Stanisław Chomski, fot. Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Stanisław Chomski to doświadczony szkoleniowiec, o którym śmiało można powiedzieć, że zjadł na żużlu zęby. Zna go też od podszewki i jak szczwany lis, potrafi wykorzystać każdą sprzyjającą okoliczność, często niezauważalną dla przeciętnego kibica, by zbudować wynik zespołu. W minionym sezonie zaczął w piekle, skąd trafił do żużlowego raju. Z trenerem srebrnych medalistów DMP rozmawia Przemysław Sierakowski

Stasiu, jak zdrowie? Wszak z Covidem żartów nie ma, Ty jednak zgodziłeś się na rozmowę mimo wszystko.

Zawsze jest na to moment i jeśli tylko jest możliwość żeby porozmawiać, to bardzo chętnie. Dziś jest jak jest. Zdrowie najważniejsze, ale na szczęście nie narzekam. Siedzę sobie w domu. Czuję się dobrze. I tyle w zasadzie. Restrykcji trzeba jednak przestrzegać.

Podobno w zawodowym sporcie nie wygrywa się srebra, tylko przegrywa złoto – również masz takie przemyślenia?

Patrząc z perspektywy samego finału, to zawsze chce się walczyć o najwyższy cel. Zawodnicy, cały sztab, wszyscy ludzie związani z klubem i pracujący codziennie na sukces na pewno liczyli na złoto. Srebro to jednak również cenny kruszec. Jeżeli będziemy rozpatrywać końcowy wynik przez pryzmat całego, niepewnego sezonu, to z pewnością bardzo dobry rezultat. Dużo było niepewności. Czy w ogóle ruszy, czy go dokończymy. Obostrzenia, reżim sanitarny. Działo się sporo. Sześć meczów przegranych z rzędu, później różne sytuacje, także losowe, które nie pomagały. W tym kontekście srebrny medal należy uznać za sukces.

Wiele kontrowersji wzbudzała instytucja gościa, z której wy, jako bardzo nieliczni, wycisnęliście maksimum. To dobry, czy zły pomysł z gościem w składzie?

Rzeczywiście, można powiedzieć, że z Jackiem Holderem trafiliśmy w dziesiątkę. Sprawa regulaminów to jest jednak inny temat. Na pewno instytucja gościa nie była dostosowana i nie była niezbędna w tym sezonie. Żużel to nie jest sport masowy, żeby można z bardzo dużej grupy wyłowić odpowiednich chłopaków. Takich którzy maja predyspozycje i którym można zakupić specyficzny sprzęt, by podjęli treningi na nietypowym obiekcie. Na pewno z gościem zamysł był różny od praktyki. Miał być wprowadzany w określonych warunkach. Wszyscy obawiali się koronawirusa i ten przepis miał zabezpieczyć drużyny, gdyby okazało się, że zawodnicy zaczną padać jak muchy. W regulaminie tego jednak nie doprecyzowano.

Środowisko okazało się zdyscyplinowane. Ponad tysiąc osób biorących udział w testach zachowało zasady. Sezon, nie licząc pojedynczych przypadków, przejechaliśmy bez większych problemów, zatem gość, mimo iż przez nas wykorzystany dobrze, nie przysłużył się zastępowanym chłopakom. Patrząc z kolei przez pryzmat kontuzjogenności żużla instytucja gościa byłaby zasadna. Pytanie tylko jak sprawić, by nie była nadużywana? Myślę jednak, że istnieją instytucje, które potrafią to zweryfikować, trochę wzorem orzecznika ZUS w zwykłym świecie. Jeżeli więc ewentualne zwolnienia chorobowe byłyby pod kuratelą, a w regulaminie znalazł by się dodatkowo zapis, że gościem może być zawodnik posiadający nie wyższą średnią od kontuzjowanego, to sądzę, że taki wentyl bezpieczeństwa mógłby pozostać. Naturalnie tylko w przypadku kontuzji odniesionej na torze i przy stałym nadzorze procesu leczenia, by uniknąć prób naciągania.

