Przemysław Pawlicki. Foto: Krzysztof Konieczny, GKM Grudziądz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

MrGarden GKM Grudziądz wygrał wtorkowe spotkanie z Motorem Lublin i skomplikował sytuację Koziołków w walce o fazę play-off. Istotną postacią w składzie gospodarzy był Przemysław Pawlicki. Starszy z braci nie okazał się liderem zespołu, ale, przywożąc pięć punktów z bonusem, zanotował solidny występ. Po zawodach 29-latek cieszył się ze zwycięstwa, ale przyznał, że do pełni zadowolenia z postawy na torze dużo mu jeszcze brakuje.

– Wygrywamy spotkanie. Mój indywidualny dorobek nie był najlepszy, ale walczyłem o każdy punkt na torze i tyle, co udało mi się dzisiaj wywalczyć, to tyle wywalczyłem. Nie będę ukrywał, że ten sezon nie jest dla mnie najlepszy i robię wszystko, żeby było jak najlepiej. Nie wychodzi mi wiele rzeczy w tym roku, staram się skupić, żeby jak najlepiej zakończyć ten sezon, żeby ta końcówka była dobrze zapamiętana – mówił Pawlicki w rozmowie z mediami klubowymi.

Wychowanek Fogo Unii Leszno nie może zaliczyć sezonu 2020 do udanych. Jego najlepszym meczem w tegorocznych rozgrywkach wciąż pozostaje pojedynek MrGarden GKM-u z Fogo Unią Leszno z czwartej kolejki. Podopieczny Roberta Kempińskiego zdobył wtedy 8 punktów z dwoma bonusami.

– Powiem szczerze, że po tym sezonie ciężko, żeby mnie cokolwiek zadowoliło. Póki nie zacznę wygrywać wyścigów, tego zadowolenia nie będzie. Ja po prostu walczę, żeby dowozić punkty, nie są to trójki. Takiej stuprocentowej satysfakcji więc z tego nie mam. Na tę chwilę, na tyle po prostu mnie stać i nic więcej nie mogę wyciągnąć z siebie i tego, co mam w stajni – przyznał zawodnik.

Krajowy senior Gołębi odniósł się również do faktu, iż tor przy Hallera 4 nie jest już tak wielkim atutem grudziądzan. Pawlicki wyznał, że spędził wiele czasu na treningach na obiekcie MrGarden GKM-u, ale nie przyniosło to, póki co, rewelacyjnych efektów.

– Czasami ta domowa drużyna ma gorzej z dopasowaniem od drużyny przyjezdnej. W naszym wypadku w tym roku często tak było, ale to nie jest wytłumaczenie. Jeździmy na żużlu, jesteśmy profesjonalistami i powinniśmy sobie z tym radzić. Wiele godzin spędziłem na torze w Grudziądzu, przetrenowałem wiele motocykli i wiele różnych ustawień. Z mojej formy wyciskam tyle, ile się da. Wcześniej wkradały się nerwy i niepewność. Teraz czuję się na motocyklu dobrze, ale dalej nie widać efektów końcowych, czyli tych zdobyczy punktowych –tłumaczył 29-latek.

Żużlowcy grudziądzkiej ekipy nie mają zbyt wiele czasu na odpoczynek. Już dziś MrGarden GKM czeka mecz z Betard Spartą Wrocław. Pawlicki będzie miał okazję do zmierzenia się z jednym ze swoich najlepszych przyjaciół ze świata czarnego sportu – Maciejem Janowskim.

– Mam nadzieję, że pościgamy się z Maćkiem. Jeździliśmy razem dużo na torze, też w tych samych drużynach. Kiedy wyjeżdżamy na tor, to zawsze ta koleżeńska rywalizacja jest między nami. Skupię się na tym, żeby dorównać Maćkowi szybkością. Nie wiem czy na tę chwilę będę w stanie, ale myślimy pozytywnie, przygotowujemy się do meczu i będziemy chcieli znaleźć taką szybkość, żeby była satysfakcja z tego spotkania – zakończył zawodnik, który legitymuje się średnią 1,079 punktu na bieg.

BARTOSZ RABENDA