Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tomasz Suskiewicz czy Rafał Lewicki to menedżerowie mający już uznaną markę na żużlowym rynku. Wielu innych wciąż pracuje na to, by zyskać odpowiednią renomę. Rzadko w roli menedżera występuje kobieta. Nie wszyscy wiedzą, że Rafałem Karczmarzem dowodzi Sandra Najmrodzka. Skąd u niej sympatia dla żużla? Co chce osiągnąć w pracy z utalentowanym młodzieżowcem? Jak się zmienia świadomość żużlowców? Zapraszamy. 

Na żużel zakładasz szpilki czy tenisówki?

Zdecydowanie wybieram szpilki. W teamie jestem odpowiedzialna za kontakt z klientami biznesowymi, więc w dresach na żużel chodzić mi po prostu nie wypada. Podczas meczów nie ma mnie w parkingu, ponieważ przy sprzęcie i tak nie pomogę. Moim zadaniem jest wtedy nawiązywanie współpracy z potencjalnymi sponsorami.  

Skąd u Ciebie zamiłowanie do żużla?

W mojej rodzinie zamiłowanie do tej dyscypliny przechodzi z pokolenia na pokolenie. Lubię przeżywać sportowe emocje, a w żużlu mamy ich szereg. Sport ogólnie zajmuje większą część mojego życia.  

Kiedy zaczęła się współpraca z Rafałem Karczmarzem i dlaczego pomagasz akurat jemu? 

Rafał to nie jedyny zawodnik, z którym pracuję, ale, rzeczywiście, oficjalnie jestem najbliżej niego. Współpracę zaczęliśmy równy rok temu. Poprzedni sezon był dla mnie czasem na rozpoznanie rynku i zbudowanie relacji z zawodnikiem. Prawdziwa kooperacja zaczęła się dopiero pod koniec września. 

Dlaczego akurat on? Propozycji miałam kilka, ale przy nim było najwięcej pracy i uznałam to za największe wyzwanie. Wiele osób dziwiło się mojej decyzji, ale tak wybrałam i zostanę w teamie tak długo, jak będą chciały tego obie strony oczywiście. 

Podobno jesteś alfą i omegą w teamie…

Szefem w teamie jest zawodnik. Prawdą jednak jest, że wszystkie sprawy przechodzą przez moje ręce. U nas każdy ma jasno określone zadania i jest z nich na bieżąco rozliczany. Rafał musi zameldować odbyte treningi. Mechanicy, jak wygląda sytuacja ze sprzętem. Z kolei ja relacjonuję, co udało mi się załatwić dla teamu. W naszym zespole nie pełnię tylko funkcji menedżera. Jak trzeba, to pomagam. Biorę karchera i czyszczę dywany, jestem kierowcą, gdy trzeba coś dowieźć, kucharką kiedy chłopaki na warsztacie zgłodnieją, księgową, gdy trzeba rozliczyć faktury, a jak coś się wydarzy, to pełnię też funkcję strażaka – gaszę pożary, jak coś niespodziewanego mi wywiną…

Co jest u Was do poprawy we współpracy na linii zawodnik – menedżer?

Współpraca na tę chwilę jest bardzo dobra. Przez tamten rok uczyliśmy się siebie nawzajem. Bywały gorsze i lepsze momenty. Jednak od początku wiedziałam, że muszę zbudować solidne fundamenty do tego, żeby w przyszłości działało wszystko jak należy. Zaufanie i wsparcie na linii menedżer – zawodnik to absolutna podstawa do dobrej, długofalowej relacji. Bez tego nie ma szans na prawidłowe funkcjonowanie w zespole. Wypracowaliśmy pewien schemat działania, który sprawdza się w komunikacji z całym teamem i wszystko małymi krokami zmierza w dobrym kierunku. 

Jak menedżerowie zawodników są postrzegani przez prezesów klubów żużlowych?

To chyba już pytanie do samych prezesów. Do każdego tematu trzeba podchodzić bardzo obiektywnie. Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Wiadomo, że menedżerowie są po to, aby wynegocjować jak najlepsze warunki rozwoju dla zawodnika oraz otrzymać jak najwięcej w umowie za podpis czy punkt. Bądźmy szczerzy. Prezesi natomiast muszą bronić interesu klubu i szukają wszelkich argumentów do tego, aby podpisać jak najniższy kontrakt. Każdy próbuje przeciągnąć linę na swoją stronę. Tak to wygląda. 

Niektórzy twierdzą, że menedżerowie to, mówiąc wprost, pijawki. Zawodnik ryzykuje, a menedżer zarabia. Co Ty na to? 

To nie piłka nożna, że menedżerowie zarabiają wielkie pieniądze. U nas sytuacja wygląda tak, że na zarobek jeszcze przyjdzie czas – na razie są same inwestycje i ciężka praca, która – mam nadzieję – zaowocuje w przyszłości i może wtedy będzie miała przełożenie na jakieś konkretne kwoty. Są ludzie, co żyją z żużla, ale istnieją jeszcze tacy, którzy żyją dla żużla. 

Co zmieniliście w teamie w porównaniu do poprzedniego sezonu?

