Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ostatnio znów jest w Niemczech o żużlu głośniej. Oczywiście stało się to za sprawą Lukasa Fienhage, który w Rzeszowie wywalczył tytuł mistrza świata na długim torze i zanotował także występ w IMŚJ. Sam zawodnik przyznaje że po wywalczeniu tytułu w bardzo krótkim czasie dostał blisko czterysta wiadomości z gratulacjami, a dopiero po czasie zdał sobie sprawę z tego, co osiągnął. 

– To, że wywalczyłem tytuł mistrza świata, od razu do mnie nie dotarło. To przychodzi chyba zawsze z czasem. Bardzo, ale to bardzo cieszę się z tego, że udało mi się wygrać. Przekraczałem linię mety w ostatnim biegu i w myślach mówiłem sobie: „kurczę, jednak to zrobiłem”. Wróciłem do domu i nie ukrywam, z najbliższymi obejrzałem jeszcze raz zawody, odpocząłem i trochę poświętowaliśmy. Oczywiście myślami powoli jestem przy kolejnych zawodach. W przyszłym roku na pewno znów będę chciał powtórzyć sukces. Niesamowite, że dołączyłem do Gerda Rissa, Egona Mullera czy innych Niemców, którzy zdobywali tytuł na długim torze – mówi Lukas Fienhage. 

Niemiec w tym sezonie reprezentuje barwy Wolfe Wittstock, ale już wiadomo, że na brak propozycji zmiany barw klubowych nie narzeka. W kuluarach słychać, że otrzymał propozycję startów z klubów z Krosna oraz Gdańska.

– Ja nie będę nic potwierdzał. To chyba plotka (śmiech). Wiadomo, że są jakieś regulaminy, kary. Co przyniesie przyszłość – zobaczymy. Ten sezon mam całkiem niezły, ale zanim jakąkolwiek decyzję podejmę, porozmawiam z Frankiem Maurem o jego wizji na kolejny sezon – podsumowuje Fienhage.