Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Pewien angielski sędzia żużlowy chwalił się niedawno, że zaliczył w swojej przygodzie ze speedwayem prawie 200 torów na całym świecie. Z głębi galicyjskiej głuszy, głęboki szacun. Zacząłem liczyć „swoje” tory, ale u mnie licznik stanął na 69. Nie sięgam Angolowi nawet do pasa, co najwyżej nieco powyżej kolan. Ale coś tam jednak siłą rzeczy podpatrzyłem.  Żużlowe tory… Są długie i krótkie, przyczepne i twarde, technicznie trudne i łatwe, stałe i jednorazowe, wbudowane w nowoczesny obiekt sportowy w centrum miasta lub prymitywny stadion gdzieś z dala od cywilizacji. Są tory i jest „bandycki” tor… w Berwick.

Berwick leży sobie spokojnie nad morzem, w północnej Anglii tuż przy umownej granicy ze Szkocją. Nie wiem jak jest obecnie, ale kiedy tam przed laty zawitałem, drużyna piłkarska z tego miasta grała w lidze szkockiej, a nie angielskiej, bo tak było praktyczniej.

Tor miejscowej drużyny „Bandytów” stał się na pewien sposób wyjątkowy ze względu na prosty wybieg, który zastosował jego konstruktor. Otóż podniósł on drugi łuk w sposób nienaturalny. Stasiu Burza, który onegdaj był zawodnikiem Berwick twierdzi, że różnica wysokości pomiędzy nawierzchnią przy krawężniku a przy bandzie wynosi niemal… 2 metry!

Wrażenia z zawodów, które dane było mi oglądać, a był to ligowy pojedynek gospodarzy z Reading, były niesamowite. Zawodnicy „wspinali się” na motocyklach do góry wirażu, przejeżdżali go ocierając się tylną oponą o bandę i pikowali w dół niczym w beczce śmierci. Było to bardzo widowiskowe, ale nie wszyscy sobie z takim sposobem jazdy radzili. Nie dotyczyło to Janusza Kołodzieja, wtedy nastolatka z Tarnowa, który na tym torze, który widział pierwszy raz na oczy, zdobył 16 punktów w sześciu biegach, niemal połowę zdobyczy swojej drużyny.

Ech, były czasy… Na podium „moich” torów oprócz Berwick mieszczą się jeszcze obiekty w węgierskim Kaposvar oraz norweskim Hamar. Kaposvar był ośrodkiem sportów motorowych położonym na południu Węgier obok miasta o tej nazwie. Jednym z elementów ośrodka był nowy wówczas tor żużlowy położony wśród okolicznych wzgórz. Jego urok polegał na tym, że tu z kolei pierwszy łuk był nieco obniżony, w kierunku bandy. Po polaniu wodą zawodnicy nie mogli się w nim złożyć, co było może zabawne dla widza, ale z pewnością nie dla nich samych. Siła odśrodkowa pchała ich w nieheblowane, niepomalowane dechy, o bandzie pneumatycznej nikomu się jeszcze wtedy nie śniło. Budka sędziego była tuż przy torze, więc wydawało się, że arbiter gdyby się mocno wychylił, mógłby zawodnika stojącego na starcie na czwartym polu startowym blisko bandy, palnąć w kask. A park maszyn umiejscowiono na pobliskiej górce, z której na tor prowadził bardzo długi i dosyć stromy zjazd po betonowych płytach. Gdy mechanik czegoś zapomniał, nie miał praktycznie szans dobiec do parku maszyn i z powrotem na tor, aby zdążyć przed wyścigiem. Gdzieś w połowie lat 90. minionego wieku oglądałem tam zawody rundy kwalifikacyjnej mistrzostw świata, a potem nad tym obiektem zaległa cisza.

W Hamar natomiast wybudowano tor jednorazowy na potrzeby cyklu Grand Prix. Dziś to normalka, ale wówczas, na początku naszego stulecia, było to jednak w świecie speedwaya wydarzenie, tym bardziej, że tor ułożono nie na stadionie, ale w hali sportowej, tzw. Statku Wikingów. Kilka lat wcześniej odbywały się tam konkurencje łyżwiarstwa szybkiego w ramach igrzysk olimpijskich, których gospodarzem było pobliskie Lillehammer i właśnie na tym torze ułożono nawierzchnię do żużla. I trzy razy z rzędu, w latach 2002-2004 odbywały się tam rundy Grand Prix.

Wrażenie na trybunach było niesamowite i nie do porównania: kakofonia motorowych dźwięków, od których uszy puchły, poparta „żużlowymi” zapachami oraz pyłem, który zatykał płuca. Niezapomniana mieszanka wybuchowa, na którą trudno trafić gdzie indziej. W końcu była to hala, a nie otwarty stadion. I pewnie między innymi ze względu na owe zmysłowe atrakcje z organizacji kolejnych rund mistrzostw świata w tym obiekcie zrezygnowano. Ale wspomnienia pozostały.

ROBERT NOGA

Hala w Hamar.