Wracając zaś do Jacka. Bardzo optowałem za zakontraktowaniem tego chłopaka, patrząc na to, co się działo. Szczególnie po kontuzji Iversena. Bardzo szybko osiągnęliśmy porozumienie. Otrzymał szansę i skorzystał wyśmienicie. Przepis na to pozwalał, więc skorzystaliśmy. Zauważ, że wcześniej nadużywano korzystania z zawodników spod 8/16, gdy polski zawodnik występował tylko przy prezentacji, a potem od pierwszego biegu był zastępowany. Wskakiwał obcokrajowiec i nikt larum nie podnosił. Na pewno nie było to dobre rozwiązanie, a raczej właściwie dopracowane. Wszystkiego regulaminami nie zastąpimy, ale podstawy zdrowego rozsądku muszą w nim być.

To jednak daje, jak sam zauważasz, pole manewru, przy kuszeniu losu i podejmowaniu ryzyka nazwijmy „urojonych” kontuzji?

Spójrzmy na problem przez pryzmat interesu sponsora. Ludzie wykładają prywatne pieniądze na nasz sport i chcą widzieć efekty. Jak w każdej korporacji. Dbasz o finanse – masz wynik. A tu nagle kontuzja, ze składu wypada kluczowe ogniwo i pierwotne plany trzeba radykalnie weryfikować. Sponsor nie musi i nie rozumie dlaczego w tej sytuacji ma być pokrzywdzony, bo nie można wstawić innego zawodnika, w miejsce kontuzjowanego. Zwykle wtedy mecenasi odwracają się od sportu. Z nieba do piekła droga jest bardzo krótka.

Z nastaniem prezesa Marka Grzyba zdecydowanie poprawiła się atmosfera, szczególnie wokół Stali, choćby słynna świąteczna pastorałka, wiele innych działań z kategorii PR. Rusza sezon i sześć porażek z rzędu – przychodziło zwątpienie?

Najgorzej jeśli człowiek podda się bez walki. Obecnie przy dostępności mass mediów, wypowiadanie się, szczególnie anonimowo, to nasz chleb powszedni. Można nie wytrzymywać presji. Sport, zwłaszcza żużel uczy wytrzymałości, pokory i przede wszystkim cierpliwości. Jeżeli nie wypracujesz tych cech, możesz bardzo szybko się zniechęcić i poddać tej nagonce, negatywnej opinii, która tworzy klimat na zewnątrz. Sporo zależy też od tego jak do kłopotów podchodzi zarząd i prezes osobiście. Marek Grzyb akurat, mimo że jest świeżym człowiekiem na tym stanowisku i dopiero uczy się tego sportu, wytrzymał tamtą nagonkę. Bardzo dba o medialność klubu, marketing, by dobrze, pozytywnie „sprzedawać” poczynania zespołu no i transparentność działań. Niemniej mogę być zobowiązany, bo kredyt zaufania ewidentnie był.

Czy było zwątpienie? Nie. Absolutnie nie. Rozmowa z zarządem odbyła się na takiej zasadzie, że jeśli zarząd uznałby, iż moje działania mają zasadniczy wpływ na początkowo słaby wynik drużyny i nie jestem w stanie wydostać zespołu z tego dołka, to zwyczajnie musielibyśmy się rozstać. Nie ma sensu w takiej atmosferze ciągnąc dalej na siłę, bo to nikomu i niczemu nie sprzyja. Mój plan działania, czyli spokój, rozwaga i odbijanie się od dna małymi kroczkami został zatwierdzony. Zaufano mi. Po pewnym czasie zaczęliśmy spoglądać z nadzieją w górę tabeli, a nie z niepokojem w dół.

Trenerskim majstersztykiem w Twoim wykonaniu były finał MPPK i mecz wyjazdowy w Lesznie – prawdziwy przegląd wojsk. Poświęcamy mniejsze cele dla osiągnięcia głównego zamierzenia?

