Szczepaniak wbił szpilkę Kędziorze. Sugeruje, że ma mało do powiedzenia

Mateusz Szczepaniak mógł być zadowolony z wyniku PGG ROW-u Rybnik. Jego drużyna pokonała Moje Bermudy Stal Gorzów Wlkp. 46:44. Sam zawodnik nie ukrywał jednak rozczarowania, po tym jak po dwóch startach został wycofany przez… no właśnie, przez kogo?

Dwójka i jedynka z bonusem – tak zaczął niedzielny mecz ze Stalą Mateusz Szczepaniak. Wyglądało to dość optymistycznie i zawodnik mógł mieć nadzieję, że dostanie kolejne szanse.

– Co tu mówić, w pierwszym biegu popełniłem błąd i wyszedłem zbyt szeroko. W drugim ze startu wyszedłem dobrze, oglądałem się za Milikiem i chciałem jechać parą, ale szybki Bartek nas wyprzedził – przeanalizował. Szczepaniak.

Później nie było już szans na poprawę. Doświadczony zawodnik nie pojawił się już na torze. Zapytany przez reportera nSport+ o to, czy miał męską rozmowę z trenerem – odpowiedział bardzo szczerze.

– Gdyby trener decydował o zmianach, to pewnie jeszcze bym pojechał – podkreślił.

Szczepaniak sugeruje to, o czym często mówi się w środowisku żużlowym, czyli o ogromnym wpływie prezesa Krzysztofa Mrozka. Cóż – trzeba też uczciwie przyznać, że decyzje taktyczne wypaliły i Rekiny pokonały swojego rywala. Jednocześnie rozgoryczenie zawodnika jest jak najbardziej zrozumiałe.

KONRAD MARZEC