Autor tekstu i Tomasz Gollob.
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Przed nami absolutnie wyjątkowy sezon. O, tak będzie brzmiało całkiem optymistycznie. Bo nie chcę siać defetyzmu, choć podskórnie czuję, że ofiar trochę odnotujemy. Jak to w sporcie – by zwycięstwo miało lepszy posmak, muszą też być smutne twarze i pokonani.

Jeśli nie doczekamy się kumulacji kataklizmów, to w czerwcu rzeczywiście winna ruszyć liga. PGE Ekstraliga, bo im niżej, tym trudniej poradzić sobie bez kibiców. Rachunek ekonomiczny jest prosty, trzeba ratować, co się da. A więc miejskie subwencje, wypłaty z telewizji oraz od sponsora tytularnego i pomniejszych mecenasów. A gołe trybuny? Brak utargu z dnia meczowego da nam kwotę, o którą pomniejszony zostanie tort do podziału. I tu się spodziewam trudnych, nerwowych rozmów, nawet z przerywnikami na „k” i „ch”. O ile obciąć. Żużlowcy to trudni przeciwnicy do takich dyskusji. Raz, że przyzwyczaiła ich Polska do konkretnych kwot, a dwa – prowadzą przecież swoje firmy, więc pojęcie mają. Tu nie będzie jak w anegdocie o piłkarzu Gajtkowskim, poczciwym Ślązaku w barwach Lecha Poznań, który zapragnął zarabiać więcej. I zapukał do gabinetu prezesa.

– To ile chcesz?
– Tyle i tyle.
– Hm… Ale brutto czy netto?
– Obojętne.

No właśnie. To ile będzie trzeba obciąć? Krzysiek Cegielski jest szefem stowarzyszenia żużlowców, zatem w naturalny sposób musi pilnować ich interesów. Okopać się gdzieś w okolicy 10 procent? Można jednak zakładać, że tegoroczne straty klubów sięgną większych liczb. Dochodzących do, plus minus, 40 procent, może nawet 50? Trzeba się będzie wykazać zdrowym rozsądkiem i, nazwijmy to, poczuciem wspólnoty. Przy czym nie wiem, z jakiej okazji miałyby zostać narzucone odgórne reguły gry, skoro różne kluby znajdą się w różnej kondycji finansowej. Jeśli kogoś stać, nich płaci i sto procent – każdy ma przecież prawo do prowadzenia własnej polityki. W końcu zawodnicy podpisywali umowy z klubami, nie z PGE Ekstraligą.

A co, jeśli rozmowy będą jałowe? Nie wiem, ile w tym prawdy, choć wedle znanej mi wersji może zostać wyznaczony termin siedmiu dni na renegocjacje umów i klepnięcie nowych – liczony od momentu ogłoszenia nowej daty inauguracji rozgrywek. Dzięki temu poznamy grunt, po którym stąpamy. Dowiemy się, czy mamy pełne ekipy, czy może należy jechać składami sześcioosobowymi, według tabeli znanej z ostatnich meczów reprezentacji Polski. To jest, podkreślam, opcja rezerwowa i słusznie. Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby już teraz, w normalnych warunkach, wprowadzić takie regulacje. Trzeba by się pozbyć około ośmiu zawodników, dla których zimą przyszykowało się pewne miejsce w składzie. Myślicie, że byliby szczęśliwi? Druga sprawa – my cały czas zakładamy, że jesteśmy pępkiem świata i żużel poza granicami kraju nie istnieje. Ale przecież wielu parafowało też umowy choćby w Szwecji i jakieś zobowiązania względem tamtejszych klubów zaciągnęło. Nieważne, że za psie, w porównaniu do polskich, pieniądze. Ważne, że na papierze. A więc obostrzenia państwowe również muszą sprzyjać i zezwalać na wolny przepływ zasobów ludzkich. Bo stacjonowanie tylko w Polsce może poddusić speedway za granicą. I spowodować trochę napięć.