Chyba wszystko. Dopiero teraz działa wszystko tak, jak powinno. Zmiany są widoczne gołym okiem na każdej płaszczyźnie funkcjonowania teamu. Teraz są jasno określone cele i zadania, każdy zna swoje miejsce w szeregu, zainwestowaliśmy w marketing, nawiązaliśmy współpracę z psychologiem i przede wszystkim mamy porządnego mechanika, który będzie pracował tylko u nas. 

Tym nowym nabytkiem w teamie jest Marek Hućko. Jak doszło do zawarcia współpracy? 

Pozyskanie dobrego mechanika było koniecznością do tego, żeby robić prawdziwy żużel. Po finale ustaliliśmy, że bez tego dalej nie ruszamy. Prowadziłam rozmowy z kilkoma byłymi żużlowcami i przypadkowo trafiłam do Marka. Nie spodziewałam się, że na drugi dzień będziemy już dogadani. Był najbardziej konkretny, zresztą pracował z 3-krotnym mistrzem świata, Nickim Pedersenem, więc ma duże doświadczenie, do tego doskonale zna gorzowski tor i dobrze dogaduje się z Rafałem. 

Jak ocenisz sezon 2018?

Nie poszedł do końca po naszej myśli. Kontuzja pokrzyżowała wiele planów, ale cieszą zdobyte medale: srebrne w DMP, DMPJ, DMEJ i złoty w DMŚJ. 

Jaki macie budżet na najbliższy sezon?

To są wewnętrzne sprawy teamu. Proszę wybaczyć, ale tego tematu nie chcę poruszać.

Jakie są Wasze sportowe plany na sezon 2019? 

Planować można dużo – wszystko i tak zweryfikuje: głowa, sprzęt, przygotowanie fizyczne i tor. Najważniejsze dla nas jest bezkontuzyjne odjechanie sezonu, satysfakcjonujący wynik w IMŚJ, pomoc drużynie w obronie medalu DMŚJ i dobre, widowiskowe występy w lidze. 

Jak wyglądają przygotowania zawodnika do sezonu? 

Na tę chwilę wszystko idzie zgodnie z planem. Od poniedziałku do soboty Rafał ma zaplanowany praktycznie każdy dzień: rano praca, popołudniami trening fizyczny lub mentalny – w zależności od dnia tygodnia. 

Jak ciężko jest pozyskać sponsora, gdzie tkwią najtrudniejsze momenty w rozmowach?

W mojej ocenie pozyskiwanie sponsorów jest coraz trudniejszym zadaniem. Obecnie dużo ludzi pomaga bardziej potrzebującym niż żużlowcom. Wszystko zależy też od sytuacji, czy dana osoba interesuje się żużlem, czy jest spoza jego  obszaru. Należy na pewno przygotować się pod kątem krótkiej wiedzy o firmie. Znajomość, czym zajmuje się potencjalny sponsor pozwala od razu wejść na właściwe tory podczas rozmowy i uwiarygodnia rzetelność menadżera. Musimy też pamiętać, że sponsoring nie kończy się na pozyskaniu środków – bardzo ważne jest budowanie długofalowych relacji pomiędzy teamem a firmą. Sponsoring powinien też nieść obopólne korzyści, zarówno dla sponsorowanego, jak i sponsora.

Kobiecie jest łatwiej pozyskać sponsora dla zawodnika? 

Jeśli ktoś jest konkretny i potrafi wyjść naprzeciw oczekiwaniom potencjalnego sponsora, to płeć nie ma absolutnie żadnego znaczenia. 

Twoja działalność w tym sporcie to tak naprawdę sposób na realizacje czego? 

Pasji. Połączenie sportu z biznesem i marketingiem sportowym jest tym, co w życiu interesuje mnie najbardziej. 

Jesteś wykształcona w tym kierunku, czy, jak mówisz, to pasja?

Myślę, że dziś studia nie są wyznacznikiem konkretnych umiejętności, ale tak – skończyłam pomyślnie cztery kierunki: FIFA/CIES Sport Management Programme,zarządzanie biznesem sportowym, dziennikarstwo sportowe oraz trener personalny. 

Jak spędzasz wolny czas?

W ostatnich tygodniach nie wiem, co to jest „wolny czas” , ale jeśli już go znajdę, moim relaksem jest spokojne obejrzenie meczu piłkarskiego, siatkarskiego czy zawodów MMA – oczywiście na żywo. Ostatnio bardzo zainteresowały mnie też losy polskiego Amp-futbolu. 

Ulubiony zawodnik to… 

Jasne, że Rafał Karczmarz, ale wielkim szacunkiem darzę Piotra Protasiewicza i Taia Woffindena.  

Marzenie związane z pracą w Karczmarz Team?

Jedno ostatnio się spełniło – Rafał zrozumiał, że tylko ciężką, systematyczną pracą może zajść daleko… Mam też oczywiście marzenia medalowe na ten rok – ale pokora w sporcie to bardzo ważna cecha, więc bez żadnej presji, z czystą głową przygotowujemy się do tego, aby bez kontuzji, z dobrym wynikiem, odjechać nadchodzący sezon. Na koniec, w imieniu Rafała, pozdrawiam wszystkich czytelników portalu Po-bandzie.com.pl.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA