Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już w najbliższą niedzielę jubileusz dziesięciolecia startów będzie obchodził Lewis Kerr. Być może nie wszyscy pamiętają, w jakich opałach znalazł się ten zawodnik siedem lat temu. To sprawia, że ten turniej nabiera wyjątkowego znaczenia.

Sierpień 2015 był pamiętnym miesiącem dla fanów żużla. Niestety, w negatywnym tego słowa znaczeniu. 23 sierpnia zakończyła się kariera Darcy Warda, trzy tygodnie wcześniej swój osobisty dramat przeżył 24-letni wówczas brytyjski zawodnik Lewis Kerr. Odniósł poważne obrażenia głowy podczas spotkania w Peterborough, wprawiając w przerażenie swoją spodziewającą się wówczas dziecka żonę, resztę rodziny oraz fanów czarnego sportu. Przez pewien czas znajdował się w stanie śpiączki. Nic nie wskazywało na to, że powróci do uprawiania żużla, a w marcu 2022 fani będą kupować bilety na jego testimonial.

– Zamiast testimonialem, powinniśmy raczej nazywać to „spotkaniem cudów” – podsumował sam zawodnik w rozmowie z dziennikarzem „Speedway Star” Philem Lanningiem. – To spotkanie zdaniem większości ludzi, w tym mnie, mogłoby nigdy nie dojść do skutku. Osiągnięcie cezury dziesięciu lat startów w tak niebezpiecznym sporcie jest wielkim osiągnięciem, w moim przypadku należy podkreślić je bardziej niż w przypadku innych. Minęło właśnie 12 lat od mojego debiutu w składzie King’s Lynn Young Stars. Powiedzieć, że był to nasycony emocjami moment, to nic nie powiedzieć.

Los nie oszczędzał jednak Brytyjczyka. Trzy lata po potwornej kraksie w Peterborough złamał nogę na obiekcie w King’s Lynn. Przez cały ten czas mógł liczyć na wsparcie żony Jessie.

– Bez niej być może nie obchodziłbym tego jubileuszu. Była moją opoką: żoną, pielęgniarką i wspaniałą matką dla naszych dzieci – kontynuował. – Wiem, że jest dumna z mojej rocznicy, ale na pewno będzie szczęśliwa, kiedy odjadę ostatnie spotkanie. Moi rodzice myślą zapewne podobnie. W głębi duszy na pewno wszyscy czekają na moment, kiedy odwieszę kewlar na kołek.

Zaznaczył także niebagatelną rolę innych ludzi w swojej karierze.

– To od początku była i mimo wszystko jest wspaniała podróż dzięki wszystkim tym ludziom dookoła. Wszystko zaczęło się pewnego zimnego dnia na stadionie dwanaście lat temu. Andy, ojciec Connora Mountaina (także młodego brytyjskiego żużlowca) zobaczył moje motocrossowe wyczyny i od tamtej pory nie mogłem obyć się bez sponsorów. Andy Mountain kupił wówczas nowy motocykl i postanowił dać sobie i żużlowi jeszcze jedną szansę. Pojechaliśmy do King’s Lynn i pojeździłem trochę na jego motocyklu. Pamiętam to, jakby to było wczoraj. Później był już debiut w King’s Lynn Young Stars przeciwko Bournemouth, gdzie zdobyłem jeden punkt. (…) Moją karierę prześladował pech przez te lata, jeśli chodzi o kontuzje i nie tylko. Zawsze kiedy wracałem do formy, miałem jakiś wypadek, a potem jeszcze pandemia – podsumował Kerr.

W jego turnieju zaplanowanym na najbliższą niedzielę wezmą udział cztery drużyny: Brytyjskich Mistrzów, All Stars, King’s Lynn oraz Kangury. Na torze pojawią się między innymi Danny King, Chris Harris, Adam Ellis czy Niels Kristian Iversen.