Męczy mnie już ten finansowy wątek, na jakich warunkach mielibyśmy przywracać sportowe życie, choć pokazuje jednocześnie, że mamy do czynienia ze sportem wybitnie zawodowym. Bardziej mnie zajmuje stan własnej kieszeni. A to, co mówią zawodnicy też trzeba podzielić przez dziesięć, bo każdy ma inną naturę. Z jednej strony wybrani członkowie elitarnego cyklu Grand Prix narzekają, że krucho już u nich z codzienną egzystencją, a z drugiej taki Kuba Jamróg, facet z trzeciego szeregu i głowa czteroosobowej rodziny, mówi głośno, że rok bez żużla by jakoś przetrzymał, natomiast pracy by szukał bardziej z innego powodu – by nie dać zwariować duszy. Każdy inaczej spogląda na sprawy bytu, a mentalność mają też niektórzy taką, że to, co udało się wcześniej na kupkę odłożyć, to… to tego nie ma. To się nie liczy, tego się nie rusza. I też ma to sens, prawda? Bo później narzekamy, że miesiąc przestoju potrafi nas przewrócić. Kończąc – oczywiście, że żużlowcy ryzykują zdrowiem i życiem, zatem powinni być godnie wynagradzani. Znam ten tekst. Ale też sami sobie tę drogę życia wybrali, a ryzykują w pierwszej kolejności dla siebie, nie dla innych. Jesteś wart tyle, ile ktoś jest w stanie tobie zapłacić. Nie tyle, ile się tobie wydaje. Wybór w tym sezonie będzie jeden – albo biedniej, albo wcale.  

Problemów dostrzegam więcej. Pierwsze, na co zwróciłem uwagę przy wtorkowych ustaleniach żużlowego okrągłego stołu – to, że po dupie dostaną mechanicy. Podczas meczów, które będzie obsługiwać limitowana liczba osób, ma obowiązywać zasada – jeden mechanik przypada na jednego zawodnika. No więc mogą być trudne wybory i gorzkie żale. No bo przecież nie będą pracować w systemie rotacyjnym, by każdy zarobił na frytki. Będzie trzeba dokonać wyboru – ty zostajesz, a tobie dziękuję. Kilkadziesiąt osób straci robotę? Z których każda lub prawie każda ma rodzinę. Więc poszkodowanych przez sport robi się większa gruba. Żużel w tegorocznym wydaniu może się okazać wyjątkowo brutalnym sportem.

Nic to, póki co, trenować nawet nie można, a myślę, że powolutku należałoby – że użyję najbardziej modnej terminologii – zacząć luzować te obostrzenia. Podkreślając, że żadnym wywrotowcem nie jestem. Nieco przewrotnie jednak zauważę, że akurat żużlowcy maseczek i rękawiczek używają od zawsze. I że parking żużlowy jest przewidziany dla dwóch zespołów, a więc minimum na 16 stanowisk (de facto na więcej, rezerwowi w turnieju indywidualnym też mają się gdzie rozstawić). Tymczasem trenuje jedna drużyna. Więc jeśli nawet ma trenować w pełnym składzie, to można ją tak rozstawić, że nikt o nikogo ocierał się nie będzie. Oczywiście, pojawi się też argument mniej progresywnych, mianowicie do jakiego szpitala potrzaskanego zawieźć, skoro walczą tam z koronawirusem. I czy w ogóle wypada. Hej, przecież mówimy o zawodnikach najlepszej ligi świata, nie trzeba się od razu łamać od jazdy w pojedynkę, prawda? Ile będzie takich przypadków? Zero? Jeden? Wirus wirusem, ale żyć trzeba, wypadki drogowe wciąż mają miejsce, zawały i ataki wyrostka również. Takimi pechowcami wciąż się trzeba zająć, a jeden zbłąkany żużlowiec sytuacji nie pogorszy. Przy całym szacunku dla ofiarnej pracy służb medycznych! I przy wielkim respekcie dla obecnej zarazy, którą niektórzy próbują bagatelizować, ale która zakończyła już przecież mnóstwo ludzkich istnień, rujnując życie tysięcy rodzin. Owszem, co innego, gdy przyjdzie czas na warunki meczowe. To już jest wojna, więc są i ranni. Pamiętajmy wszelako, że chodzi też o przywrócenie wielu miejsc pracy, bo żużel, powtórzę to dziś raz jeszcze, jest sportem zawodowym. Gałązką gospodarki.

I nie przesadzałbym, a podszedł po ludzku do tematu ograniczonej liczby funkcyjnych na stadionach. Otóż nie trzeba się ograniczać do pięćdziesięciu czy stu takich osób. Przecież zawodnicy nie wspinają się na wieżyczkę sędziowską (chociaż czasem, w przypływie nerwów, mają ochotę tam się udać), a wirażowi nie muszą wchodzić do parku maszyn. I tak dalej, i tak dalej. Te grupy można od siebie odseparować, sprawić, by nie wchodziły sobie w drogę. No i plus jest taki, że na sędziów nikt nie będzie bluzgał. To może wpłynąć na ich większą pewność siebie. Którą dopiero wieczorem, w magazynie, osłabi pan Leszek.    

