Emil Sajfutdinow (z prawej) i Brady Kurtz. fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Emil Sajfutdinow miał bardzo ambitne cele na sezon 2020. Zawodnik chciał się spisać jeszcze lepiej niż w rozgrywkach w 2019 roku i sięgnąć po swój pierwszy tytuł indywidualnego mistrza świata. W świetle sytuacji związanej z pandemią koronawirusa, Rosjanin nie wie jednak czy w 2020 roku w ogóle wyjedzie na tor. Trudny moment skłonił 31-latka i jego menedżera do przemyśleń i inwestycji w dziedziny niezwiązane ze sportem.

Nie jest tajemnicą, że coraz więcej osób ze środowiska żużlowego zaczyna odczuwać skutki początków kryzysu spowodowanego przez koronawirusa. Pod sporym znakiem zapytania stoi to, czy sponsorzy wpłacą zawodnikom wszystkie pieniądze, o których zapewniali przed wybuchem epidemii. W przypadku zawodników ze światowej czołówki, brak wsparcia sponsorskiego spowodowałby ogromne straty.

– Sponsorzy, którzy wspierają Emila indywidualnie są z nami w stałym kontakcie i na razie deklarują pełne wsparcie – mówi nam Tomasz Suskiewicz, menedżer Sajfutdinowa. – Cały sezon to w przypadku Emila koszt miliona złotych netto. Podobnie zresztą wygląda to u reszty zawodników z czołówki. Ci topowi zawodnicy robią duże inwestycje przed sezonem. Teraz nie mają wpływów, więc są w bardzo złej sytuacji – dodaje.

Przedstawiciel zawodnika nie ukrywa, że on i Sajfutdinow mieli już pomysł na to, czym Rosjanin mógłby się zajmować po zakończeniu kariery. Był to jednak odległy plan, który nie był szczególnie realizowany. Żużlowiec Fogo Unii Leszno jak najwięcej środków chciał bowiem inwestować w rozwój w swojej ukochanej dyscyplinie.

– My wszyscy jesteśmy zszokowani tym, co się wydarzyło. Nikt, ani żużlowcy, ani działacze, ani mechanicy, ani cały świat nie był przygotowany na taką sytuację. Wiedzieliśmy, że sport się kiedyś skończy i trzeba będzie myśleć o czymś innym. Mieliśmy też pewien plan, ale nie sądziliśmy, że będzie trzeba go wdrożyć tak szybko. Emil kocha sport i bardzo w ten sport i w siebie zainwestował. Z oszczędności, owszem, można trochę pożyć, ale kiedyś one się wyczerpią. Skupiamy się więc aktualnie na dywersyfikacji środków – tłumaczy były mechanik m.in. Tony’ego Rickardsona czy Tomasza Golloba.

Co ciekawe, plany duetu Sajfutdinow-Suskiewicz nie dotyczą dalszego obracania się w środowisku sportowym. – Póki co, zostawiamy to dla siebie, ale mogę zdradzić, że nie jest to branża związana z żużlem i sportem – kończy Suskiewicz.

BARTOSZ RABENDA