Dokładnie. No trzeba było niestety pewne zasady w zespole wprowadzić. W naszej sytuacji było to niezbędne. Wtedy niezbędne. Dura lex sed lex. Mecz w Lesznie, bez Jacka, patrząc na suchy wynik, był lepszy od tego finałowego. Oczywiście spotkanie toczyło się w zupełnie innych warunkach. Dało też obraz mocy i niemocy poszczególnych zawodników. Ci, którzy wcześniej jeździli rzadziej otrzymali szansę startu w czterech czy pięciu biegach i przyszło im weryfikować samoocenę. Jedni skorzystali. Poszukali gdzie leży problem. Nam zaś dało to dużo wiedzy. Poczuli jednak wszyscy, że mają kredyt zaufania, że traktujemy się poważnie, tylko obowiązki trzeba niestety wypełniać profesjonalnie. Z obu stron. Sądzę, że to mobilizowało, by wykrzesać z siebie coś jeszcze i podejść nawet bardziej niż zawodowo do sprawy. Od tej pory nie było żadnego obrażania się na siebie, mimo że decyzje były nieraz trudne.

Atmosfera się nie pogorszyła?

Nie twierdzę, że ci odstawiani od składu byli zadowoleni, ale pojawił się nowy cel, szansa awansu do play off i oni to akceptowali. Nadal uczestniczyli w treningach żeby być z zespołem i nadal byliśmy jednością.

Stanisław Chomski w towarzystwie Szymona Woźniaka i Bartosza Zmarzlika. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra

Trochę pomogła szczęściu powtórka meczu u siebie z Częstochową i walkower pod Jasną Górą…

Jadąc tam mieliśmy świadomość, że to mecz, który może nam szeroko otworzyć bramę z napisem play off. Byliśmy zmobilizowani i skoncentrowani. A że skończyło się tak a nie inaczej, to trudno nas o to winić. Jeśli ktoś dostaje prezent, to dlaczego nie ma korzystać?

Trzon ekipy na przyszły rok to Thomsen, Woźniak, Zmarzlik i Karczmarz jako zawodnik do lat 24. Tym piątym Martin Vaculik?

Media zawsze spekulują. Zobaczymy jak to się potoczy. Na ten moment nie powiem, jak to będzie wyglądać, bo to daleka przyszłość. Jako alternatywę do lat 24 mamy jeszcze niedoświadczonego, ale z dużymi możliwościami Marcusa Birkemose. Poszukamy możliwości żeby sprawdzić czy już się nadaje na szerokie wody. Jest Mateusz Bartkowiak, porównywany przez niektórych do Bartka Zmarzlika, którego liga i problemy zdrowotne mocno zweryfikowały, ale liczę, że wróci mocniejszy. Wszystko jest więc w trakcie rozmów, budowy, poczekajmy więc z tymi spekulacjami.

Dla Ciebie jako trenera sezon pełen satysfakcji. Tytuł Bartka Zmarzlika, awans Krzyśka Kasprzaka do SGP, srebro w DMP – prawdziwe, medalowe żniwa?

To prawda, tylko większość kibiców nie zdaje sobie sprawy jaką ciężką pracą całego zespołu zostało to okupione. Seria przegranych spotkań na początku. To nie jest tak, że to po tobie ścieka. Z czasem się uodparniasz, ale ślad zostaje. Siedzę w tym tyle lat, że potrafię sobie radzić, ale łatwe to nie jest. Najbardziej cierpiała rodzina. Ludzie potrafią być uszczypliwi. Na cudzym niepowodzeniu próbują budować swoje dobre samopoczucie. A tym czasem wkład pracy wielu ludzi w nasz wynik był nieoceniony. Jarek Gała – toromistrz, który niemal nocował na torze. Ludzie którzy pracują na obiekcie, w marketingu, cały sztab oddanych pasjonatów. Czasami kibice nie zdają sobie sprawy jaki ogrom pracy rzeszy osób składa się na końcowy efekt. Jak w życiu. Sukces ma wielu ojców. My stworzyliśmy zawodnikom komfort pracy, a oni potrafili to wykorzystać.

