Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Szymon Woźniak, indywidualny mistrz Polski z 2017 roku, oprócz przygotowań do kolejnego sezonu, swój czas w największym wymiarze  poświęca obecnie córkom: Gabrysi i Uli. Z zawodnikiem Stali Gorzów rozmawiamy o zbliżającym się sezonie, planach na przyszłość, a także o codziennym życiu po narodzinach bliźniaczek.

Zanim zacznę pytać o żużel, wesoło jest w domu po narodzinach córek?

Powiem tylko, że jest bardzo wesoło. Dziewczynki zaczynają już raczkować. Wszędzie za nami chodzą. Bawią się choinką, wkładają ręce do miski z jedzeniem psa i tak dalej. Są wspaniałe i są naszym oczkiem w głowie. 

Nie mam możliwości, by zapytać partnerkę – Szymon Woźniak sprawdza się w roli ojca tak samo, jak na torze?

No, nie ukrywam, że ciężko samego siebie w tym aspekcie oceniać. Tu partnerka powinna się faktycznie wypowiedzieć. Na pewno żużlowiec to bardzo wymagający partner, jeśli chodzi o wychowywanie dzieci. Ale chyba robię, co mogę i na tyle, ile to jest możliwe, pomagam. Jest to dla mnie też nowa rola i staram się w niej jak najlepiej  odnaleźć.

Jak Pańskie przygotowania do sezonu 2019? Zgodnie z założeniami? 

Przygotowania fizyczne wkraczają w decydującą fazę. Forma idzie do góry, także jest dobrze. Sprzętowo też wszystko zgodnie z planem. Jeszcze dochodzą sprawy ze sponsorami i budowaniem budżetu, ale tak naprawdę ta ostatnia kwestia trwa u mnie przez cały rok. 

No właśnie, jak to jest z tymi sponsorami? Trudniej ich obecnie znaleźć niż dziesięć lat temu, czy łatwiej?

Powiem otwarcie, że w tych czasach sportowcom nie jest łatwo pozyskać nowych darczyńców. Cały czas jest szukanie i próbowanie nawiązywania współpracy z nowymi firmami. Ja bazuję w sporej mierze na stałych sponsorach, ale, nie ukrywam, wiążę też nadzieję ze środowiskiem żużlowym w Gorzowie. Tu jest bardzo duże zainteresowanie żużlem i być może uda się pozyskać do pomocy firmy również z tego regionu. 

Startował Pan wcześniej we Wrocławiu, a teraz zdobywa punkty dla Gorzowa. Który klub jest lepiej poukładany organizacyjnie?

Bardzo ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Tu się nie da odpowiedzieć kilkoma zdaniami. To jest tak, jakby pan mnie zapytał, który samochód jest lepszy – bmw czy mercedes. Wszystko ma swoje wady i zalety, tak jak w życiu. Na samym końcu dla zawodnika najważniejsze jest jednak to, jak sam się czuje w danym klubie. Ja obecnie w Gorzowie czuję się bardzo dobrze. Wiem, że jestem składową profesjonalnego klubu. Marketing, organizacja czy kontakt z kibicami, tu pod każdym względem jest super. 

W którym z tych dwóch  klubów czuł się Pan ważniejszym ogniwem pod względem sportowym?

Ja do tego tak nie podchodzę. Nie ma dla mnie takiego pojęcia jak ważniejsze ogniwo. Jest pięciu zawodników. O składzie decyduje wyłącznie  trener. Mam jechać, to jadę i wtedy nie myślę, kto ile punktów ode mnie oczekuje. Czy to ma być pięć, dziesięć, czy mam zrobić komplet. Jadę jak potrafię najlepiej. Daję z siebie wszystko. Miło, że Gorzów stawia na mnie i liczy na moje punkty. Mając tego świadomość, przygotowuję się do sezonu z podwójną radością. Liczę na to, że będę tak ważnym ogniwem w Gorzowie jak jeszcze nigdy nie byłem. 

Wypełni Pan lukę w zespole po odejściu Martina Vaculika?

Nie wiem. Kiedy Martin był kontuzjowany w ubiegłym sezonie, jako prowadzący parę nie zawaliłem chyba meczu. W jednym bodajże zrobiłem około ośmiu punktów. Zdaję sobie sprawę, że może są oczekiwania, abym podjął się tej roli i jestem na jej przejęcie jak najbardziej gotowy. Będę przygotowany do sezonu najlepiej jak potrafię.

Chodzą Panu po głowie myśli o powrocie do ligi angielskiej?