Czas mamy taki, że każde rozwiązanie będzie niemal jak z greckiej tragedii. Taki przykład – już się zaczęło mówić, że gdyby jednak sezon nie ruszył, to dzisiejszym 21-latkom należałoby prolongować o rok możliwość startów w kategorii młodzieżowej. I ja się z tym zgadzam, niemniej, patrząc szerzej, nie wszystkim juniorom byłoby to na rękę. Spójrzcie na takie Leszno – Kubera i Szlauderbach mieli zakończyć w tym roku młodzieżowe występy. Więc za ich plecami przebierają już nogami Pludra i inni chłopcy. Którzy liczą na to, że za rok nadejdzie ich czas, że wreszcie dostaną swoją ligową szansę. Tymczasem pozostanie w ich gronie 22-latków zahamowałoby proces sportowego dojrzewania. Wstrzymało na kolejny rok rozwój i pewnie zatrzasnęło drzwiczki do ligowego składu. Za to Sparta, dla przykładu, nie musiałaby się martwić za rok młodzieżową formacją. Mając… polski paszport Czugunowa. No ale to teoria tylko. Najwyższa z lig ruszy. Bez typowego zadęcia, ale ruszy. Na smutno, ale ruszy. I dobrze! Pytanie, co niżej.  

Czas wciąż jest niełatwy. Przedsiębiorcy to wiedzą. Niektórzy mają dwa interesy i oba im stoją (tylko bez skojarzeń). Dalej walczymy z koronawirusem i między sobą. W zeszłym tygodniu największą rywalizację stoczyły Fakty TVN-u i Wiadomości TVP, licytując się, który samolot większy, z czyjego rozkazu przywiózł sprzęt do walki z wirusem i który miał na pokładzie więcej ton. Czy Antek z Warszawy, czy ten drugi z Poznania. No brawo! Zdecydowanie za dużo oglądałem ostatnio tych magazynów informacyjnych, bo tak mi namącili w głowie, że do dziś nie wiem, które maseczki są gorszego sortu. Choć jednego jestem pewien – otóż czasem lepiej nie otwierać ust w ogóle niż tylko je zasłaniać. Bo prawda może obnażyć. Tak jest, dla przykładu, choćby z kandydatami w różnego rodzaju wyborach. I z kandydatkami.

No ale nie kłóćmy się już. Zróbmy wszystko, by ofiar było jak najmniej.

WOJCIECH KOERBER

4 komentarze on Po bandzie. Liga ruszy, będzie mnóstwo ofiar
    Stodoła Marzeń
    23 Apr 2020
     8:04pm

    Jak któremu asiorowi żużlowemu nie pasują nowe stawki, to nikt go nie zmusza do jazdy w polskiej lidze. Może sobie jeździć nawet za stodołą, wypychany do każdego wyjazdu na tor przez czterech mechaników.

    Raf
    23 Apr 2020
     8:29pm

    Panie Wojtku prosba o odpuszczanie politycznych nawiazan i analogii.

    To jest speedway to jest radość z życia – radość z telewizji jest tylko wtedy gdy leci w niej speedway !!!
    Reszta to dno!
    Pozdrawiam

    Damsi
    24 Apr 2020
     6:06am

    Raf, nie da się przejść obojętnie wokół tego, co się obecnie w kraju dzieje. Jest kryzys na niespotykaną skalę i trzeba też być obywatelem 😉 Polityka w tekście jest ruszona dyplomatycznie i delikatnie, także nie ma co się burzyc, pozdrówki.

Skomentuj

4 komentarze on Po bandzie. Liga ruszy, będzie mnóstwo ofiar
    Stodoła Marzeń
    23 Apr 2020
     8:04pm

    Jak któremu asiorowi żużlowemu nie pasują nowe stawki, to nikt go nie zmusza do jazdy w polskiej lidze. Może sobie jeździć nawet za stodołą, wypychany do każdego wyjazdu na tor przez czterech mechaników.

    Raf
    23 Apr 2020
     8:29pm

    Panie Wojtku prosba o odpuszczanie politycznych nawiazan i analogii.

    To jest speedway to jest radość z życia – radość z telewizji jest tylko wtedy gdy leci w niej speedway !!!
    Reszta to dno!
    Pozdrawiam

    Damsi
    24 Apr 2020
     6:06am

    Raf, nie da się przejść obojętnie wokół tego, co się obecnie w kraju dzieje. Jest kryzys na niespotykaną skalę i trzeba też być obywatelem 😉 Polityka w tekście jest ruszona dyplomatycznie i delikatnie, także nie ma co się burzyc, pozdrówki.

Skomentuj