W przyszłym sezonie nadal jako trener w Gorzowie?

Formalnie kontrakt kończy się na koniec października. Mam nadzieję usiądziemy i porozmawiamy. Jeżeli nie, no to trudno. Przyjdzie zapisać nowy rozdział w historii. Myślę jednak, że dojdziemy do porozumienia, jeśli będzie taka wola prezesa. Wszystko gra, chęci są, ale dopóki dokument nie został spisany, nie można niczego przesądzać.

Co do przyszłości Bartka Zmarzlika również kibice w Gorzowie mogą być spokojni?

Sądzę, że tak. Myślę, że niebawem wszystko powinno zostać dopięte na ostatni guzik.

Dziękuję za rozmowę i życzę zdrowia, byś jak najprędzej opuścił cztery ściany.

No niestety. Reżim sanepidowski jest taki, a nie inny. Stan zdrowia jest ok, ale procedur należy dochować. Pozdrawiam kibiców i do zobaczenia w przyszłym roku na stadionach i przed telewizorami.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI

10 komentarzy on Stanisław Chomski: Instytucja gościa nie była dostosowana i niezbędna w tym sezonie (WYWIAD)
    STAN
    16 Oct 2020
     9:30am

    Tak, było trochę tych gorzowskich kibiców którzy chętnie wówczas widzieli by dymisję trenera Stanisława Chomskiego. Teraz po sukcesie gorzowskiej drużyny na forach sportowych ich nie ma. A dobrze by powiedzieli, po prostu „Przepraszam”.

      GuyMartin
      16 Oct 2020
       11:14am

      Za co ktos mialby mowic przepraszam ?? Facet robi w speedwayu pinset lat gowno wygral zaden z zawodnikow oprocz tego w ktorego wladowali 5 milionow zlotych nie zrobil postepu . Awans do PO dzieki Holderowi i temu ze Swiacik oszalal . Stasiu jest w Stali od zawsze a tak naprawde jest drugim Kempinskim .

    Koło
    16 Oct 2020
     11:44am

    To po co panie Stasiu pan korzystał z gościa gdyby nie gość walczyli byście o utrzymanie można było trochę honoru zachować a teraz wam wszyscy zarzucają ślizganie się i kombinatorstwo panie stan pan jest dno nie kibic !!!! Chorągiewka

    Gala
    20 Oct 2020
     6:39pm

    Panie Stanisławie trochę nie fair zagranie z tym zawodnikiem pierwszoligowym z pana strony jak Muchomorek Pan postąpił

Skomentuj

10 komentarzy on Stanisław Chomski: Instytucja gościa nie była dostosowana i niezbędna w tym sezonie (WYWIAD)
    STAN
    16 Oct 2020
     9:30am

    Tak, było trochę tych gorzowskich kibiców którzy chętnie wówczas widzieli by dymisję trenera Stanisława Chomskiego. Teraz po sukcesie gorzowskiej drużyny na forach sportowych ich nie ma. A dobrze by powiedzieli, po prostu „Przepraszam”.

      GuyMartin
      16 Oct 2020
       11:14am

      Za co ktos mialby mowic przepraszam ?? Facet robi w speedwayu pinset lat gowno wygral zaden z zawodnikow oprocz tego w ktorego wladowali 5 milionow zlotych nie zrobil postepu . Awans do PO dzieki Holderowi i temu ze Swiacik oszalal . Stasiu jest w Stali od zawsze a tak naprawde jest drugim Kempinskim .

    Koło
    16 Oct 2020
     11:44am

    To po co panie Stasiu pan korzystał z gościa gdyby nie gość walczyli byście o utrzymanie można było trochę honoru zachować a teraz wam wszyscy zarzucają ślizganie się i kombinatorstwo panie stan pan jest dno nie kibic !!!! Chorągiewka

    Gala
    20 Oct 2020
     6:39pm

    Panie Stanisławie trochę nie fair zagranie z tym zawodnikiem pierwszoligowym z pana strony jak Muchomorek Pan postąpił

Skomentuj