Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Europoseł Ryszard Czarnecki, w nawale zawodowych obowiązków, nie zapomina o sporcie. Na bieżąco uczestniczy w wydarzeniach żużlowych oraz siatkarskich. To przecież, przypomnijmy, ambasador speedwaya, ale też wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Nam opowiedział o ostatnich sukcesach Biało-Czerwonych i… olimpijskich planach.

Panie Ryszardzie, Betard Sparta wygrała dość łatwo w Zielonej Górze. Nie uważa Pan, że to swoista zasłona dymna ze strony lubuskiego klubu?

Oczywiście, doświadczony trener robi tor taki, aby okazał się inny od tego na ewentualny mecz półfinałowy obu drużyn. Nie mam o to żadnych pretensji. Podejrzewam, że trener Śledź niekoniecznie będzie chciał mieć ten sam tor na mecz z Lesznem w fazie zasadniczej i na ewentualną późniejszą potyczkę w play-offach. Absolutnie nie krytykuję Adama Skórnickiego i nie będę hipokrytą w sytuacji, gdy przyznaję prawo takich samych manewrów Dariuszowi Śledziowi. Obaj jako byli świetni zawodnicy doskonale wiedzą, jak takie rzeczy robi się najlepiej i mogą czynić takie „numery”. To takie trochę przeniesienie szachów do żużla. Swoją drogą obecnie potencjał Wrocławia wydaje mi się wyższy aniżeli Zielonej Góry i tym samym kolejna wygrana Betard Sparty przy ul. Wrocławskiej, na innej już nawierzchni, sensacją dla mnie nie będzie. 

Uczestnicy play-off są już znani. Jaki zatem widzi Pan finał tegorocznych rozgrywek?

Myślę, że finał będzie taki sam jak dwa lata temu, czyli Wrocław – Leszno. Dodam tylko, że przedwczesne koronowanie Unii wcale nie musi wyjść Bykom na dobre. Jest takie powiedzenie w Kościele – „kto wchodzi na konklawe papieżem, wychodzi kardynałem”. Tak samo z żużlem – jak ktoś czuje się mistrzem przed finałem, to niekoniecznie tym mistrzem zostanie.

Przed nami ostatnia runda SEC, której Pan honorowo patronuje. Ostateczne wyniki są sprawą otwartą, zapowiada się więc doskonały żużel na Śląskim…

Po pierwsze, sądzę, że będzie więcej kibiców aniżeli te ponad 30 tysięcy w ubiegłym roku. Po drugie, cieszę się, że Stadion Śląski kontynuuje tradycję goszczenia w „Kotle Czarownic” najlepszych zawodników świata. Dla mnie Stadion Śląski to też podróż sentymentalna . Tam zakochałem się w żużlu, kiedy 46 lat temu mistrzostwo zdobywał Jerzy Szczakiel. Teraz dla mnie Jurek, bo jesteśmy po imieniu. Boże… trochę przy tym sporcie już jestem.  Genialnie ułożyły się zawody SEC w Danii dla polskich kibiców i żużlowców. Jest szansa, że po raz pierwszy na końcowym podium SEC-u może stanąć dwóch Polaków. Wcale nie jest powiedziane, że Łaguta będzie mistrzem, a Pedersen medalistą. Kacper Woryna ma za sobą dwa świetne występy. Ma tym samym wielkie szanse na medal. Nie zapominajmy o Bartku Smektale, który też świetnie jedzie i ma realne dane, aby zdobyć medal. Zapowiada się wspaniały finał. Szkoda mi mieszkającego przecież w Polsce Leona Madsena. Miał szansę, jako pierwszy zawodnik w historii, wywalczyć w tym samym roku tytuł mistrza świata i mistrza Europy. Pokiereszowany po wypadku skupił się na walce o złoto w Grand Prix. 

Przeskoczmy do siatkówki. Polacy przebrnęli przez turniej eliminacyjny i jadą do Tokio. A Pan już bilet sobie na samolot zarezerwował?

Panie redaktorze, proszę nie mówić – ”przebrnęli”. Siatkarze z hukiem przelecieli przez turniej eliminacyjny. Zdemolowanie Francji 3:0 to fenomenalny wynik. Ten mecz przypominał mi trochę zdeklasowanie Brazylii podczas finału mistrzostw świata przed rokiem w Turynie. Co do Tokio – to tak, oczywiście się wybieram. Do tej pory siatkarzy na igrzyskach olimpijskich widziałem raz i wie pan, to jest taki trochę chichot historii, ponieważ było to w Atenach i był to przegrany mecz z… Francją w stosunku 0:3. W ogóle warto zauważyć i podkreślić, że na siedem ostatnich igrzysk aż sześciokrotnie występowali w nich polscy siatkarze – licząc łącznie z tymi przyszłorocznymi w Japonii. Nie mamy drugiego takiego sportu drużynowego, który byłby tak często obecny na igrzyskach jak polska siatkówka. Szansę na awans, nie zapominajmy, mają również siatkarki, które w przyszły piątek rozpoczynają mistrzostwa Europy w Łodzi. Uważam, że będą walczyły o medale w ME. Dodam jeszcze, że w tym samym czasie, gdy polscy siatkarze triumfowali w Gdańsku, największy sukces w historii odniosła polska siatkówka plażowa. Nasze zawodniczki w Moskwie zdobyły tytuł wicemistrzyń Europy. Minimalnie uległy Łotyszkom w finale. Nieźle spisali się również mężczyźni, prowadzili 1:0 w setach i 16:15 w drugiej partii walki o finał, ale jeden z zawodników doznał kontuzji. Może być więc tak, że i nasze tandemy siatkówki plażowej będą walczyły o medale w Tokio.

Czyli w Tokio będzie złoty medal siatkarzy?

Jestem przeciwny, aby nadmuchiwać balon oczekiwań. To nie powinno być robione, tu pana przepraszam, przez Was, dziennikarzy i nas, działaczy. Jednak skoro taki cel formułuje wprost kapitan zespołu Marcin Kubiak, to Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej nie pozostaje nic innego, jak tylko stworzyć całej Biało-Czerwonej drużynie siatkarzy jak najlepsze warunki przygotowań do Tokio. 

Dziękuję za rozmowę. 

Dziękuję również.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA