Nicolai Klindt. fot. Facebook Moje Bermudy Stali Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nicolai Klindt to zdecydowanie jeden z żużlowych bohaterów ostatnich dni. Duńczyk został zakontraktowany jako gość w Moje Bermudy Stali Gorzów tuż przed spotkaniem z Betard Spartą Wrocław i, zdobywając 11 punktów, znakomicie spisał się zaległym pojedynku 6. kolejki PGE Ekstraligi. 32-latek opowiedział nam w wywiadzie o tym, czym przekonali go do siebie gorzowianie, przyznał, iż czuje się obecnie najlepiej od początku swoich startów na żużlu, a także stwierdził, że jest gotowy na regularne starty w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Ostatnie dni są dla Ciebie bardzo intensywne. Kiedy dowiedziałeś się, że będziesz brał udział w poniedziałkowym meczu?

W niedzielę po meczu Ostrovii w Gdańsku. Musiałem więc mocno zmienić plany i pojechać prosto do Gorzowa zamiast do Szwecji.

Nie miałeś zbyt wiele czasu na przygotowania przed tym spotkaniem. W dopasowaniu się do toru w Gorzowie pomogli Ci zatem najbardziej koledzy z nowej drużyny?

Zostałem zapytany o próbę toru przed spotkaniem, ale dla mnie lepsze było to, żeby wyjechali na nią inni zawodnicy. Ścigałem się na torze w Gorzowie w zeszłym roku i odjechałem dobre zawody (w meczu barażowym Klindt zdobył 11 punktów i bonus w 6 startach – dop.red.), więc z grubsza wiedziałem, co mam robić. Może więc na dobre wyszło nam to, że to Bartek Zmarzlik miał próbę toru i po niej mógł mi powiedzieć, co czuje. Ja mógłbym się przyprawić o ból głowy po takim wyjeździe.

Zdobyłeś 11 punktów w 6 wyścigach. Wygrywałeś chociażby z Taiem Woffindenem. To dla Ciebie znak, że jesteś już gotowy na powrót do PGE Ekstraligi?

Myślę, że jestem gotowy na Ekstraligę. Jednak, jak już wiele razy wcześniej mówiłem, wiem na czym stoję i jak mam dalej działać. Bardzo wierzę w siebie i swoje możliwości! Dostałem teraz szansę i udowodniłem, że nie jestem taki zły, więc mam nadzieję, że ten występ przyniesie kolejne pozytywne efekty.

W meczu z Betard Spartą Wrocław sprawiałeś wrażenie jakbyś nie czuł różnicy między PGE Ekstraligą a eWinner 1. Ligą. Twoim zdaniem w tych ligach jeździ się zdecydowanie inaczej?

Oczywiście, że są różnice między tymi ligami. W Ekstralidze musisz być jeszcze szybszy w podejmowaniu decyzji, a także jeszcze bardziej uważać, żeby nie popełniać błędów. Tutaj ktoś od razu skorzysta z okazji, jeśli mu ją stworzysz.

Doskonale rozumiałeś się w parze z Andersem Thomsenem. Jak to się stało, że w dwa dni porozumieliście się lepiej niż niektórzy żużlowcy, którzy jeżdżą razem w wielu spotkaniach?

Andersa znam od naprawdę wielu lat i to było tutaj bardzo ważne. Wielokrotnie jeździłem też przeciwko niemu. Jest bardzo miłym facetem i zawsze jest bardzo pomocny. Okazało się, że tą pomoc widać zarówno poza torem, jak i podczas wyścigów.

Zapewne miałeś propozycje startów jako gość również w innych klubach. Dlaczego zdecydowałeś się właśnie na Moje Bermudy Stal Gorzów?

Właściwie to ostatnio tych propozycji nie było. Wcześniej był temat startów w Częstochowie, ale ostatecznie ten pomysł upadł. Bardzo lubię gorzowski tor, a do tego słyszałem wiele pozytywów o tym klubie. Co istotne, postanowili dać mi szansę, więc to był dla mnie znak, że coś ważnego we mnie dostrzegli. Nie mogłem odrzucić takiej propozycji!

A po meczu usłyszałeś już od gorzowian, że widzieliby Cię w swoim składzie na kolejny sezon?

Nie, nic takiego nie miało miejsca. Zostało nam jeszcze pół sezonu, więc jest jeszcze za wcześnie, żeby myśleć o przyszłych rozgrywkach. Muszę teraz skupić się w stu procentach na Ostrowie i zdobywać dla nich dużo punktów, abyśmy mieli pewność, że zostaniemy w eWinner 1. Lidze.

Nicolai Klindt (na zdj. z prawej) w rozmowie z Grzegorzem Walaskiem. fot. Mateusz Dzierwa

We wspomnianym Ostrowie jednak również nie mogą na Ciebie narzekać. Od początku rozgrywek jesteś pewnym liderem drużyny. Jaki jest zatem Twój przepis na ten naprawdę specyficzny sezon?

Tak naprawdę nie ma w tym żadnej tajemnicy. Wiem, że wszyscy tak mówią, ale sekret tkwi w ciężkiej pracy. W tym roku naprawdę ciężko pracowałem pod różnymi względami i to daje efekty. Czuję się lepiej niż kiedykolwiek i to widać podczas mojej jazdy. Mam też dobry sprzęt oraz wspierający mnie zespół. Oni też mi bardzo pomagają.

Na koniec zapytam Cię o to, czy nie jesteś rozczarowany, że nie dostałeś szansy w Grand Prix Challenge. W ostatnich tygodniach wcale nie jeździsz gorzej od Mikkela Michelsena…

Nie wiem czy mogę być rozczarowany, bo kompletnie nie spodziewałem się, że w ogóle mógłbym dostać nominację na Grand Prix Challenge. Oczywiście chciałbym tam pojechać, ale w tej chwili dla mnie najważniejsze jest skupienie się na tym, co mam tu i teraz, czyli jeździe w moich drużynach w starciach ligowych. Poza tym, Mikkel wygrał w poprzednim roku Mistrzostwa Europy, jeździł dobrze, więc na to miejsce zdecydowanie zasługuje.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA