś trzeba
    Jan 46
    1 Apr 2020
     10:16pm

    Generalnie zgadzam się z autorem poza jednym. Uważam iż WTS dobrze robił nie komentując sprawy na etapie rozpatrywanie i tak samo powinna zachowywać się POLADA ! Natomiast komentowanie sprawy przez jej dyrektora do nierzetelnego w części żużlowej Sportowe Fakty było poniżej poziomu uczciwości.

Skomentuj

3 komentarze on Sierakowski: Wirus nie wirus, a żyć jakoś trzeba
    Jan 46
    1 Apr 2020
     10:16pm

    Generalnie zgadzam się z autorem poza jednym. Uważam iż WTS dobrze robił nie komentując sprawy na etapie rozpatrywanie i tak samo powinna zachowywać się POLADA ! Natomiast komentowanie sprawy przez jej dyrektora do nierzetelnego w części żużlowej Sportowe Fakty było poniżej poziomu uczciwości.

Skomentuj