Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Blisko roku temu bardzo ciężkiej kontuzji na torze w Glasgow uległ 15-letni Sam Norris. Jego kontuzja poruszyła wówczas całe środowisko żużlowe. Sam zawodnik dzisiaj wraca do pełnej sprawności i na łamach angielskiego Speedway Stara po raz pierwszy wspomina najtrudniejszy czas w swoim dotychczasowym życiu i nie ma wątpliwości, że ktoś nad nim z niebios czuwał. 

– Nigdy o tym wcześniej nie mówiłem, ale jestem przekonany, że czuwał nade mną mój wujek Sam, który zginął w wypadku motocyklowym przed moimi narodzinami – zaczyna swoją opowieść piętnastolatek. 

Anglik nie ukrywa, że przed pechowymi zawodami pojawiały się „dziwne” znaki. 

– Były takie nietypowe historie. Dzień przed zawodami w Glasgow mój tata powiedział mi, abym te zawody opuścił i skupił się na innych rundach mistrzostw. Powiedziałem tacie, że nie, ponieważ chcę pojechać i wygrać. Następnego dnia, jak jechaliśmy na zawody, to były czarne chmury i zanosiło się na deszcz. Obaj wtedy już chcieliśmy, aby zawody odwołano. Sam nie jestem teraz w stanie tego mojego uczucia wytłumaczyć. Zawsze dużo rozmawialiśmy, a tamta jazda jakoś mijała nam w ciszy – kontynuuje nastolatek. 

Na początku nieszczęśliwych zawodów humor Samowi dopisywał. 

– Wygrałem swój drugi bieg. Byłem w znakomitym nastroju. Cieszyłem się na kolejny bieg. Tato powiedział mi tylko – „bądź ostrożny” i wyjechałem do biegu. Później nie pamiętam nic. Pierwsza rzecz, którą mam w swojej pamięci, t,o że obudziłem się w szpitalu i się zastanawiałem dlaczego w nim jestem. Mam po prostu czarną dziurę w głowie, jeśli chodzi o pamięć. Bardzo dużo czasu poświęciłem na rehabilitację. Jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczny za całą lekarską pomoc jakiej doświadczyłem. Byłem zdeterminowany w walce o powrót do zdrowia i marzyłem, aby móc ponownie jeździć na żużlu. Jestem wdzięczny losowi i wujkowi Samowi, że dali mi drugą szansę na życie. Opieka jaką dostałem w szpitalu dziecięcym w Glasgow była niesamowita – mówi Norris 

Sam Norris był obecny na turnieju Ben Fund Bonanza

Zawodnik w wypadku doznał dużego urazu mózgu. Na jego skutek nie mógł blisko przez miesiąc mówić, był również pozbawiony wzroku. Jednym ze skutków kontuzji mózgu jest fakt, że Sam szybciej od innych rówieśników się obecnie męczy. 

– Zdaniem lekarzy jest to normalne i wymaga ciągłej rehabilitacji. Tak też czynię. Cały czas pracuję nad sobą, aby sprawność była coraz lepsza. Jeśli jestem zmęczony, to myślę wolniej i mówię wolniej, ale to też wróci do normy. Moja determinacja jest duża. Chcę wrócić do tego sportu i zrobię wszystko, aby to się stało jak najszybciej. Moi rodzice podzielają moją pasję. Wypadek bardzo przeżyli moi dziadkowie i oni zawsze byli przeciwni i się o mnie bali. To nic dziwnego – wszak syna stracili w wypadku samochodowym – mówi zawodnik. 

Norris w październiku ubiegłego roku odwiedził tor, na którym doszło do nieszczęśliwego wypadku. Oprócz pracy nad powrotem na tor angażuje się w brytyjskiej młodzieżowej akademii żużla jako ambasador do spraw bezpieczeństwa. Tą działalnością chce spłacić choćby namiastkę długu wobec losu, który dał mu drugą szansę. 

– Byłem na torze w Glasgow. Taka forma próby oczyszczenia. Wiem, że przebyłem drogę z piekła do nieba, choć wiele pracy jeszcze przede mną. Chcę zwracać uwagę rówieśnikom na aspekty bezpieczeństwa. Strach pomyśleć, co by było, gdybym nie miał na głowie bardzo dobrego kasku. Uderzyłem jadąc jakieś 80 kilometrów na godzinę. Myślę, że warto też zastanowić się czy młodzi zawodnicy nie powinni mieć inaczej przygotowanych torów. Tak, aby były łatwiejsze do jazdy dla tych, którzy stawiają pierwsze kroki na żużlu. Zamierzam tyle, co będę mógł pomóc w kwestii bezpieczeństwa dla młodych adeptów żużla – kończy Norris.