Karolina i Szymon Woźniak z córeczkami
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Bartosz Zmarzlik zostaje w Moje Bermudy Stali Gorzów. Wcześniej warunki kontraktu uzgodnił także Szymon Woźniak, a w sobotę w mediach społecznościowych pojawił się filmik, w którym udział wzięły córeczki Szymona Woźniaka, Gabrysia i Ula. Bliźniaczki nie miały problemów, by wskazać, gdzie będzie jeździł tato i wujek w przyszłym sezonie. O relacjach z Bartoszem Zmarzlikiem i jego narzeczoną rozmawiamy z Karoliną Woźniak, żoną Szymona.

Miło się znowu słyszeć. Dobrzy koledzy zostają w Gorzowie. Jak wyglądają Wasze relacje z Bartoszem Zmarzlikiem?

Zarówno z Bartkiem jak i jego narzeczoną Sandrą mamy bardzo dobre, koleżeńskie relacje. Czasami spotykamy się razem, albo u nich, albo u nas na pogaduchy.

A czy Wasze córeczki lubią Bartka? Gdy się spotykacie to zajmują się sobą czy „zachęcają” do wspólnej zabawy?

Wiesz, one mają po dwa latka, ale z ich zachowania i reakcji wnioskuję, że wujka Bartka bardzo lubią. Często się z nimi bawi, nosi na rękach więc widać, że ma dobre podejście do dzieci. Zabawna jest też spostrzegawczość małych. Często jak leci mecz Stali Gorzów w telewizji mówię im, że tam jedzie ich tata. A one, spoglądając w telewizor potrafią wypalić „nie nie mama, to przecież wujek Bartek!”.

Czyli co, za kilka miesięcy nastąpi zapoznanie Gabi i Uli z synkiem bądź córką Bartosza i Sandry?

Oczywiście! Śmiejemy się, że jeśli u nich urodzi się chłopczyk to nastąpi nawet parowanie (śmiech). Pierwsze przymiarki już się odbyły. Śmieję się, ale na pewno będziemy chcieli te relacje utrzymać, a także żeby nasze dzieci miały ze sobą kontakt.

Oboje, zarówno Szymon jak i Bartek zostają w Gorzowie. To z pewnością ułatwi Wam utrzymanie kontaktu…

Myślę, że nasze relacje i tak by nie ucierpiały, nawet gdyby chłopaki jeździli w innych klubach. Ale co do tego też mam zabawną historię. Gdy Bartek oraz Szymon jeździli w Lublinie podczas Speedway of Nations to Szymon zadzwonił na chwilę do dziewczynek na kamerce. Opowiadał im, że jest w pracy i niedługo wróci do domu. Dziewczynki odparły na to „W pracy, czyli w Gorzowie?” Więc sam widzisz, zdaniem dziewczynek miejsce pracy Szymona to Gorzów, bez względu na to, gdzie się znajduje (śmiech).

Skoro już jesteśmy przy Speedway of Nations… Upadek Szymona wyglądał bardzo poważnie. Jak on się teraz czuje, gdy minął już tydzień?

Ogólnie czuje się całkiem nieźle, choć nadal jest nieco poturbowany. Wydaje mi się, że miał jakiś niewielki wstrząs mózgu, ponieważ był rozkojarzony po wypadku, a tych wstrząsów w karierze miał już kilka więc wiem, jak się w takich sytuacjach zachowuje. Największy problem był jednak z ręką, na szczęście po rentgenie okazało się, że jest tylko naderwana, a kości są całe. To najważniejsze.

Co sobie pomyślałaś, gdy zobaczyłaś ten upadek?

Oczywiście bardzo się przejęłam i liczyłam na to, że groźnie to tylko wyglądało, a wszystko będzie w porządku. Szymon nie miał szans ominąć motocykla Fredrika Lindgrena, ponieważ praktycznie nic nie widział przez ubłocone gogle, a dodatkowo ten motocykl Lindgrena podbiło, ponieważ tylne koło się kręciło, a wtedy motocykl jest nieprzewidywalny. Sam Szymon powiedział, że w ostatnim momencie zobaczył ten motocykl i dałby radę go ominąć, gdyby go właśnie tak nienaturalnie nie podbiło. Najważniejsze, że skończyło się na strachu.

Dziękuję za rozmowę. Zdrowia i spokoju.

Dziękuję bardzo.

Rozmawiał SEBASTIAN SIREK