Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Michael Schubert to wśród niemieckich kibiców kultowy spiker żużla. Od lat trudno wyobrazić sobie znaczące zawody w Niemczech bez jego obecności. O tym jak zaczynał swoją pracę spikera i co w tej pracy lubi najbardziej w poniższej rozmowie. 

Michael, dla wielu kibiców jesteś najlepszym niemieckim spikerem żużlowym. Powiedz jak ta spikerka u Ciebie się zaczęła?

Zaczynałem od spikerowania na popularnej u nas niezwykle piłce nożnej. Na jednym z piłkarskich turniejów przeprowadziłem wywiad z byłym żużlowcem, Stephanem Kattem. Wywiad ten widziało kilku działaczy klubu z Brokstedt. Odezwali się później do mnie telefonicznie czy nie chciałbym być spikerem u nich. Zgodziłem się i tak ta przygoda się zaczęła. Wracając do poruszonej kwestii, że jestem najlepszym niemieckim spikerem żużlowym, to ja się za takiego absolutnie nie uważam, ale widocznie ludzie lubią mnie słuchać. 

Kiedy dokładnie zacząłeś pojawiać się jako spiker na stadionach żużlowych?

O ile dobrze pamiętam, to był chyba 2009 rok. 

Dziś jesteś obecny na wielu niemieckich torach podczas zawodów…

Tak, to prawda. Po tym jak zacząłem pracować dla Brokstedt, zaczęły się pojawiać zaproszenia od innych organizatorów i w miarę możliwości zacząłem je przyjmować. Trochę przez lata to się rozrosło i dziś faktycznie można mnie ujrzeć na wielu imprezach rozgrywanych w Niemczech.

Jakaś recepta zatem –  jak być dobrym spikerem?

Wiesz, to jest chyba jedna recepta. Trzeba kochać żużel, być otwartym do ludzi i lubić do nich przemawiać. Trzeba umieć do każdego znaleźć właściwe słowa. Tak mi się wydaje. Ja komentowanie żużla kocham. 

Michael Schubert podczas pracy w Brokstedt

Rozumiem, że miłość do żużla to jedno, ale wynagrodzenie za swoją pracę pobierasz…

Mam normalną zawodową pracę, którą wykonuję, a za swoje przemawianie do kibiców oczywiście pobieram wynagrodzenie od organizatorów. 

Kolegów po fachu z Polski znasz?

Z widzenia tak, ale w sensie znajomości nie, ponieważ, niestety, jest bariera językowa. Muszę jednak powiedzieć – jako że reprezentujesz polskie medium – i ja mam trochę polskości w sobie. Korzenie rodziny ze strony dziadka są w Zielonej Górze. 

Najciekawsza przygoda jako spiker stadionowy?

Chyba takiej, o której warto wspomnieć nie ma. Oczywiście zdarzają się lapsusy, przejęzyczenia, ale to też normalne. Nic wesołego jakoś mi się nie przypomina. Bardzo smutno z kolei przeżyłem przed paru laty zawody na torze trawiastym w Schwame, podczas których aż trzykrotnie musiał przybyć na stadion helikopter ratunkowy. Powiem Ci – to są takie momenty, że trzymasz mikrofon w ręce i nie wiesz za bardzo, co tym ludziom na trybunach dalej powiedzieć. Prowadzisz dalej zawody, masz kontakt z kibicami, a w głowie się zastanawiasz, co się z poszkodowanym zawodnikiem dzieje. 

Praca spikera to też przywileje. Wśród zawodników masz z pewnością wielu dobrych znajomych…

O tak. To bez wątpienia. Jednych zna się bardziej, innych mniej. W bardzo dobrych relacjach jestem z Christianem Hefenbrockiem i Tobiasem Kronerem, którzy już nie startuj, czy Tobiasem Buschem,

Czego potrzebuje niemiecki żużel do rozwoju?

Na pewno potrzeba nam doskonałej pracy z młodzieżą to jest podstawa wszystkiego. Kolejna sprawa to sponsorzy i telewizja. Teraz niby będziemy mieli Grand Prix w naszej telewizji, ale nie wiadomo ile tego będzie pokazane w kanale bezpłatnym. Uważam poza tym, że wszystkie kluby powinny usiąść razem i wspólnie pracować tak jak w niemieckiej piłce zaczynano kiedyś pracę nad wizerunkiem marketingowym oraz poszukiwaniem sponsorów. Błędem jest to, że obecnie każdy klub działa własnym schematem. Wszystkie zespoły powinny działać razem. 

Wierzysz w to, że Smolinskiego stać na miejsce w pierwszej szóstce Grand Prix?

Ciężko mi odpowiedzieć. Martina znam. Ma ambitny plan i na pewno stać go na dobre występy. Grand Prix wymaga jednak dobrej jazdy w każdych zawodach. Życzę mu jak najlepiej a jak będzie, zobaczymy w sezonie 

Twój syn, z tego co mi wiadomo, trenuje żużel. Zaraził się pasją od taty?

Tak, to prawda. Syn stawia pierwsze kroki w klubie z Brokstedt i ja na pewno jestem za tym, aby się nadal rozwijał. Cz się ode mnie zaraził? Pewnie trochę tak, ale sam bardzo lubi ten sport. 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję i zapraszam polskich kibiców na zawody żużlowe w Niemczech.