fot. WTS Sparta
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Zostawcie Titanica, nie wyciągajcie go, tam ciągle gra muzyka, a oni tańczą wciąż…. Tak grał i śpiewał przed laty zespół Lady Pank, którego członkowie pewnie nie zdają sobie sprawy, że nagrali coś w rodzaju epitafium, czy krótkiej acz treściwej recenzji dla światowego speedwaya. Żużel miał w tym sezonie niepowtarzalną, pandemiczną szansę, by zaistnieć medialnie w szerokiej świadomości rodaków, jako nieliczne, prowadzone rozgrywki, tyle, że postanowił z niej nie skorzystać.

Kolejny raz powinienem czepić się władz światowych na czele z FIM i wypomnieć grzech zaniechania naszym rządzącym. Zainteresowanie, potencjalne, mediów i sponsorów oddajemy walkowerem, dobrowolnie rezygnując z rozgrywania Drużynowych Mistrzostw Świata i Mistrzostw Świata Par z rozbudowanym sitem eliminacyjnym. Nie przekonuje mnie przy tym argument o rzekomym braku terminów. Było 10 zespołów w ekstraklasie, więcej spotkań, jechały eliminacje do Indywidualnych Mistrzostw Świata z jednodniowym finałem i wolne daty, bez wysiłku, można było znaleźć. A teraz pod pretekstem wykorzystania wolnych miejsc w kalendarzu przez Speedway Grand Prix, nagle dla Drużynowych Mistrzostw Świata i Mistrzostw Świata Par brakuje możliwości. To jakim cudem znalazły się one dla Speedway of Nations?

Co mi po tym, że wszyscy wkoło potakują, dodając do owego układ choreograficzno-aktorski, czyli kiwając głowami ze zrozumieniem i usiłując przy tym ćwiczyć grymas twarzy a la „mądra i zatroskana mina”. Nic z owego rzekomego zrozumienia nie wynika. Może, a raczej, najwyższa pora wstrząsnąć dziadkami z FIM, a jeśli pozostaną odporni, ślepi, niemi i głusi – pogonić towarzystwo razem ze stołkami, bądź zmajstrować nową, własną federację, niezależną od FIM. Tyle, że to marzenie ściętej głowy. Bo kto niby miałby dokonać przewrotu?

Łatwiej wszak powoływać spec grupy w sprawach drugo- i trzeciorzędnych, komisje, podkomisje i inne „szacowne” gremia niźli ryzykować utratę dorobku życia. Skupiają się więc panowie na rozdawaniu klapsów i laurek wedle widzimisię i nie porywają na, z założenia ryzykowną, rewolucję. Jeszcze by się okazało, że teoretycznie kadencyjny, a w praktyce dożywotni fotelik zacząłby się chybotać. Po co więc się narażać? A że wśród prezesów klubów, którzy ich na owe stołki sadzają, wciąż górą partykularne interesiki i działania doraźne, w miejsce szerokiego, perspektywicznego spojrzenia na dyscyplinę, to i mamy szerokie pole do zagospodarowania przez dyplomatów, mówiąc językiem literackim, zaś spryciarzy posiłkując się kolokwializmem. Nie ma wizji na górze – nie ma też na dole. Przecież to liga jest najważniejsza. Pytanie tylko – dla kogo?

Kibice Sparty Wrocław, fot. Jędrzej Zawierucha

Co wie o żużlu typowy „warszawski słoik”? Tyle co Kowalczyk o Zmarzliku, porównując wyczyny naszego mistrza globu do zwycięzcy wyścigu poganiaczy wielbłądów. Tylko czy, niezależnie od ewidentnie lekceważącego tonu, eks-kopacz nadmuchanej skóry nie ma przypadkiem racji? Moim zdaniem – ma. Warszawka dowiaduje się o żużlu najwyżej z programów w rodzaju „Urzekła mnie twoja historia”, częściej zaś z „Uwagi”, „Interwencji”, czy „Sprawy dla reportera” przy okazji a to walkowera, a to wypadku pod wpływem, a to lokalnej pyskówki miejscowych notabli z żużlem w tle. Generalnie więc traktuje speedway z przymrużeniem oka, jako dziwoląga z prowincji. I nie zechce dociekać więcej. Dla słoików to taki rodzaj patoli.

Sport żużlowy kochany i hołubiony jest tam, gdzie jeszcze funkcjonuje, z naciskiem na „jeszcze”. A że liczba ośrodków systematycznie się kurczy to już na Titanicu nikogo nie interesuje. Wszak myśmy naj. Najwięksi, najbogatsi, najbardziej profesjonalni. Czy aby na pewno? Ilość uprawiających topnieje, starzeje się i powiększa dystans sprzętowo-finansowy nad grupą pościgową. Towarzystwo geriatryczne, coraz mniej liczne, czego nie dostrzega chyba tylko Stevie Wonder pospołu z Louisem Armstrongiem i Rayem Charlesem. Nawet na potrzeby 7 drużyn hermetycznej Ekstraligi brakuje, a beniaminek to ma niezmienne Kongo. Na Titanicu też orkiestra grała do końca. Swojego i pasażerów. 

Armando Castagna, fot. Jarosław Pabijan

Kto jednak miałby chwycić marynarki za poły i skutecznie potrząsnąć tym nepotycznym towarzystwem wzajemnej adoracji? Prezesi – nie rozbawiajcie mnie. Metanol? Też niekoniecznie. W końcu nieliczna czołówka zawodników, nie ma interesu, by dobrowolnie wpuszczać do swej hermetycznej enklawy konkurencję, objeżdżając dodatkowo przy tej okazji kilka deficytowych imprez na terenie żużlowego trzeciego świata, czy bić się potem w finałach mistrzostw świata dla idei, najwyżej po kosztach, bo wsparcie ze strony większości federacji krajowych to iluzja. Dzisiaj to najpierw biznes, a dopiero później sport. Czy to się komu podoba, czy nie.

Zatem Cegłę i spółkę czasami można dopuścić do Pańskiego stołu, jako „organ doradczy” przy omawianiu marginalnych kwestii w rodzaju „Jak poprawić procedurę startu”. Przy okazji zapewniając sobie podwójne alibi. A to, że wsłuchujemy się w głos zainteresowanych, a to wręcz, że to oni a nie my decydowaliśmy, gdy coś zostanie opacznie zrozumiane bądź przeinaczone w praniu. Pamiętacie bajkę „Przyjaciele”? Puenta tej opowieści nie była ni optymistyczna, ni radosna. Zając szukał ratunku przed nadciągającą nagonką pośród wielu rzekomo życzliwych mu zwierząt. Koniec końców jednak, jak pisał poeta, „wśród przyjaciół serdecznych, psy zająca zjadły”. Czy w żużlu będzie, a raczej musi być podobnie? Obawiam się, że tak.

Nikt nie ma interesu, by wywołać i skutecznie przeprowadzić bezkrwawą rewolucję. Do tego zmiana musiałaby równać się poprawie, a nie tylko wymianie urzędników na innych miernych, biernych ale wiernych. Nie dla samego zamieszania bowiem miałaby się owa rewolucja odbyć, a dla poprawy i powrotu do starego, sprawdzonego porządku, który kiedyś zaczął nagle komuś wadzić. Nie ma potrzeby wymyślania koła i prochu. One już dawno były i wciąż są. Trzeba tylko, i aż, umiejętnie z tych dobrodziejstw korzystać.

Musimy przypomnieć sobie, że fundamentem tej zabawy nie jest wbrew pozorom biznes kilku panów z centrali i kilkunastu rajderów z najwyższej półki, a kibice. To my jesteśmy solą każdej dyscypliny sportowej. A na trybunach zasiądziemy, napędzając koniunkturę, gdy będą sukcesy. Najlepiej reprezentacji i najlepiej w mistrzostwach świata wszelkiej maści. To banał, ale zawody odbywają się dla kibiców. Bez nas zanika zainteresowanie mediów i sponsorów, bo nie ma dla kogo. Nie ten target. Albo nie taki target. I niestety kolos na glinianych nogach może błyskawicznie i bez ostrzeżenia runąć. I co wtedy z tobą, rzekomo najmocniejsza ligo świata? O tym kibicowskim fundamencie, o tej podstawie, zdają się zapominać uwikłani w nepotyczne powiązania mali chłopcy z przerośniętym ego, przeświadczeni o swej „wielkości”. 

Marcin Gortat na meczu Orła Łódź, fot. FB KŻ Orzeł Łódź

Zaprzepaszczono bezpowrotnie okazję zaistnienia żużla w powszechnej świadomości. Nie próbowano nawet wywołać mody na żużel. Pojedyncze przypadki VIP-ów na trybunach, głównie ze świata innych dyscyplin sportu, jak wcześniej Anita Włodarczyk a ostatnio Marcin Gortat, bądź jednorazowe, okazjonalne wizyty nielicznych gwiazd i gwiazdeczek, nie mogą i nie powinny przyćmiewać oglądu sytuacji. Przykre to i prawdziwe. Zostawcie Titanica, nie wyciągajcie go…

3 komentarze on Sierakowski: Niewykorzystane szanse się mszczą, a my oddajemy pole walkowerem
    Raf
    10 Sep 2020
     9:41am

    Zawsze zastanawiam się czy ktos wyszedl z ofertą odsprzedazy praw telewizyjnych dla stacji w krajach, gdzie pandemia paralizuje nadal w Europie (Hiszpania, cały blok wschodni) a zuzel jest tam nie znany nie mówiąc już o innym globalnym rynku jak Chiny.
    Czy w ogóle ta najszybsza, najmocniejsza, najlepsza i najsmieszniejsza liga świata jest transmitowana na zywo do krajów (chociaz tylko w Europie) gdzie zużel jest jeszcze popularny

    Moze najlepiej krecic lody na własnym podworku gdzie wszystkich znamy a naszych kibiców za chamów i prostaków mamy 🙂
    Wieksza popularność to teoretycznie więcej chętnych do koryta i co gorsza wiecej ludzi z nowymi, lepszymi pomysłami i niestety finansami.

    Władze patrza tylko w wymiarze materialnym i nie mozna od ludzi takiego pokroju oczekiwać czegoś nowego, rozwojowego i bardziej wzniosłego.

    simon68
    10 Sep 2020
     1:33pm

    Panie Przemku wielkie WOW !!! Jest pan chyba pierwszym , ktory tak dobitnie ocenil naszych „najlepszych na swiecie ” dzialaczy . Mam nadzieje , ze to dopiero poczatek i nie skaczy sie tak jak z prezesem PZPN :}}}} Niech pan uwaza !!! To grono towazyszy szmaciakow jest bardzo silne i nie ustapi :}}} Z szacunkiem hejter z LUBLINA :}

Skomentuj

3 komentarze on Sierakowski: Niewykorzystane szanse się mszczą, a my oddajemy pole walkowerem
    Raf
    10 Sep 2020
     9:41am

    Zawsze zastanawiam się czy ktos wyszedl z ofertą odsprzedazy praw telewizyjnych dla stacji w krajach, gdzie pandemia paralizuje nadal w Europie (Hiszpania, cały blok wschodni) a zuzel jest tam nie znany nie mówiąc już o innym globalnym rynku jak Chiny.
    Czy w ogóle ta najszybsza, najmocniejsza, najlepsza i najsmieszniejsza liga świata jest transmitowana na zywo do krajów (chociaz tylko w Europie) gdzie zużel jest jeszcze popularny

    Moze najlepiej krecic lody na własnym podworku gdzie wszystkich znamy a naszych kibiców za chamów i prostaków mamy 🙂
    Wieksza popularność to teoretycznie więcej chętnych do koryta i co gorsza wiecej ludzi z nowymi, lepszymi pomysłami i niestety finansami.

    Władze patrza tylko w wymiarze materialnym i nie mozna od ludzi takiego pokroju oczekiwać czegoś nowego, rozwojowego i bardziej wzniosłego.

    simon68
    10 Sep 2020
     1:33pm

    Panie Przemku wielkie WOW !!! Jest pan chyba pierwszym , ktory tak dobitnie ocenil naszych „najlepszych na swiecie ” dzialaczy . Mam nadzieje , ze to dopiero poczatek i nie skaczy sie tak jak z prezesem PZPN :}}}} Niech pan uwaza !!! To grono towazyszy szmaciakow jest bardzo silne i nie ustapi :}}} Z szacunkiem hejter z LUBLINA :}

Skomentuj