Przyznam, że tak. Myślę o tym. Ewentualne starty w Anglii sprawiłyby jednak, że byłbym jeszcze częściej nieobecny w domu, a sytuację rodziną mam taką, a nie inną. Ja jak najczęściej chcę spędzać czas w domu, opiekować się córeczkami i wspierać narzeczoną. Do Anglii na pewno wrócę. Nie wiem jeszcze tylko, kiedy ten moment nastąpi.  W Anglii sporo się nauczyłem. Stałem się dzięki niej bardziej samodzielny. Wszystkim zajmowałem się sam. Od rezerwowania lotów po kontakt z mechanikiem. Nauczyłem się też większej samodyscypliny. Jazda w Anglii nauczyła mnie również radzenia sobie ze zmęczeniem. Bywało, że spałem po 3-4 godziny na raty. Leicester jeździło w soboty a w niedzielę był kolejny mecz w Polsce. Na pewno liga angielska mnie zahartowała.

Czy jeśli Szymon Woźniak za trzy, cztery lata nie będzie pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Grand Prix, to poczuje się rozczarowany?

Na pewno nie. Wtedy będę tylko jeszcze bardziej zdeterminowany w kierunku wywalczenia przepustki do cyklu Grand Prix. Udział w nim to mój nadrzędny, indywidualny cel. 

A cele na sezon 2019 to…

Na pewno dobre występy ligowe. Do tego chciałbym jak najlepiej wypaść w różnego rodzaju imprezach indywidualnych. Wiem, jak smakuje choćby  złoty medal indywidualnych mistrzostw Polski i chciałbym cieszyć się nim kolejny raz. Będę walczył i jeździł najlepiej, jak potrafię

Kto się będzie zajmował Pana sprzętem w nowym sezonie?

Ten temat jest cały czas w toku. Mój główny tuner, Jan Andersson, przechodzi na emeryturę. Na szczęście współpracuję też z innymi. Na pewno będzie współpraca z Flemmingiem Graversenem oraz Ashleyem Hollowayem. Skorzystam też z usług Pana Gromowskiego z Bydgoszczy.

Właśnie. Bydgoszcz powoli żużlowo się odradza. Jak Pan ocenia zmiany w tamtejszym klubie?

Bardzo pozytywnie. Trzymam kciuki za pana Jurka Kanclerza i życzę, aby misja, jakiej się podjął, zakończyła się sukcesem. Co ważne, przejęcie klubu przez pana Kanclerza spotkało się z dobrą reakcją środowiska bydgoskiego. Z tego, co mi wiadomo, sponsorzy chcą wspierać klub i to jest nadzieja na lepszą przyszłość dla Polonii. Miejsce bydgoskiego klubu jest w żużlowej ekstralidze. Uważam, że to dobrze, iż klub odbudowują krok po kroku. Trzeba stawiać w Bydgoszczy cegłę po cegle.  Jeśli tylko będę mógł pomóc, zawsze klub bydgoski może na mnie liczyć.

Czy Szymon Woźniak jeszcze kiedyś ubierze plastron Polonii Bydgoszcz
w meczu ligowym?

W tej chwili jeżdżę dla Gorzowa i na tym się skupiam. Zatem jakiekolwiek dywagacje na temat startów w Bydgoszczy byłyby niestosowne oraz bardzo nieprofesjonalne. Bydgoszcz zawsze miałem, mam i będę miał w swoim sercu. Wiadomo jak jest z karierą żużlowca. Nigdy nie wiadomo, co wydarzy się w przyszłości. Jednak myślę o tym, co tu i teraz. 

Przygotowania do sezonu, wychowywanie córek. Wolnego czasu nie macie chyba z partnerką za dużo…

Wiadomo, że jest sporo zajęć przy dzieciach. Staramy się być dobrze zorganizowani, zachować równowagę i mocno dbamy o to, aby czas dla siebie również znaleźć. Fajne jest to, że dziewczynki zasypiają o godz. 20 i mamy już czas dla siebie. Nie jest źle. 

Wiem, że lubi Pan filmy. Co poleci Pan czytelnikom po-bandzie.com.pl?

To prawda, w wolnym czasie oglądamy filmy. Z czystym sumieniem polecam „Czerwoną jaskółkę”. Bardzo dobry film w moim odczuciu. Ostatnio przypadł mi również do gustu serial „Ślepnąć od świateł”. Kontrowersyjna wprawdzie fabuła, ale film świetnie zrobiony. Obie pozycje szczerze polecam. 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuje również. Korzystając z okazji pozdrawiam kibiców oraz czytelników po-bandzie.com.pl

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA